"Zapraszając do oceny projektu reformy prawa autorskiego, resort kultury wyraźnie zaznaczał, że jednym z celów konsultacji jest zapewnienie jak najszerszego zakresu dozwolonego korzystania z treści dla dobra interesu publicznego. Jednak ministerstwo nie wywiązało się z tych obietnic. Najpierw, w październiku zaprezentowano nam projekt, który nie wykorzystywał w pełni możliwości, jakie daje tutaj dyrektywa europejska, ale poprawiał sytuację, w stosunku do tego, co mamy obecnie. Niestety, prawdopodobnie pod wpływem nacisku organizacji zbiorowego zarządzania treścią i stowarzyszeń twórczych, zakres projektu jeszcze zawężono" - powiedział PAP dr Alek Tarkowski, szef Centrum Cyfrowego, które zajmuje się promowaniem otwartości w kulturze.
"Dla nas najbardziej kontrowersyjnym punktem są zapisy niekorzystne z punktu widzenia placówek edukacyjnych, takich jak szkoły, biblioteki i muzea" - dodał. Jak wyjaśnił, w tej chwili nauczyciel podczas lekcji może odtworzyć uczniom film i nie trzeba z tego tytułu uiszczać żadnych opłat - jest to tzw. wyjątek edukacyjny. Jednak prawo do niego mają tylko instytucje naukowe i oświatowe.
"Co więcej, nie jest do końca jasne, czy mogą to robić tylko podczas lekcji, czy także podczas zajęć prowadzonych po lekcjach. Właściciele licencji przekonują, że puszczanie dzieciom filmu, np. w świetlicy albo podczas prowadzonego przez nauczyciela kółka po lekcjach to nie edukacja, ale rozrywka i żądają opłat z tego tytułu. Podobnie rzecz się ma z nieodpłatnymi pokazami filmów organizowanymi przez biblioteki czy muzea" - mówił Tarkowski.
Jak wskazał, w rezultacie rozpowszechnia się zjawisko oferowania przez firmy szkołom i bibliotekom komercyjnych umów związanych z pobieraniem tantiemów za odtwarzane filmy (nazywanych ubezpieczeniem od roszczeń, parasolem licencyjnym lub podobnie).
"Wygląda to tak, że przychodzi do dyrektora szkoły lub biblioteki przedstawiciel takiej firmy i mówi: +Proszę pana, puszczacie filmy, jesteście na bakier z prawem, rozwiązaniem problemu jest wykupienie dodatkowej usługi za np. 1700 zł rocznie+. I coraz więcej dyrektorów się na to decyduje" - opisywał Tarkowski. Jego zdaniem choć usługi oferowane są legalnie, często są one szkołom niepotrzebne. Przedstawiciele firm korzystają natomiast na niejasnej interpretacji prawa i jego nieznajomości przez szkoły.
Jak mówił Tarkowski, Centrum Cyfrowemu trudno jest oszacować skalę tego zjawiska. Nie zna jej również resort edukacji.
"Ministerstwo Edukacji Narodowej nie posiada danych dotyczących wykupywania parasoli licencyjnych przez placówki oraz szacunku kosztów, jakie ponoszą placówki z tytułu praw autorskich" - napisał resort w odpowiedzi na pytania PAP. Ponadto - jak wynika z odpowiedzi resortu - MEN "nie wydaje również żadnych wytycznych dot. odtwarzania filmów podczas lekcji i zajęć pozalekcyjnych", które mogłyby ułatwić dyrektorom placówek zorientowanie się, czy postępują zgodnie z prawem.
Tymczasem, według Tarkowskiego, dyrektywa unijna zezwala, by placówki oświatowe znacznie szerzej niż to ujęto w polskim prawie korzystały z wyjątku edukacyjnego, toteż szkoda, że Ministerstwo Kultury nie skorzystało z okazji, by zmienić prawo w tej kwestii.
Z jego oceną polemizuje MKiDN, przekonując, że zrobiło wszystko, co było można w tej sprawie.
„Biblioteki oraz muzea nie są placówkami edukacyjnymi, a ustawa przewiduje dla nich niezależne wyjątki w zakresie tzw. dozwolonego użytku. Szkół natomiast dotyczy tzw. wyjątek edukacyjny, który w przewidzianym projekcie został rozszerzony poprzez umożliwienie – na podstawie dozwolonego użytku, a więc bez uzyskania stosownej licencji – wykorzystywania utworów do tzw. e-learningu (nauczania na odległość)" - zaznaczył Karol Kościński, dyrektor Departament Własności Intelektualnej i Mediów MKiDN w odpowiedzi na pytania PAP.
Według Kościńskiego dyrektywa w wyraźny sposób wskazuje, iż korzystanie z dozwolonego użytku w celu zilustrowania w ramach nauczania lub badań naukowych jest możliwe jedynie w zakresie uzasadnionym przez niehandlowy cel.
"Zniesienie ograniczeń podmiotowych w przypadku tego wyjątku - a więc pozwolenie każdemu, by mógł korzystać z utworów w celach edukacyjnych - prowadziłaby do braku jakiejkolwiek kontroli nad tym, czy utwory są faktycznie wykorzystywane do tych celów czy też zupełnie innych celów, w tym zarobkowych, dla których edukacja stanowiłaby jedynie zgrabne uzasadnienie. Mogłoby to prowadzić do niezgodności prawa polskiego z europejskim i ułatwiać łamanie prawa autorskiego, które i tak jest w naszym kraju dość częste" - argumentował przedstawiciel MKiDN.
W jego ocenie "zaproponowane zmiany nie służą interesom koncernów medialnych i przemysłów kreatywnych, ale są racjonalną próbą pogodzenia sprzecznych interesów twórców i użytkowników treści, zbieżną z rozwiązaniami przyjętymi w innych państwach członkowskich UE".
Jak przekonuje Kościński, wyjątki dotyczące bibliotek oraz muzeów również zostały w znaczący sposób poszerzone, "trudno więc doszukać się w nich rozwiązań negatywnych dla któregokolwiek ze wskazanych w powyższej wypowiedzi typów instytucji".
"Nie jest prawdziwe stwierdzenie, iż szkoły będą pozbawione możliwości wyświetlania filmów. Przeciwnie, w stosunku do obecnego stanu prawnego, szkoły oraz ośrodki akademickie zyskają nowe uprawnienia. Nowelizacja przewiduje bowiem wprowadzenie nowej formy dozwolonego użytku, w ramach którego możliwe będzie korzystanie z utworów podczas imprez szkolnych i akademickich - pod warunkiem, że będzie miało analogowy charakter oraz, że nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowej" - poinformował.
Jego zdaniem taka konstrukcja wyjątku stworzy możliwość odtwarzania filmów, muzyki, czytania książek w czasie imprez szkolnych lub akademickich, a imprezą akademicką może być np. spotkanie klubu filmowego dyskusyjnego lub klubu muzyki i literatury.