Gminy likwidują swoje straże. Te, broniąc się, chcą od rządu certyfikatów
Jeszcze w tym roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (MSW) rozpocznie ogólnopolski program standaryzacji i certyfikacji straży miejskich i gminnych. I to mimo że formalnie formacje te nie podlegają resortowi, lecz samorządom. Ministerstwo zapewnia, że to jego własna inicjatywa, choć z naszych nieoficjalnych rozmów z urzędnikami wynika, że program jest po części efektem skutecznego lobbingu komendantów straży miejskich w MSW.
– W sytuacji gdy kolejne komendy idą pod nóż, strażnikom zależało na systemie zewnętrznego audytu, który potwierdzi dalszy sens ich utrzymywania. Lub – inaczej mówiąc – utrudni podjęcie decyzji o ewentualnej likwidacji jednostki – twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Na razie trwa analiza wniosków z pilotażu w woj. pomorskim. – Wprowadzane są drobne poprawki, w dalszym etapie program będzie rekomendowany do realizacji w innych województwach – zdradza Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.
Udział w programie jest dobrowolny, jednak komendanci najwyraźniej są skuteczni w przekonywaniu samorządowców, by brać w nim udział (mogą zgłaszać wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta chęć uczestnictwa w programie). MSW zapewnia nas o „zauważalnym wzroście zainteresowania programem”.
Do programu chce przystąpić m.in. komenda w Kielcach. – Wraz z komendantem straży miejskiej oceniamy, że formalnie zgłosimy kielecką SM do uzyskania świadectwa standaryzacji w I półroczu tego roku – zapowiada Anna Ciulęba, rzecznik prasowy prezydenta Kielc. Wystartuje też straż z Bydgoszczy. – Komendant zapowiedział już przystąpienie do programu, a z naszych informacji wynika, że już dziś Straż Miejska w Bydgoszczy spełnia wszystkie kryteria otrzymania certyfikatu – przekonuje Piotr Kurek z tamtejszego urzędu miasta. Udziału nie wyklucza też Warszawa z największą jednostką straży miejskiej w Polsce.
Ocenę standardu przeprowadzą powołane przez wojewodów zespoły (w ich skład wejdą przedstawiciele wojewody oraz komendanta wojewódzkiego policji), które dokonają weryfikacji i oceny pracy strażników. – Przyznanie straży certyfikatu oznacza, że jednostka w ocenie wojewody właściwie wypełnia powierzone jej obowiązki. Angażuje się w działania profilaktyczne, współpracuje z mieszkańcami i policją, kompleksowo dba o porządek publiczny w zakresie powierzonych jej uprawnień, nie koncentrując się na ujawnianiu i ściganiu jedynie wybranych rodzajów wykroczeń – wyjaśnia Małgorzata Woźniak z MSW.
W nadawaniu certyfikatów chodzi przede wszystkim o poprawę wizerunku tej formacji. Jej reputację mocno nadszarpnął zeszłoroczny raport Najwyższej Izby Kontroli, która stwierdziła, że „aktywność prewencyjna i represyjna niektórych straży gminnych czy miejskich niemal w całości koncentruje się na obsłudze fotoradarów”. Z kolei w raporcie CBOS z 2013 r. dotyczącym prestiżu zawodów przedstawiciele straży miejskich i gminnych nawet nie załapali się do zestawienia. Są tam za to np. strażacy (87 proc. poważania społecznego) czy policjanci (53 proc.).
Strażnicy liczą, że uzyskanie certyfikatu podniesie prestiż jednostki, uwiarygodni ich działania w oczach mieszkańców i przekona władze samorządowe do dalszego utrzymywania formacji. Ale próba uzyskania certyfikatu – zamiast pomóc – może zaszkodzić. Przekonali się o tym strażnicy z Gdyni, którzy brali udział w pilotażu programu (przeprowadzonym w II półroczu 2014 r.) wspólnie z kolegami z Gdańska i ze Starogardu Gdańskiego. Jak dowiedzieliśmy się w MSW, wymogi spełniły tylko straże z Gdańska oraz ze Starogardu.
– Wniosek nie został pozytywnie zweryfikowany, gdyż wykroczenia drogowe ujawnione przez Straż Miejską w Gdyni przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji stanowią 60 proc. ogółu wykroczeń, natomiast wymóg obligatoryjny standardu określa, że nie może on być wyższy niż 49 proc. – przyznaje Danuta Wołk-Karaczewska, rzeczniczka gdyńskiej straży. Tłumaczy, że trudno jest sprostać takiemu wymogowi, gdyż strażnicy nie decydują o tym, z jaką sprawą przychodzą do nich mieszkańcy. – Prawie 90 proc. zgłoszeń gdynian dotyczy spraw związanych właśnie z wykroczeniami drogowymi, począwszy od parkowania w miejscu niedozwolonym po blokowanie chodnika czy bramy – dodaje.
Nie wszystkim miastom pomysł standaryzacji pracy strażników się podoba. – Nie da się narzucić ogólnopolskich modeli, bo każda straż miejska działa w określonym środowisku związanym ze specyfiką danego miasta. Żaden certyfikat nie będzie więc wpływać na jej wizerunek – uważa Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa.
Zamykają komendy, oszczędzają pieniądze
Likwidacja straży miejskiej lub gminnej była jednym z najczęściej przewijających się tematów podczas zeszłorocznych wyborów samorządowych. Teraz lokalne władze przechodzą do działania, a komendy znikają w kolejnych gminach.
Na początku marca decyzję taką podjęli radni Pisza. Burmistrz miasta Andrzej Szymborski już miesiąc wcześniej wnioskował o rozwiązanie tamtejszej straży, jednak udało mu się to dopiero za drugim podejściem. Miasto szacuje, że dzięki likwidacji komendy rocznie zaoszczędzi ok. 700 tys. zł.
Nowo wybrana burmistrz Czerska właściwie zaczęła swoje rządy od likwidacji tamtejszej straży, co było jej główną obietnicą w kampanii wyborczej. Jolanta Fierek wręcz określała czerską formację jako „maszynkę do zarabiania pieniędzy na fotoradarach”. Strażnicy miejscy zasłynęli próbą ukarania mandatem (na podstawie zdjęcia z fotoradaru) właściciela samochodu, którego auto było wiezione na lawecie.
Na milion złotych oszczędności liczą radni Skarżyska-Kamiennej. Jak przekonują władze tego 50-tysięcznego miasta, likwidacja straży miejskiej – mimo negatywnej opinii komendanta wojewódzkiego policji – to element programu oszczędnościowego, który musiało wdrożyć miasto w związku z trudną sytuacją finansową.
Do końca kwietnia zniknąć ma też straż w Białogardzie. Tamtejszy komendant już nawet otrzymał trzymiesięczne wypowiedzenie i nie musi przychodzić do pracy. Sprawa się jednak skomplikowała, bo – jak doniosły lokalne media – pod koniec zeszłego tygodnia wojewoda zawiesił wykonanie uchwały do czasu wyjaśnienia, czy kwestia likwidacji straży była konsultowana ze związkami zawodowymi.
Kolejne gminy robią przymiarki do ewentualnej likwidacji. W lutym w gminie Jasło odbyło się referendum w tej sprawie. Za likwidacją straży miejskiej było 5708 mieszkańców, przeciwko – 372. Mimo to strażników uratowała zbyt niska frekwencja. Zabrakło około 2 tys. głosów, by referendum było wiążące.
Podobna dyskusja toczy się obecnie w Gołdapi, gdzie funkcjonowanie strażników kosztuje lokalny budżet ok. 300 tys. zł rocznie. Mieszkańcy podejmą decyzję w tej sprawie podczas głosowania, które wstępnie zaplanowano na maj, być może równolegle z wyborami prezydenckimi.