Podczas debaty przedstawiono senatorom sprawozdanie z prac komisji senackich nad ustawą. Senator Jan Rulewski (PO), nie kwestionując zasadniczego celu ustawy, zgłaszał jednak zastrzeżenia, czy przyjęte rozwiązania nie faworyzują nadmiernie przedsiębiorców, kosztem płatników składek i emerytów. Według uchwalonych przez Sejm przepisów, należności z tytułu składek na ubezpieczenia społeczne za ostatnie trzy lata przed ogłoszeniem są w kategorii pierwszej, a pozostałe, tj. starsze niż trzy lata, w kategorii drugiej, zaspokajanej w dalszej kolejności, razem z pozostałymi podmiotami gospodarczymi.
"Pytanie: jak dalece będziemy premiować przedsiębiorczych, a jak dalece krzywdzić emerytów?" - zaakcentował Rulewski, podkreślając, iż parlament w ostatnim czasie uchwalił już kilka innych ustaw probiznesowych.
Przekonywał także, iż wbrew założeniom autorów ustawy nie wszyscy przedsiębiorcy mają dobre intencje, a jego obserwacje wskazują, że "zakłada się firmy, których kapitałem jest oszustwo". Firmy takie - jak mówił - celowo nie wypłacają pracownikom poborów ani nie wpłacają składek na ubezpieczenia społeczne. Powoływał się przy tym na ocenę Rady Ochrony Pracy, alarmującą, że prokuratury i sądy umarzają podobne sprawy ze względu na znikomą szkodliwość społeczną.
"Zabieram głos, żeby zaprotestować przeciwko degradowaniu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, bronię 67 art. konstytucji (mówiącego o prawie do zabezpieczenia społecznego - PAP)" - podkreślił Rulewski, sugerując, że o malejącej randze Zakładu świadczy m.in. to, iż działa on bez prezesa.
Z argumentacją tą nie zgodził się senator sprawozdawca komisji senackich pracujących nad ustawą, Piotr Zientarski (PO). Przekonywał, że wprowadzając takie rozwiązania państwo wyciąga rękę do wierzycieli, gdyż widzi pierwszeństwo zachowania przedsiębiorstwa nad bezwzględnym ściągnięciem wszystkich należności wobec ZUS i Skarbu Państwa.
"To jeden z podstawowych instrumentów dla ratowania przedsiębiorstwa" - powiedział Zientarski.
Także przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości, które było autorem ustawy, sekretarz stanu Jerzy Kozdroń zbijał argumenty Rulewskiego, tłumacząc, że przyjęte rozwiązania mają m.in. na celu zmobilizowanie "wielkiej armii pracowników ZUS", która "ma wszelkie instrumenty ku temu, żeby nie doprowadzać do takich zaległości wieloletnich".
"Nam chodzi o to, aby urzędnicy państwowi byli aktywni" - zaznaczył Kozdroń.
Nie przekonali oni jednak Rulewskiego, który jako wniosek mniejszości zgłosił poprawkę, by w pierwszej kategorii zaspokajania wierzytelności znalazły się wszystkie należności z tytułu składek na ubezpieczenia społeczne.
Drugi wniosek mniejszości i punkt sporny w debacie dotyczył właściwości rzeczowej sądów, które mają rozpatrywać sprawy upadłościowe. Zgłaszający go jeszcze podczas prac komisji senackich senator Andrzej Matusiewcz (PiS) wnioskował, by sprawy o ogłoszenie upadłości rozpatrywały sądy okręgowe, a nie rejonowe, jak uchwalili posłowie i jak jest w tej chwili. Podkreślał on, że w opiniach do projektu prawnicy i praktycy jednoznacznie wypowiadali się, że te sprawy ze względu na ich wagę, doniosłość społeczną i kwestie związane ze sprawami gospodarczymi (dotyczącymi m.in. miejsc pracy) powinni rozpatrywać dysponujący większym doświadczeniem sędziowie okręgowi.
Przyjętego przez posłów rozwiązania bronił Jerzy Kozdroń z MS.
"Jest to tak duża ustawa i tak złożona, że ta ustawa musi być jednocześnie przewidywalna. (...) My nie możemy wprowadzać rewolucji. Ta ustawa jest przez gospodarkę oczekiwana, my wprowadzamy maksymalnie krótkie vacatio legis, czyli od 1 stycznia przyszłego roku ona ma wejść w życie, ale gdybyśmy chcieli zmienić kognicję sądów, to by ta ustawa nie mogła wejść 1 stycznia" - mówił Kozdroń. Jak przekonywał, zmiana taka wymagałaby obecnie zbyt dużych, jak na możliwości państwa, nakładów finansowych i organizacyjnych. Nie wykluczył jednak wprowadzenia takiego rozwiązania w przyszłości.
Poza tymi spornymi punktami cel i sens uchwalonych przez posłów przepisów nie wzbudzały wątpliwości senatorów. Choć połączone komisje senackie Budżetu i Finansów Publicznych, Gospodarki Narodowej, Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz Komisja Ustawodawcza, które pracowały nad ustawą, zarekomendowały przyjęcie aż 263 poprawek, to wszystkie miały charakter porządkujący i legislacyjny, jak np. ujednolicenie stosowanej terminologii, i były popierane przez rząd. Jak wyjaśniano, ta duża liczba wynikała z konieczności uzgodnienia dwóch ustaw: nowego Prawa restrukturyzacyjnego i obszernej nowelizacji Prawa upadłościowego.
Sejm uchwalił Prawo restrukturyzacyjne 9 kwietnia. Zasadniczym celem przepisów - jak mówił podczas debaty senator sprawozdawca Piotr Zientarski (PO) - jest "wprowadzenie instrumentów pozwalających na przeprowadzenie restrukturyzacji przedsiębiorstwa dłużnika i zapobieżenie jego likwidacji, co wiąże się bardzo często z uratowaniem zakładów pracy, a także ograniczeniem tzw. efektu domina, czyli powodowania następnych upadłości u kontrahentów". Jak podkreślił Zientarski, zachowanie przedsiębiorstwa przy życiu jest często korzystniejsze dla wierzycieli niż jego likwidacja; oznacza otrzymanie miejsc pracy oraz możliwość nieprzerwanego realizowania kontraktów. (PAP)
mww/ son/