Głosowanie w sprawie uchylenia immunitetu byłemu szefowi CBA, który miał dopuścić się szeregu nadużyć, to kolejka znaków zapytania: czy marszałek Sejmu naruszyła prawo? Czy posłowie nie znają podstawowych przepisów? Czy regulamin Sejmu ma pójść pod gilotynę?

Jak powiedział Jan Kott „skazani jesteśmy na politykę”. Nie było to odkrycie na miarę Krzysztofa Kolumba, ale trafne stwierdzenie. Dobrze by było, aby jeszcze polityka skazana była na obywateli, a politycy pamiętali o tym, że obywatele (którzy dali im życie na Wiejskiej) mają prawo przyglądać się, co posłowie wyczyniają w Sejmie.

Jawność to fundament

Dlatego też posiedzenia izby są jawne. Taka jest zasada wynikająca zarówno z art. 113 konstytucji, jak i art. 172 regulaminu Sejmu. Przepisy obu tych aktów wskazują jednak, że Sejm może uchwalić tajność obrad, ale tylko pod warunkiem, że wymaga tego dobro państwa. Z tej furtki skorzystał i utajnił obrady w głośnej ostatnio sprawie głosowania nad uchyleniem immunitetu posła Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA.

Do odebrania immunitetu zabrakło jednak 15 głosów. Wiadomo czyich, ponieważ wkrótce po przeprowadzeniu głosowania marszałek Sejmu przekazała posłom hiobową wieść, że „imienne wyniki głosowania zostaną odtajnione”. Wzbudziło to oburzenie. Posłowie szli bowiem na posiedzenie w przekonaniu, że imienne wyniki głosowania, tak jak całe posiedzenie – są tajne.

Tymczasem konstytucja i regulamin Sejmu mówią jedynie o tajności obrad, nie dotykając kwestii, czy uchwała w tej sprawie rozciąga się na głosowanie. Prawo milczy, a konstytucjonaliści i parlamentarzyści różnie interpretują ten przypadek.

- To skandaliczne zdarzenie. Ujawnienie imiennych wyników głosowania to zabieg czysto polityczny. Sejm podejmuje bowiem uchwałę w sprawie utajnienia obrad przed całą izbą. Nie może więc marszałek i prezydium Sejmu rozstrzygać o ujawnieniu tego, kto jak głosował w gronie kilku osób, za zamkniętymi drzwiami. Tak jak w sądzie nie ujawnia się (poza zdaniem odrębnym), który sędzia jak głosował w danej sprawie – tłumaczy prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

- Głosowanie jest częścią obrad. Posłowie mogli więc liczyć, że imienne wyniki głosowania w sprawie objętej tajnością obrad, również będą niejawne. Ich oburzenie jest zatem zrozumiałe – wskazuje również prof. Dariusz Dudek, konstytucjonalista z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. I wyjaśnia, że utajnienie wyników głosowania wpływa na nieskrępowane podjęcie decyzji co do sposobu głosowania w danej sprawie, zgodnie z własnym przekonaniem, a nie – nie mającą żadnego zaczepienia w prawie – dyscypliną klubową.

- Można też wywodzić tajność wyników głosowania przez analogię do wyborów powszechnych – uważa jeden z posłów partii rządzącej, chcący zachować anonimowość.

Są jednak i poglądy przeciwne.

- Konstytucja dopuszcza tajność obrad. Pojęcie „obrady” nie może być zaś rozszerzane na głosowanie. Generalną bowiem zasadą jest jawność, a zwłaszcza głosowań. Posłowie powinni znać konstytucję. Konwent, który to rozumiał, kierował się ustawą zasadniczą. Ponadto, w regulaminie Sejmu osobno jest uregulowana kwestia obrad, a osobno głosowania. To świadczy o tym, że są to odrębne elementy. Dla posłów powinno być zatem zrozumiałe, że imienne wyniki głosowania będą jawne. Jak inaczej chcieliby rozumieć swój związek z wyborcami? - pyta retorycznie dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Tajemnica konwentu

Problem też w tym – zdaniem części posłów - że konwent seniorów uznał jawność głosowania na dzień przed obradami i zachował tę wiadomość dla siebie. Posłowie zaś dowiedzieli się o tym dopiero po oddaniu głosu.

Kiedy to marszałek Sejmu sprowokowana wnioskiem posła Przemysława Wiplera o odtajnienie wyników głosowań, poinformowała o tym, że sprawa została już przesądzona na konwencie seniorów i wkrótce jak na dłoni wszystkim będzie wiadome, kto jak zagłosował.

Zdaniem prof. Dariusza Dudka poinformowanie posłów o upublicznieniu imiennych wyników głosowania już po jego przeprowadzeniu, to nieparlamentarna postawa.

- Jest to decyzja polityczna prowadząca do uruchomienia odpowiedzialności politycznej wobec posłów, którzy głosowali nie po myśli klubu – mówi wprost.

Prof. Marek Chmaj uważa zaś, że decydowanie w tym zakresie na konwencie seniorów jest w ogóle nieporozumieniem.

- Konwent seniorów nie może zmieniać decyzji całej izby odnośnie przeprowadzenia obrad w trybie tajnym. Podanie na tacy, kto jak zagłosował narusza konstytucję i regulamin Sejmu – łapie się za głowę.

Niejasny regulamin

- Trzeba więc zmienić regulamin Sejmu. Wyodrębnić fazy obrad, żeby wyeliminować domniemania – proponuje jeden z posłów. Ale i tu jest spór, czy winnych jest kilka liter czy człowiek.

- To nie jest problem związany z treścią regulaminu Sejmu. On jest stosowany pomocniczo. O tym zaś jak go rozumieć na bieżąco, ostatecznie decyduje marszałek Sejmu i większość sejmowa. Problemem jest więc interpretacja przepisów przez marszałka Sejmu i praktyka – uważa poseł Przemysław Wipler (obecnie niezrzeszony).

- Regulamin rzeczywiście jest nieprecyzyjny, mówi jedynie o tajnych obradach. Resztę reguluje praktyka. O ujawnieniu wyników głosowań decyduje marszałek Sejmu i prezydium, którzy wchodzą w skład konwentu seniorów - wskazuje poseł Robert Kropiwnicki (PO). Jednak uważa, że regulaminu nie należy ruszać.

- Każde uszczegółowienie może wywołać negatywny skutek. Obecne rozwiązanie jest dobre, pozostawiając tę decyzję w gestii marszałka sejmu i prezydium.

Prof. Marek Chmaj także nie naciska na zmianę regulaminu. - Żeby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, trzeba takie zachowania napiętnować, a nie zmieniać regulamin. Należy powiedzieć jasno: konwent seniorów przekroczył swoje uprawnienia – podkreśla.

- Od dawna widzę konieczność zmiany regulaminu Sejmu i to w znacznie szerszym zakresie – mówi z kolei Józef Zych, były marszałek Sejmu.

Dodaje, że w tej zaś kwestii także należałoby wyjaśnić na poziomie regulaminu problem jawności i tajności obrad i głosowań, żeby nie było takich wątpliwości. Przyznaje jednak, że gdyby to on prowadził te obrady, również opowiedziałby się za jawnością głosowania.

- Na jakiej podstawie posłowie mogli przypuszczać, że wyniki będą tajne? – rzuca pytanie. I dodaje też, że jak tu się dziwić, że posłowie nie znają dobrze regulaminu Sejmu, skoro prezydium Sejmu skupia się na takich drugorzędnych kwestiach, jak przekroczenie przemówienia o minutę.

Dobro państwa

Jak w pierwszych zdaniach tekstu - zasadą jest jawność, a obywatele powinni wiedzieć o poczynaniach władzy. Dlatego też bez skrupułów ujawniono choćby listę agentów. Dlaczego więc utajniono obrady w sprawie uchylenia immunitetu Kamińskiemu? Eksperci mają poważne wątpliwości, czy rzeczywiście uzasadnione było wydawanie sporej sumy z państwowej kasy na to posiedzenie. Właśnie bowiem ze względu na dobro państwa obrady w tej sprawie powinny być jawne.

- Utajnienie obrad może być spowodowane wyłącznie koniecznością zadbania o dobro państwa. Choć i tu na ogół brakuje konsekwencji, ponieważ utajnia się zazwyczaj złe praktyki. Plaga ograniczania dostępu obywateli do informacji jest poważnym zagrożeniem dla państwa demokratycznego. Tajność była zasadą w państwach totalitarnych. Nie możemy iść w tym kierunku – alarmuje dr Ryszard Piotrowski.

I dodaje, że jego zdaniem przedmiot tych obrad nie miał nic wspólnego z dobrem państwa. - Zamykanie drzwi w takim przypadku prowadzi do narastania domysłów wśród społeczeństwa i prowokuje plotki. Utajnienie tych obrad mogło przynieść więcej szkód, niż pożytku – zwraca uwagę. Podobnie poseł Wipler przyznaje, że nie widzi powodu, dla którego obrady były tajne. - Nie było na tym posiedzeniu niczego takiego, czego nie powinna poznać opinia publiczna – przyznaje.