Centralna Baza Rachunków to, potencjalnie, kolejne narzędzie nadzoru nad obywatelami. Skupienie informacji o posiadanych rachunkach w jednym miejscu na pewno ułatwi pracę niektórym organom (choćby urzędom skarbowym czy policji), ale będzie też miało swoją cenę. Im większa i ciekawsza baza, tym większe ryzyko wycieków czy nieuprawnionego użycia danych. Dlatego, jak zawsze, dla oceny projektu kluczowy będzie test proporcjonalności: czy rzeczywiście te wszystkie dane muszą się znaleźć w jednym miejscu? Czy nie ma innego sposobu na ułatwienie życia urzędnikom? Jeśli Centralna Baza Rachunków przejdzie ten test, kluczowe stanie się zadbanie o to, by były w niej gromadzone tylko niezbędne dane (np. bez informacji o dokonywanych transakcjach finansowych czy wysokości zgromadzonych środków). Równie ważne jest ograniczenie dostępu do bazy: nie wyobrażam sobie, żeby takiego sprawdzenia mógł dokonać szeregowy pracownik skarbówki czy innego urzędu.
Skarbówka, komornicy sądowi i wiele innych podmiotów już bez problemu ustalą, gdzie Polacy trzymają pieniądze. Rządzący projektują specjalną bazę wiedzy o naszych kontach.
Skarbówka, komornicy sądowi i wiele innych podmiotów już bez problemu ustalą, gdzie Polacy trzymają pieniądze. Rządzący projektują specjalną bazę wiedzy o naszych kontach.
Jak ustalił DGP, ekspercki zespół złożony z przedstawicieli resortów spraw wewnętrznych i finansów oraz prokuratora generalnego przygotował założenia do projektu ustawy o Centralnej Bazie Rachunków. Jak czytamy w uzasadnieniu, „ideą przyświecającą przyszłej regulacji jest zwiększenie przejrzystości i bezpieczeństwa funkcjonowania rynku finansowego”. Co to oznacza, możemy przeczytać niewiele dalej: „Usprawnienie działań organów kontroli skarbowej, organów podatkowych, organów celnych, organów egzekucyjnych prowadzących egzekucję administracyjną należności pieniężnych i podmiotów publicznoprawnych uprawnionych do żądania wykonania obowiązków o charakterze pieniężnym w drodze egzekucji administracyjnej, organów informacji finansowej, KNF, komorników sądowych”. Niniejszy cel w dokumencie jest pogrubiony i podkreślony.
Poszukiwanie skarbu
Obecnie w wielu przypadkach organom nawet nie opłaca się poszukiwać innych – od tych oczywistych – kont dłużnika. Takie poszukiwania mogą bowiem kosztować więcej niż warta jest ewentualnie ściągnięta należność. Po wprowadzeniu Centralnej Bazy Rachunków to ma się zmienić: uprawnione podmioty dostaną informację w ciągu pół godziny. Wiele instytucji zostanie bowiem zobowiązanych do przekazywania danych do systemu (patrz grafika).
Dzięki temu – jak czytamy w dokumencie – skorzystają też zwyczajni Polacy. A to dlatego, że za niewielką opłatą dostęp do danych będą mogli uzyskać także spadkobiercy oraz komornicy sądowi.
Projektodawca stanowczo podkreśla, że celem regulacji nie będzie istotna zmiana przepisów określających zakres uprawnień organów publicznych ani zakresu tajemnic służbowych, w tym tajemnicy bankowej oraz ubezpieczeniowej. Chodzi wyłącznie o usprawnienie dostępu do danych, które już teraz teoretycznie urzędnicy mogą pozyskać.
Jak jednak pokazuje praktyka, obecne rozwiązania zawodzą: są kosztowne, czasochłonne i nie uwzględniają realiów rynkowych, przez co problemy stwarza np. pozyskiwanie informacji o środkach zgromadzonych w ramach polis ubezpieczeniowych.
Opór materii
Ekspertom te zapewnienia nie wystarczają. Jak mówią: skoro państwo zakłada, że obywatel może chcieć ukrywać pieniądze, to obywatel ma prawo zakładać również, że ktoś będzie nadużywał możliwości kontroli.
– Centralna Baza Rachunków da pracownikom administracji publicznej oraz urzędnikom bardzo szeroki dostęp nie tylko do aktualnie posiadanych rachunków, ale także do danych historycznych. Co więcej, baza umożliwi także wgląd w umowy ubezpieczenia z elementami inwestycyjnymi, a także dane osobowe, kontaktowe i inne gromadzone w ramach systemu – zwraca uwagę dr Mariusz Bidziński, partner w kancelarii Chmaj i Wspólnicy oraz wykładowca SWPS.
Projektodawca – zdając sobie sprawę z ogromu informacji, które będą przechowywane – zaznacza, że dostęp do bazy będzie ściśle reglamentowany. Podmioty uprawnione do otrzymania informacji nie będą miały bezpośredniego dostępu do systemu.
I to zapewnienie jednak w ocenie niektórych to zbyt mało.
– Ktoś to jednak będzie musiał obsługiwać. Co za różnica, czy pracownik urzędu skarbowego, czy ministerstwa? Ryzyko wycieku danych nadal wydaje mi się niewspółmiernie duże wobec korzyści – twierdzi Dorota Wolicka, wiceprezes i dyrektor Biura Interwencji i Organizacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Z tą oceną zgadza się Mariusz Bidziński. Jak mówi, ewentualne upowszechnienie choćby części danych z takiej bazy spowoduje ogromne niebezpieczeństwo dla obywateli i zagrozi obrotowi gospodarczemu.
– Cała koncepcja rodzi istotne pytanie o bezpieczeństwo danych oraz spektrum podmiotów, jakie będą miały do nich dostęp – podkreśla stanowczo dr Bidziński.
Rzecznik MSW Małgorzata Woźniak uspokaja, że to na razie wstępna wersja założeń.
– Wszystkie uwagi zostaną wysłuchane – deklaruje.
Im ciekawsza baza, tym większe ryzyko wycieków
Etap legislacyjny
Założenia do projektu
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama