Inaczej nawet Sąd Najwyższy nie uratuje przed zapłatą za naruszenie dóbr osobistych. Sprawę wygrał lekarz, który być może nie potrafił biegle wykonywać wszystkich operacji, a nie ten, który pisał o tym dyrekcji szpitala.
A. S. był lekarzem Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala Powiatowego. Miał jednak problem: nie potrafił wykonywać operacji kleszczowych. A to z czasem wywołało niezadowolenie innych lekarzy, którzy w sytuacjach krytycznych musieli asystować przy tego rodzaju zabiegach. Ten brak lekarz rekompensował co prawda stosując u pacjentek metodę Kristellera. Nie było to jednak najszczęśliwsze rozwiązanie, ponieważ we współczesnym położnictwie metoda ta uznawana jest za niedopuszczalną.
Szukając pozytywnych aspektów: doktor posiadał umiejętność odbierania porodów z użyciem wyciągacza próżniowego. Kłopot jednak w tym, że wyciągacza nie było na wyposażeniu szpitala.
Bunt kolegów
Koledzy ze szpitala wytykali mu również zbyt pochopne kwalifikowanie pacjentek do zabiegu operacyjnego cięcia cesarskiego. Postawili wręcz ultimatum, że albo ze szpitala odejdzie on, albo oni. W końcu sprawą zajął się przełożony lekarza. Zakomunikował mu, że lekarze z oddziału nie chcą z nim dłużej współpracować i zasugerował dobrowolną rezygnację z pracy. Lekarz napisał do dyrektora szpitala, że rozważa skierowanie sprawy na drogę sądową celem wyjaśnienia powodów wymuszania na nim rezygnacji pracy.
Odpisał też przełożony A. S. Napisał dyrektorowi, że A. S. pomimo II stopnia specjalizacji nie umie wykonać operacji kleszczowych, a brak tej umiejętności kompensuje zakazanym zabiegiem Kristellera. To zaś uniemożliwia pełnienie samodzielnych dyżurów na oddziale. Ponadto zarzucił doktorowi zbyt pochopne i nieuzasadnione wskazaniami medycznymi decyzje o wykonaniu cięcia cesarskiego.
Do sporu dołączyła też konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii, która przeprowadziła kontrolę szpitala. Nie stwierdziła jednak wypadków nadużywania przez A. S. cięcia cesarskiego, zauważyła natomiast, że lekarz, który posiada specjalizację w dziedzinie położnictwa i ginekologii, powinien posiadać umiejętność ukończenia porodu drogą operacyjną cięcia cesarskiego przy zastosowaniu operacji kleszczowej lub wyciągacza próżniowego. Wskazała, że wybór metody należy do lekarza i zależy od doświadczenia, jakie posiada. To obowiązkiem szpitala jest natomiast zabezpieczenie zespołowi lekarskiemu możliwości udzielania pomocy medycznej zarówno przy zastosowaniu wyciągacza, jak i operacji kleszczowej. Mimo to, A. S. nie dostał już dyżurów. Udał się na bezpłatny urlop, a po powrocie chciał normalnie wrócić do pracy.
Dyrektor szpitala poinformował go jednak, że do czasu zaopatrzenia oddziału w wyciągacz próżniowy nie może on pełnić samodzielnych dyżurów. Konflikt zaognił się, gdyż przełożony lekarza sprzeciwił się dyrekcji. Nie wyszedł jednak na tym najlepiej, gdyż to z niego szpital zrezygnował. A. S. został zaś ordynatorem.
Sprawa trafiła jednak do sądu. A. S. pozwał bowiem przełożonego o ochronę dóbr osobistych, domagając się od niego przeprosin z tytułu naruszenia jego czci.
Sąd okręgowy oddalił powództwo. Uznał, że roszczenie to nie znajduje oparcia w art. 23 i 24 par. 1 kodeksu cywilnego. W ocenie sądu przełożony miał prawo wyrazić swoje wątpliwości co do trafności podejmowanych przez lekarza decyzji. Ostateczne zaś rozwiązanie konfliktu w szpitalu, w wyniku którego to powód objął kierownictwo oddziału, nie pozwala uznać, aby jego dobre imię i cześć zostały naruszone.
Mężczyzna nie ustąpił i wniósł apelację.
Udowodnić zarzuty
Sąd Apelacyjny zmienił wyrok uwzględniając częściowo powództwo. Nakazał pozwanemu przeproszenie powoda za nieprawdziwe wypowiedzi i zasądził od pozwanego kwotę 1 000 zł na rzecz organizacji pożytku publicznego.
Sąd uznał przeciwnie niż sąd I instancji: że dobra osobiste A. S. zostały naruszone. Przekazywanie dyrektorowi szpitala przez ordynatora faktów nieprawdziwych dotyczących praktyki zawodowej lekarza co do zasady naruszało jego dobre imię i godność. To pozwany powinien wykazać, obalając domniemanie bezprawności przewidziane w art. 24 k.c., że jego działanie bezprawne nie było. Nie wykazał zaś tego. Pomawianie lekarza o nadużywanie operacji cesarskiego cięcia było bezprawnym naruszeniem jego dóbr osobistych i uzasadniało udzielenie mu ochrony prawnej przez uwzględnienie żądania złożenia oświadczenia skierowanego do dyrektora szpitala, w formie, w jakiej doszło do takiego naruszenia. Pozwany ordynator wniósł skargę kasacyjną.
Sąd Najwyższy oddalił ją jednak. Wskazał, że prawidłowa była ocena sądu apelacyjnego, że postawienie lekarzowi tego rodzaju zarzutów, związanych z jego praktyką zawodową, stanowiło naruszenie jego dóbr osobistych. Przełożony lekarza, mógł oczywiście ocenić krytycznie sposób jego działania i stwierdzić, że nie posiada on umiejętności ukończenia porodu operacją kleszczową. Tego rodzaju działanie nie stanowiło działania bezprawnego. Nie można jednak na tej podstawie wyprowadzić wniosku, że sporządzenie przez przełożonego pisma nie było działaniem bezprawnym bez względu na inne nieprawdziwe stwierdzenia, które zawierało. Pozwany nie wykazał, że jego działanie naruszające dobra osobiste powoda nie było bezprawne. Przed postawieniem takich - jak zawarte w liście do dyrekcji - zarzutów powinien ustalić, czy takie fakty istotnie miały miejsce. Było to obiektywnie możliwe, skoro takich ustaleń, które nie potwierdziły zarzutów stawianych A. S., dokonał konsultant wojewódzki. Skoro pozwany tego zaniechał, to jego działaniu można przypisać niedbalstwo.
Wyrok Sądu Najwyższego z 4 grudnia 2013 r., sygn. akt II CSK 153/13