Do tegorocznego egzaminu wstępnego na aplikację radcowską przystąpiło mniej osób niż w roku ubiegłym. Wprawdzie różnica nie jest znaczna, jednak już od pięciu lat utrzymuje się tendencja spadkowa.

Dariusz Sałajewski prezes Krajowej Rady Radców Prawnych / Media
Biorąc pod uwagę, iż wśród startujących do tegorocznego egzaminu byli też ci, którym nie udało się go zdać w latach poprzednich, uprawnione jest twierdzenie, że pęd młodych do wolnych zawodów prawniczych nieco słabnie. Jeśli nawet na etapie aspiracji słabnięcie to jest znikome, to już egzaminy na aplikację stanowią poważne wyhamowanie. W tym roku poprzeczkę wstępu na aplikację przekroczyła średnio mniej niż połowa zdających. Nadal jednak corocznie przybywa kilka tysięcy gotowych do świadczenia pomocy prawnej profesjonalistów. Ci, którzy już zdobyli uprawnienia do wykonywania tych zawodów, powstrzymują się nierzadko z wpisem na listy adwokatów czy radców prawnych, nie widząc szans na znalezienie pracy, a więc pozyskanie klientów. „
- Cóż mi z wpisu na listę, który gwarantuje mi jedynie to, że będę musiała płacić składki, nie mogąc nawet na nie zarobić – usłyszałem od młodej absolwentki aplikacji.
Podczas jednego ze ślubowań legitymujący się najlepszymi wynikami na aplikacji i egzaminie zawodowym młody radca prawny oświadczył z kolei, że zaraz występuje z wnioskiem o zawieszenie prawa wykonywania zawodu, bo zaproponowano mu pracę asystenta sędziego.
- Przynajmniej będę miał zagwarantowaną trzytysięczną pensję i opłacony ZUS – skwitował.
W zawodzie sędziowskim z kolei, pod względem liczby i wskaźników nasycenia, liderujemy w Europie. Stąd niewiele wakujących etatów sędziowskich, co dodatkowo ogranicza szanse przepływu do tego zawodu doświadczonych radców prawnych i adwokatów. Pisząc „dodatkowo ogranicza”, mam na myśli to, że Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie „produkuje” corocznie ponad setkę formalnie przygotowanych do wykonywania zawodu sędziego i ustawiających się w kolejce do wymierzania sprawiedliwości w imieniu RP.
Przewidziana, lecz – z powodu politycznej inercji – opóźniająca się reforma prokuratury nie spowoduje też zapewne wzrostu liczby zatrudnionych w tym zawodzie. Spodziewać się należy raczej wewnętrznej restrukturyzacji charakteru kompetencyjnego prokuratorów – głównie szczebla okręgowego.
Co wynika z powyższych spostrzeżeń? Można przyjąć, że od strony kadrowej stan polskiej Temidy jest stabilny. Widoczna nawet gołym okiem zdecydowana poprawa bazy lokalowej (choćby nowo budowanych czy też kompletnie zmodernizowanych siedzib sądów czy prokuratur) i wprowadzanie do obsługi wymiaru sprawiedliwości nowych technologii, czynią zasadnym wniosek, że zawodowa armia strażników i wojowników Temidy w naszym kraju jest nie tylko wystarczająco liczna, ale i dobrze uzbrojona. Dlaczego więc nie odnosi oczekiwanych sukcesów na frontach zmagań z utrzymującymi się niedomaganiami wymiaru sprawiedliwości?
Katalog niedomagań wymiaru sprawiedliwości – wszak nie tylko sygnalizowanych przez opinię publiczną i opozycję polityczną, ale i wielokrotnie przyznawanych przez sprawujących władzę – jest też stabilny, co w tym przypadku nie jest pozytywem. Przed szóstym już w rządzie obecnej koalicji ministrem sprawiedliwości staje szereg wyzwań podobnych do tych, które stały przed pierwszym z nich siedem lat temu. Przewlekłość postępowań sadowych, a także – w przypadku spraw karnych – przygotowawczych, wydaje się problemem nieokiełznanym, szczególnie wobec rosnącej z roku na rok liczby spraw trafiających do sądów powszechnych. Kroki mające odciążyć sądy, choćby
Poprzez rozszerzenie kompetencji notariuszy, okazały się zbyt drobne. Trzeba je wydłużyć i przyspieszać, rozszerzając być może krąg czynności, których wymaganą formę mogliby potwierdzać także adwokaci i radcowie prawni.
Alternatywne sposoby rozwiązywania sporów, jak chociażby mediacja – również pozasądowa – notuje się jako ułamki promila wszystkich postępowań.
Ciągle jesteśmy także wśród krajów spóźnionych, jeśli chodzi o podjęcie przez państwo wysiłku opłacania przedsądowej pomocy prawnej, której oczekują osoby ubogie. Jesteśmy co prawda w czołówce UE, jeśli chodzi o statystyczne nasycenie dostępem do pomocy prawnej świadczonej przez profesjonalistów (adwokatów i radców prawnych), ale równocześnie pozostajemy krajem, gdzie najczęściej strony nie są przed sądami reprezentowane przez profesjonalistów.
Ale systemowych mankamentów jest znacznie więcej: koszty procesów cywilnych nie różnią się w zależności od poziomu ich skomplikowania i czasu trwania, co też jest jednym z powodów ich bezkarnego przewlekania przez strony, przy anachronicznej praktyce orzeczniczej sądów w tym zakresie.
Egzamin kandydatów na sędziów, których rola w kontradyktoryjnym procesie sprowadzać ma się bardziej do śledzenia postępowania dowodowego inicjowanego przez strony, obejmuje część ustną. Ale kandydaci do zawodów adwokata czy radcy prawnego, których rola obejmuje wszak i retorykę, nie są poddawani egzaminowi ustnemu...
Nawet jeśli to jeszcze nie wszystkie kontuzje naszej Temidy, to i tak wystarczająco dużo jak na poziom oczekiwań, którym sprostać powinny środowiska polityczne znajdujące się u sterów władzy. Środowiska prawnicze nie mogą ustawiać się bowiem wyłącznie w kolejce oczekujących. Ich aktywność i inicjatywa nie powinny pozostawać lekceważone.