Na impasie legislacyjnym zyskują policja i służby specjalne, które nadal sięgają po billingi bez zewnętrznej kontroli. Za osiem miesięcy wchodzi w życie wyrok Trybunału Konstytucyjnego kwestionujący zbyt swobodne zasady sięgania przez policję oraz służby specjalne po dane retencyjne (sygn. akt K 23/11).
Mimo to rząd do dziś nie przedstawił projektu, który miałby uregulować te kwestie zgodnie z wymogami zawartymi w tym orzeczeniu.
– Nie będzie to proste, ponieważ kluczowe decyzje – takie jak kształt i sposób działania mechanizmu kontrolnego (czy będzie to sąd, czy inny organ – np. generalny inspektor ochrony danych osobowych, czy kontrola będzie miała charakter uprzedni, czy następczy itp.) – trybunał pozostawił do rozstrzygnięcia ustawodawcy – zauważa Katarzyna Szymielewicz, prezes fundacji Panoptykon.
Tym bardziej więc dziwi brak propozycji legislacyjnych ze strony rządzących.
– Przy tak skomplikowanej i kontrowersyjnej materii rząd powinien zaplanować kilka tur konsultacji i zadbać o żywą debatę publiczną. A tymczasem jakby jej unika – mówi Szymielewicz.
– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapewnia, że nad projektem pracuje, ale jeszcze nie ujrzał on światła dziennego, co uniemożliwia jakąkolwiek dyskusję o konkretach. Na tym impasie legislacyjnym korzystają policja i służby specjalne, które nadal sięgają po billingi i inne dane telekomunikacyjne bez zewnętrznej kontroli – zauważa Szymielewicz.
Propozycja Senatu
Z powagi sytuacji zdają sobie sprawę senatorowie. Biuro legislacyjne przygotowało projekt zmieniający przepisy dotyczące uzyskiwania i przetwarzania danych gromadzonych przez operatorów telekomunikacyjnych, a więc m.in. billingów, informacji o lokalizacji rozmówcy czy też danych abonenckich. Senatorowie dyskutowali nad projektem podczas jednego z ostatnich posiedzeń komisji ustawodawczej.
– To odważna i daleko idąca propozycja, wykraczająca poza niezbędne zmiany, których kierunek wyznaczył trybunał – chwali Katarzyna Szymielewicz.
W projekcie proponuje się m.in. wprowadzenie zasady, zgodnie z którą policja i inne służby, jak np. ABW czy CBA, mogłyby sięgać po dane telekomunikacyjne tylko w tych przypadkach, w których możliwe jest przeprowadzenie kontroli operacyjnej. Dzięki temu służby zwracałyby się do operatorów po informacje tylko w celu walki ze sprawcami najcięższych przestępstw, takich jak np. zabójstwo czy korupcja. Wyjątkiem od tej zasady byłoby upoważnienie policji do sięgania po takie dane w celu wykrycia wykroczenia z art. 66 kodeksu wykroczeń, czyli fałszywego alarmu bombowego.
W projekcie zaproponowano również, aby zgodę na sięganie po takie dane każdorazowo wyrażał sąd (tak jak jest to obecnie przy kontroli operacyjnej). Zasada ta nie dotyczyłaby pozyskiwania tzw. danych abonenckich, o których mowa w art. 161 ust. 2 prawa telekomunikacyjnego (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 243 ze zm.): imię i nazwisko abonenta, adres jego zamieszkania czy też – w przypadku firmy – miejsce siedziby.
Ponadto senatorowie chcą wprowadzenia regulacji dotyczących niszczenia danych pozyskanych od operatorów. Obecnie takich regulacji po prostu nie ma, co pozwala służbom przetrzymywać je w nieskończoność. W projekcie zapisano więc, że komisyjnemu, protokolarnemu zniszczeniu będą podlegały te dane, które nie zostaną wykorzystane w postępowaniu karnym.
Senatorowie proponują ponadto, aby GIODO mógł kontrolować, czy służby prawidłowo korzystają ze swoich uprawnień w zakresie sięgania po dane telekomunikacyjne.
Nikłe szanse
Choć pomysły senatorów podobają się organizacjom chroniącym prawa obywateli, szansa na uchwalenie projektu jest raczej mała. Wszystko bowiem zależy od poparcia rządu, a tego nie należy się spodziewać. Wniosek taki można wysnuć, czytając opinię do projektu przygotowaną przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. „Przyjęcie rozwiązań prawnych przedstawionych w projekcie ustawy z dużym prawdopodobieństwem obniży skuteczność działań Policji (...), prowadzonych w celu zapewnienia bezpieczeństwa obywateli oraz bezpieczeństwa Państwa” – wskazuje Grzegorz Karpiński, wiceminister MSW.
Tak więc nie dość, że rząd nie przygotował własnego projektu wykonującego zalecenia TK, to jeszcze torpeduje próby ratowania sytuacji podjęte przez Izbę Wyższą.
– Jeśli przez kolejne kilka miesięcy nic się nie zmieni i rząd nie potraktuje reformy uprawnień policji i służb priorytetowo, grozi nam okołowyborczy impas i, prawdopodobnie, pogorszenie prawa – prorokuje Szymielewicz.
Jak ostrzega, projekt o tym poziomie złożoności i tak poważnych skutkach dla praw obywatelskich nie powinien być pisany na kolanie ani w przeddzień wyborów.
2,2 miliona razy służby sięgały w 2014 r. po dane gromadzone przez operatorów
42 proc. zapytań dotyczyło billingów
Etap legislacyjny
Projekt w pracach komisji senackiej