Samorządy, które do tej pory narzekały na zalew reklam na ich terenie, jeszcze w tym roku mogą całkowicie zmienić swoje podejście. Wszystko dlatego, że najprawdopodobniej zaczną zarabiać na obecności nośników reklamowych bowiem te zostaną uznane za budowle i tym samym opodatkowane podatkiem od nieruchomości. Także na samych reklamach na które będzie można nałożyć zupełnie nowa opłatę reklamową. Zostały one włączone przez parlament do katalogu danin lokalnych i zdaniem ekspertów mogą stanowić istotną pozycję w gminnych budżetach. Za wszystkie te zmiany odpowiada czekająca jeszcze na akceptacje Senatu i prezydenta tzw. ustawa krajobrazowa. Te same przepisy zachęcają jednocześnie do dbałości o czystość i przejrzystość krajobrazu. Gminy już mają dylemat co wybrać – pieniądze czy estetykę.
Nowa opłata
Na marcowym posiedzeniu Sejm zdecydował ustawą o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu (druki sejmowe nr 1525, 3207 i 3207-A, dalej: ustawa krajobrazowa) o wprowadzeniu do katalogu danin lokalnych w ustawie z 12 stycznia 1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 849) opłaty od reklam. Będą nią objęte wszelkie nośniki reklamy obecne w przestrzeni publicznej. O wprowadzeniu, bądź nie, opłaty od reklam zdecyduje w drodze uchwały rada gminy.
Niezwykle trudno będzie reklamodawcy uniknąć opłaty. Zostanie nią objęta każda reklama umieszczona na zewnątrz budynków, o ile będzie widoczna z przestrzeni publicznej. Spod rygorów opłaty wyłączone zostaną szyldy, które są wywieszane np. przed wejściami do sklepów. Egzekucja opłaty będzie o tyle prosta, że skierowana do właścicieli lub użytkowników wieczystych nieruchomości, na których ulokowany jest nośnik reklamy, a nie do podmiotów, które się reklamują. W tym drugim przypadku trudniej byłoby wyegzekwować należność.
W kolizji z krajobrazem
W chwili wejścia w życie nowej ustawy samorządy staną wobec dylematu. Czy postawić na zarobek i zezwalać na reklamy pobierając dodatkowe pieniądze, czy też chronić krajobraz? Nowa ustawa ma bowiem uporządkować bałagan reklamowy. Precyzuje m.in. definicję reklamy, szyldu oraz krajobrazu. Gminy będą też sporządzać audyt krajobrazowy. Do nich będzie należała decyzja, gdzie można stawiać reklamy i jaka ma być ich wielkość.
– To będzie dobra ustawa, choć na pewno wzbudzi kontrowersje – twierdzi Eugeniusz Gołembiewski z Unii Miast i Miasteczek Polskich. Przyznaję, że jest wiele miejsc, w których reklama szpeci, przeszkadza, a nawet, np. przy drogach może być niebezpieczna. – Nowe przepisy mogą być wygodnym narzędziem dla gmin, które zechcą lepiej zadbać o krajobraz. Z innej jednak strony możliwość pozyskiwania dodatkowych dochodów to też atut nowej ustawy. Jednym słowem, można ją będzie racjonalnie wykorzystywać na kilka sposobów. Wszystko zależy od rozwagi samorządu.
Niepokój zarówno samorządów, jak i reklamodawców budzi jeszcze jeden problem: kodyfikacja możliwości umieszczania reklam. Skoro bowiem na prywatnym płocie ktoś powiesi reklamę firmy, którą w tym miejscu prowadzi, to czy gmina ma prawo tego zakazać? Zgodnie z proponowanymi zapisami tak, jeśli samorząd uzna, że reklama w tym miejscu szpeci krajobraz.
Budowla i kolejny podatek
Wolno stojące, trwale związane z gruntem tablice reklamowe i urządzenia reklamowe zostaną zgodnie z ustawą krajobrazową i zmianą prawa budowlanego jednoznacznie uznane za budowle. I tym samym opodatkowane podatkiem od nieruchomości. Nie będzie to wykluczało możliwości nałożenia opłaty od samych reklam. „Obowiązek uiszczenia opłaty od reklam będzie niezależny od ewentualnego opodatkowania podatkiem od nieruchomości nośnika reklamy” – czytamy w uzasadnieniu ustawy. Tak więc na jednej reklamie jednostka samorządu terytorialnego może de facto zarobić dwa razy. I choć jest to rozwiązanie dyskusyjne, to w polskim systemie prawnym sytuacje, gdy w związku z jedną rzeczą trzeba dwukrotnie odprowadzać pieniądze do publicznego budżetu, się zdarzają.
Co prawda, opisywane zmiany muszą jeszcze przejść przez Senat i trafić do podpisu prezydenta, ale już teraz eksperci wskazują, że opłaty od reklam mogą stanowić atrakcyjny z punktu widzenia lokalnych władz instrument do zarabiania pieniędzy przez gminne budżety.
Brak precyzji
Ustawę krytykuje środowisko reklamodawców. – To kolejny podatek, który trzeba będzie płacić – mowi Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej (dalej IZGZ). – Dotknie on każdego, kto wynajmuje swoją nieruchomość na cele reklamowe, a więc mieszkańca, który dorabia do pensji czy emerytury, spółdzielnie czy wspólnoty mieszkaniowe, które z opłat za reklamy prowadzą remonty. Pokrzywdzeni też będą przedsiębiorcy, których możliwość reklamowania może zostać ograniczona.
Prezes IZGZ przyznaje, że sam zamysł wprowadzenia ustawy był dobry. Były nawet konsultacje sejmowe z przedstawicielami firm reklamowych. Jednak w praktyce nie powstały konstruktywne, konkretne zapisy.
Nie wiadomo np., czy będą odszkodowania za stojące już zgodnie z prawem reklamy, które się samorządowcom nie spodobają. Nie ma tez precyzyjnego rozróżnienia między reklamą a szyldem. – Przepisy nie dają też nowych narzędzi do likwidacji dzikich reklam – dodaje Kaczoń.
Środowisko twierdzi, że w rezultacie nowa ustawa nie wprowadza żadnego mechanizmu zapewniającego profesjonalne uporządkowanie przestrzeni publicznej. – Realizacja będzie zależała od mądrości samorządów. To, jak na ustawę, chyba za mało – obawia się prezes Kaczoń.
Inaczej duże, inaczej małe samorządy
–Bardzo dobrze, że będzie nowa ustawa zwana krajobrazową – cieszy się Filip Szatanik, rzecznik Urzędu Miasta w Krakowie. – Obecne regulacje prawne sprawiają, że reklama właściwie nie spełnia swojej funkcji marketingowej, a jedynie tworzy bałagan.
Rzecznik zapewnia, że miasto na pewno wybierze kierunek estetyczny, a nie biznesowy: – Zależy nam na wizerunku. Już teraz w centrum miasta mamy strefę wolną od reklamy, bo jest stworzony park kulturowy. To dobry początek do eliminacji reklam, przynajmniej w samym mieście – mówi rzecznik.
Małe gminy na razie przyglądają się ustawie z ostrożnością. – Przede wszystkim dla małych samorządów, zwłaszcza nie powiązanych z dużym miastem, reklamy nie są wielkim problemem – mówi Mirosław Broniszewski, wójt Przykony (woj. wielkopolskie). – Nie jest ich dużo, właściwie nie zaśmiecają krajobrazu. Czasami mogą jedynie rozproszyć kierowcę. Wójt dodaje jednak, że całkowity zakaz reklam nie jest dobrym pomysłem: – Gmina, na terenie której nie ma żadnych nośników reklamowych, może być postrzegana jako mało aktywna, nieciekawa. Reklama, czy to lokalnych firm, zakładów przetwórczych, czy działań samorządu, wzbogaca atrakcyjność miejsca, może przyciągnąć turystów. Tak zupełnie z reklam bym nie rezygnował.
CZTERY PYTANIA DO EKSPERTA
Powstaje konflikt interesów
Stanisław Nurek socjolog z Uniwersytetu Śląskiego
Czy nowa ustawa to pokusa dla gmin?
Można to tak nazwać. Zwłaszcza dla tych, które maja kłopoty finansowe, duże długi. Takie samorządy będą chciały wykorzystać każdą możliwość dodatkowych zarobków. Nie tylko nie będą zakazywać reklam, ale przeciwnie – zechcą przyciągnąć do siebie reklamodawców.
A co z krajobrazem, wizerunkiem gminy czy miasta?
No właśnie tu powstaje konflikt interesów. Spory mogą być wewnątrz samej rady. Mam już takie sygnały od samorządowców jednego ze śląskich miast.
Pieniądze kontra krajobraz?
Trochę tak, bo samorządy są teraz, a właściwie będą, między młotem a kowadłem.
Esteci argumentują, że reklamy to śmietnisko, które dodatkowo dekoncentruje kierowców i przechodniów, a pragmatycy twierdzą, że z takich pieniędzy nie można rezygnować. Zwłaszcza że samorządy dostają coraz więcej obowiązków od państwa, a coraz mniej subwencji na nowe zadania.
Jakie tendencje będą zwyciężać?
Myślę, że zależeć to będzie m.in. od wielkości i położenia gmin. Te w rejonach poprzemysłowych, z dużym bezrobociem, na pewno skuszą się na pieniądze. Duże, bogate ośrodki zadbają o wygląd. Jednak może to nie być regułą.