Sąd regionalny we Frankfurcie zawiesił działalność kalifornijskiej firmy Uber, producenta aplikacji na smartfony, który pozwala zwykłym kierowcom dorabiać na podwożeniu mieszkańców miast. Zdaniem sądu taksówkarze-amatorzy nie mają odpowiednich zezwoleń na oferowanie usług szoferskich.

W uzasadnieniu swojej decyzji sędzia podkreślił też, że zgodnie z niemieckim prawem indywidualni kierowcy, którzy nie posiadają stosowanej licencji, mogą podwozić pasażerów tylko w przypadku, gdy za podróż oczekują zapłaty nie wyższej niż wynosi jej koszt. Ponieważ taryfy oferowane przez Uber są niższe, współpracujący z firmą szoferzy muszą zakończyć swoją działalność. Prawnicy Uber zapowiedzieli już odwołanie od wyroku sądu.

Pozew przeciwko twórcom popularnego serwisu wniosło konsorcjum firm taksówkarskich Taxi Deutschland, które także oferuje aplikację umożliwiającą zamawianie taksówek. Decyzja sądu we Frankfurcie spotkała się zresztą z entuzjazmem ze strony korporacji zawodowych kierowców, niezadowolonych, że muszą konkurować z dużo tańszymi amatorami.

Uber, firma z siedzibą w San Francisco, operuje już w kilkudziesięciu krajach na świecie, a od sierpnia także w Polsce. Wprawdzie popularność serwisu szybko rośnie, ale w wielu miastach władze stawiają przeszkody prawne związane z presją ze strony korporacji taksówkarskich. Pasażerowie, którzy zamawiają transport poprzez aplikację, nie płacą bezpośrednio kierowcy. Płatność jest realizowana automatycznie z karty kredytowej po zakończeniu kursu (80 proc. otrzymuje kierowca, 20 proc. trafia do Uber).