Odkąd jestem rzecznikiem, to jestem dostępny pod telefonem komórkowym poza godzinami pracy w sądzie. Wielu moich kolegów i koleżanek też tak pracuje. Mamy świadomość, że informacja żyje dzisiaj bardzo krótko – mówi sędzia Waldemar Żurek.
Ewa Szadkowska: Czy przebieg zorganizowanej niedawno w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa konferencji rzeczników sądów napawa pana optymizmem? Wedle relacji uczestników nie zabrakło głosów, iż wyroki to nie produkty marketingowe, a rolą sądów nie jest zajmowanie się PR-em i dogadzanie dziennikarzom.
Waldemar Żurek, sędzia, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa: Jestem bardzo zadowolony z przebiegu konferencji i jej wymowy. To było spotkanie warsztatowe, robocze, bez udziału prezesów sądów i mediów. Chodziło o to, by każdy uczestnik mógł powiedzieć to, co czuje i myśli na ten temat. Jesteśmy u progu budowania nowych i nowoczesnych relacji z mediami. Oczywiście zgadzam się, że wyroki to nie produkty marketingowe i nie chodzi nam o PR, ale o dotarcie z jasnym i zrozumiałym przekazałem do wszystkich. Jednak wiemy, że poziom wiedzy o zawiłościach prawa, procedurach i sądach jest bardzo ograniczony. Przytoczone określenie -„dogadzanie dziennikarzom” nie jest dobre. Zależy nam, by dziennikarze dostawali profesjonalną pomoc w sądzie, a jeszcze bardziej zależy nam na współpracy z rzetelnymi, nie goniącymi za sensacją dziennikarzami, których przekaz nie tylko informuje, ale też edukuje.
ESZ: Czy poprawa komunikacji jest w ogóle możliwa bez dodatkowych nakładów finansowych? Bo na te chyba nie ma co liczyć.
WŻ: Oczywiście możemy bardzo dużo zrobić własnymi siłami, jednak żeby sędzia - rzecznik prasowy był skuteczny i dostępny dla mediów, musi mieć mniejszą liczbę spraw do orzekania. Kluczem do sukcesu jest też dobrze zorganizowane biuro prasowe. Spotkanie robocze, które odbyło się 4 grudnia było kolejnym krokiem w przygotowaniu i wprowadzaniu standardów pracy biur prasowych, które powinny działać w każdym sądzie. Wierzę, że możemy liczyć na pomoc Ministerstwa Sprawiedliwości i nie trzeba nam wiele, żeby sytuację zmienić.
ESZ: Przykład pana macierzystego Krakowa bywa wymieniany jako wzór dobrych relacji sądu z mediami. Jakie niestandardowe działania tam wdrożono?
WŻ: Nie chcę specjalnie chwalić rozwiązań przyjętych w Krakowie, znam inne dobre przykłady w całej Polsce. Natomiast ważne jest, by było 2 rzeczników prasowych. Jeden do spraw karnych i drugi do spraw cywilnych. Tak by zawsze w biurze prasowym była osoba dostępna dla dziennikarzy szukających informacji. Poza tym sędziowie sądzą, są na sali rozpraw, gdzie nie mogą odbierać telefonów, a czasami są też na urlopie. Niezbędny jest asystent prasowy. Niewątpliwie nowością jest przygotowany w Krakowie specjalny pokój dla dziennikarzy. Takie rozwiązanie doskonale sprawdza się w dużym sądzie. Każdego dnia przychodzą dziennikarze, którzy mogą tam skorzystać z komputera, napić się herbaty. Obok jest asystentka prasowa, która w każdej chwili może pomóc. Także dzięki temu dziennikarze widzą, że cenimy ich pracę, mamy dla nich czas, by tłumaczyć zawiłości prawa. To pozwala na zrozumienie i wzajemny szacunek do odmiennego stylu pracy. Dziennikarze mogą pisać prawdę, a nie kąsać po kostkach. Moim zdaniem to brak szacunku dziennikarzy do sędziów i sędziów do dziennikarzy wywołuje spiralę negatywnych ocen. Oczywiście zdarzają się dziennikarze, którzy potrafią jednym tekstem zniszczyć dobrą pracę sądu, ale nie wolno zrażać się takimi wypadkami.
ESZ: Czy pana zdaniem rzecznik sądu powinien być dostępny pod telefonem komórkowym poza godzinami pracy sądu? Bo podczas konferencji pojawiły się opinie, że to nierealne. Ale takie są oczekiwania współczesnych mediów.
WŻ: Odkąd jestem rzecznikiem, to jestem dostępny pod telefonem komórkowym poza godzinami pracy w sądzie. Wielu moich kolegów i koleżanek też tak pracuje. Nawet w weekendy wiele dzieje się w sądach, bo na przykład są tymczasowe aresztowania i sędziowie pełnią dyżury w pracy. Nie raz zdarzało mi się odbierać telefony od dziennikarzy czy udzielać wywiadu telewizyjnego w niedzielny poranek. Oczywiście zawsze będzie grupa osób, która ma inny styl pracy, ale mój czas pracy jest określony wymiarem zadań i jako rzecznik prasowy muszę liczyć się z tym, że cały czas powinienem być dostępny dla dziennikarzy. Nikt takiego stylu pracy nie narzuca, a ja się do niego przyzwyczaiłem. Informacja żyje dzisiaj bardzo krótko, a my żyjemy w świecie medialnym, musimy mieć tego świadomość. Nikt nie musi być rzecznikiem, jeśli tego nie akceptuje. Nikt też nikomu na siłę nie powierza tej funkcji. Wiem jak szybko działają współczesne media i podobnie myśli większość rzeczników prasowych sądów, którzy byli obecni na konferencji. Naszym zadaniem jest przekonanie nielicznych malkontentów.
ESZ: Czy sędziowie zazdroszczą policji tego, że w krótkim czasie poprawiła swój wizerunek w społeczeństwie?
WŻ: Możemy powiedzieć, że to rodzaj pozytywnej zazdrości, która może nas tylko zmotywować do działania. Niewątpliwie możemy się uczyć od policji profesjonalizmu oraz konsekwencji w realizacji projektu, który powstawał przez wiele lat i uwzględniał nieustannie zmieniające się i unowocześniające sposoby przekazu medialnego. Bardzo wiele możemy się nauczyć i chcemy to zrobić. Mamy jednak świadomość, że policja to scentralizowana instytucja i struktura zupełnie inna niż sądy. Sądy pełnią inną rolę niż policja i o ile łatwiej jest pochwalić się złapanym i doprowadzonym do aresztu przestępcą, o tyle o wiele trudniej wytłumaczyć, że sąd musi zwolnić go z aresztu, bo dowody zostały już zebrane, a waga czynu jest taka, że powinien odpowiadać z wolnej stopy.
Rozmawiała Ewa Szadkowska