Trzeciej Rzeszy nie ma już od 69 lat, ale przepisy dotyczące zabójstwa przyjęte w czasach hitlerowskiej dyktatury obowiązują w Niemczech do dziś.

Zgodnie z pozostającą w mocy ustawą z 1941 roku jest bardziej prawdopodobne, że kobieta, która zabije swojego męża, zostanie skazana za zabójstwo, niż mąż, który pobił swoją żonę ze skutkiem śmiertelnym. Jak wyjaśnia Niemieckie Stowarzyszenie Prawników, naziści uznawali za mordercę kogoś, kto zabija „perfidnie” lub „podstępnie” (heimtückisch).

Oznacza to też, że jest mniejsze prawdopodobieństwo, że na karę dożywocia za zabójstwo zostanie skazany mężczyzna, który przez lata fizycznie znęca się nad swoją żoną i końcu doprowadza do jej śmierci, niż na pięć lat więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci. Bo przecież dla nazistów nie było nic „perfidnego” czy „podstępnego” w spowodowaniu takiej śmierci.

Przewodniczący komisji ds. karnych Niemieckiego Stowarzyszenia Prawników dr Stefan Koenig tłumaczy, że w Trzeciej Rzeszy zabójcę definiowano jako osobę perfidną, natomiast okoliczności zbrodni nie traktowano jako rozstrzygające. – W niemieckim prawie za winnego zabójstwa uznawany jest ktoś, kto wykorzystuje moment bezbronności ofiary i jej brak świadomości niebezpieczeństwa – mówi Koenig.

Z danych statystycznych wynika, że w Niemczech kobiety, które padają ofiarami przemocy ze strony mężów znacznie częściej otrzymują wyroki za zabójstwo niż agresywni mężczyźni, którzy pobili swoje żony ze skutkiem śmiertelnym bez żadnego poczucia zagrożenia. Dobrą ilustracją tej prawidłowości jest sprawa Marianne Bachmeier skazanej za zabójstwo mordercy swojej córki w 1981 roku. Sąd orzekł wówczas, że pomimo traumy spowodowanej śmiercią dziecka, kiedy kobieta wystrzeliła broń jej ofiara nie była świadoma, że jest w niebezpieczeństwie (do zdarzenia doszło bowiem na sali sądowej). A zatem czyn ten należało zakwalifikować jako zabójstwo. Zarzut został ostatecznie cofnięty, ale zasada, że zabicie osoby, która się tego nie spodziewa, zawsze jest zabójstwem, nadal obowiązuje.

Natomiast w innej sprawie mężczyzna został skazany jedynie na osiem lat więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci osoby, która sama wyraziła zgodę na śmierć. W 2001 roku Armin Meiwes opublikował w internecie ogłoszenie, że poszukuje kogoś „do zabicia i pożarcia”. O tym, że nie był to czarny humor przekonała się osoba, która przyjęła propozycję. Sąd stwierdził, że ponieważ ofiara zgodziła się na śmierć, w tym zabójstwie nie było nic „perfidnego” czy „podstępnego”.

Wielu wybitnych prawników takich jak dr Koenig uważa, że obowiązujące dziś w Niemczech prawo sankcjonuje niesprawiedliwość i musi zostać zmienione na wzór przepisów anglosaskich.

EŚ/Źródło: BBC