Czy ważniejsze jest prawo pacjenta czy sumienie lekarza? Ważniejsze jest prawo, a możliwość niewykonania obowiązku przez lekarza wyjątkowa i wyraźnie warunkowa. Jeżeli człowiek nie potrafi lub nie chce zaakceptować tego rodzaju prawa, powinien poszukać innego zawodu – pisze prof. Teresa Gardocka.

Trudno przyjąć do wiadomości, że niektórzy renomowani prawnicy sami wierzą w to, co mówią na temat klauzuli sumienia. A mówią rzeczy przedziwne. Że korzystanie z klauzuli sumienia, to prawo każdego obywatela, zagwarantowane Konstytucją RP, że te ustawy, w których klauzula zapisana jest wyraźnie, w gruncie rzeczy stanowią jej ograniczenie, a nie tworzą żadnego szczególnego uprawnienia. Oznacza to, że grupy zawodowe, które mają zapisaną w ustawie klauzulę sumienia są w gruncie rzeczy w gorszej sytuacji niż wszyscy inni, których sumienia nie doznają żadnego ograniczenia w sferze działania zawodowego. Rzecz równie oryginalna jak nie znajdująca żadnego oparcia w prawie. Z pewnością zapisanie prymatu sumienia nad powszechnie obowiązującym prawem wymagałoby wyraźnej normy ustawowej, określającej zakres tego prymatu, w przeciwnym bowiem razie działalność zawodowa podlegałaby nie prawu a tylko sumieniu człowieka. A że działalność zawodowa jest z reguły nastawiona na innych ludzi i odbywa się w ich interesie, nikt nie mógłby być pewien, czego może oczekiwać od innych w sferze ich działalności zawodowej. Zdany byłby całkowicie na ich sumienie, zaś sumienia, jak pokazały ostatnie przypadki medyczne, bywają bardzo różne. Wrażliwość na nieszczęście także bywa różna, a są tacy, którzy mają ją wyłącznie w odniesieniu do siebie (własnego sumienia).

Szczególnie w dobie zaawansowanych procedur medycznych, w możliwych medycznie i dopuszczalnych prawnie działaniach lekarzy pojawia się wiele kwestii wiążących się bezpośrednio z oceną moralną, z reguły uwarunkowaną religijnie. Klauzula sumienia w tej sferze pozwala zachować wolność sumienia, ale nie kosztem pacjenta. I po to znalazła się w ustawie. W sytuacji konfliktu czyjegoś prawa i zawodowego obowiązku lekarza prawo pozwala lekarzowi obowiązku nie wykonać. Wymaga jednak, by lekarz nie naruszył dobra pacjenta, wskazując mu możliwość skorzystania z zagwarantowanego ustawą prawa gdzieindziej. Gdyby rozważać, czy ważniejsze jest prawo pacjenta czy sumienie lekarza, trzeba powiedzieć, że ważniejsze jest prawo, a możliwość niewykonania obowiązku przez lekarza wyjątkowa i wyraźnie warunkowa. Jeżeli człowiek nie potrafi (nie chce) zaakceptować tego rodzaju prawa, powinien poszukać innego zawodu, przy wykonywaniu którego sumienie jego nie byłoby zbyt często narażone na szwank. Ci zaś, którzy chcą bronić swego światopoglądu, religijności, nawracać innych, powinni to robić poza obowiązkami zawodowymi.

W pluralistycznym państwie prawo liczy się z tym, że sumienia obywateli różnią się między sobą. Są oczywiście takie państwa, gdzie wyraźnie panuje dyktatura określonego sumienia. Być może i u nas dla niektórych lekarzy i prawników byłby to stan pożądany. Być może walczą nie o prawo do własnego sumienia ale o to, by stało się ono sumieniem jedynie obowiązującym. Warto to sobie uświadomić.

Dziś w Polsce wydaje się, że to, czego nie udało się osiągnąć drogą ustawową – poprzez zmianę przepisów o dozwolonym w określonych sytuacjach przerwaniu ciąży – usiłuje się w pewnych środowiskach, zarówno medycznych jak prawniczych, osiągnąć nową interpretacją prawa lub ustanowieniem prymatu sumienia nad prawem. Dowiadujemy się, że aborcja nigdy nie jest legalna, a wymienione w ustawie przypadki tylko wyłączają karalność lub co najwyżej stanowią swoisty kontratyp. Dowiadujemy się, że wskazanie lekarza (ośrodka), gdzie aborcja zostanie dokonana, jest pomocnictwem do zabicia człowieka, zaś poinformowanie o tym pacjentki jest podżeganiem do aborcji (która nie jest legalna, a tylko prawo zawiera kontratyp). Interpretacje są coraz bardziej interesujące i coraz dalsze od prawa, byle tylko sumieniu własnemu nie zaszkodzić. Tylko ono wydaje się ważne, chociaż gdzieś podskórnie czuje się, że zapewne bardziej niż o komfort własnego sumienia chodzi o kontrolę nad sumieniami innych.

Konstytucja przewiduje wolność sumienia w granicach prawa. Ustawy określają owe granice. Nikt nie stanowi ich sam dla siebie w działalności zawodowej. Gdyby przyjąć, że może to robić, stanowiłby o granicy wolności sumienia dla siebie i zarazem o granicach prawa innych.

Pierwszy raz klauzula sumienia pojawiła się w Polsce przy obowiązku służby wojskowej. Poborowi mogli mianowicie wnosić o służbę zastępczą. I nie decydowali o tym prawie sami. Musieli wykazać, że takie są ich przekonania. Nie było to wcale łatwe.

Dziś wystarczy się nawrócić, by rościć sobie prawo do kontrolowania sumienia innych. Lekarze, pielęgniarki i położne uzyskali prawo do klauzuli sumienia dzięki rozumieniu ustawodawcy, że sumienia gwałcić nie można. Chcą więcej – chcą prawa do rządzenia sumieniami innych. Chcą zabrać im ich prawa, poprzez uniemożliwianie realizacji wynikających z ustawy uprawnień. Każdy może wskazywać na niedostatki czy wręcz wady regulacji prawnych, ale niepodporządkowanie się tym regulacjom we mgle klauzuli sumienia, jest zwykłym nadużyciem, nawet nie nieposłuszeństwem obywatelskim.

Dobrze, że zapadły już decyzje, które takie uzurpacje prawa potępiły.

Prof. Teresa Gardocka, prawnik, Prorektor ds. Współpracy Międzynarodowej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej

Jak prawo innych państw reguluje kwestię klauzuli sumienia? Czytaj na stronie gazetaprawna.pl