Wśród osobliwości prawniczych można znaleźć dość dziwaczną teorię, zakładającą racjonalność ustawodawcy. Z grubsza polega to na tym, że przyjmuje się założenie, że tworzący prawo jest racjonalny, a więc tworzone przez niego akty prawne także. Czyli oparte na logicznym rozumowaniu, naukowych metodach, dobrze zaplanowane.
Jak to wygląda w praktyce? Przykład z ostatnich dni – sprawa Trynkiewicza. Przypomnijmy: ćwierć wieku temu, w gorących czasach przełomu, racjonalny Sejm uchwalił amnestię, w ramach której wyroki kary śmierci zamienił na 25 lat więzienia. Po dwudziestu czterech latach media ujawniły, że mordercy czwórki dzieci i pedofilowi Mariuszowi Trynkiewiczowi wkrótce skończy się odsiadka, bo z racji tamtej amnestii zmniejszono mu karę. Racjonalny ustawodawca myślał, myślał i wymyślił, że uchwali specjalne prawo, które pozwoli trzymać w zamknięciu Trynkiewicza już po odbyciu przez niego kary. Prawo uchwalono, a gdy już weszło w życie i zastosowano je w praktyce, okazało się, że... nie zadziałało. Sąd na wczorajszym posiedzeniu nie uznał bowiem sprawy za oczywistą i nakazał przesłuchanie świadków, a tym samym odroczył rozstrzygnięcie. Co oznacza, że Trynkiewicz opuści więzienie.
Jaki mamy bilans tej racjonalności ustawodawcy? Po pierwsze: specjalny akt prawny uchwalony na potrzeby jednego człowieka. Tak, jednego, bo choć ustawa teoretycznie ma działać w innych podobnych przypadkach, to skrojono ją pod ten konkretny przypadek. Po drugie: akt prawny, który łamie dwie naczelne zasady – że nie można karać dwa razy za to samo i nie można karać tylko za „prawdopodobieństwo” popełnienia przestępstwa. Możemy sobie mydlić oczy, że to sytuacja wyjątkowa, ale nie oszukujmy się – zrobiliśmy wyłom i trudno się łudzić, by państwo tam nie wlazło. Po trzecie: specjalna ustawa okazała się w praktyce funta kłaków warta, bo nie zadziałała.
I tyle by było o racjonalności prawa, gdyby sprawa nie była tak poważna. Trudno bronić jakichkolwiek praw Mariusza Trynkiewicza, bo czyny przez niego popełnione są tak ohydne i okrutne, że nie pozwalają na litość. Ale też trudno godzić się na demontowanie systemu prawnego. Czasami musimy przyjąć do wiadomości, że tacy ludzie jak Trynkiewicz po odsiedzeniu wyroku chodzą po ulicach, bo to właśnie świadczy o tym, że państwo działa. Według tych samych reguł dla wszystkich.
Komentarze (5)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePo-pierwsze ( B. ISTOTNA RZECZ), pedofila nie da się zresocjalizować, a z tego wynika, że jak tylko będzie miał okazję, to znów zabiję.
Po-drugie, dlaczego społeczeństwo ma ponosić koszty wygodnego życia, w tym, ochrony MORDERCY 4- ki DZIECI? Być może władze zamiast troszczyć się o pedofila powinni raczej wspomagać rodziców tych zamordowanych, chociaż by z tego powodu, że to nikt inny tylko władze tego kraju (żyjące na koszt społeczeństwa tego kraju) się dopuścili karygodnej rzeczy - WYPUSZCZAJĄC NIEBEZPIECZNEGO MORDERCĘ NA WOLNOŚĆ.
Jeśli zaś chodzi o prymitywizm, to zdecydowanie czuje się jego obecność u osób, którym brakuje logiki oraz wyobraźni ażeby przewidzieć ewentualne skutki wypuszczenia mordercy Trynkiewicza na wolność.
Z psią gorliwością się rzucili chronić pedofila-sadystę A NIE POLSKIE DZIECI, życie których od tej chwili jest zagrożone. To tylko kwestia czasu kiedy to ścierwo zabije ponownie.
Należy się również zastanowić dlaczego zabójca 4- ki DZIECI nie został stracony (wtenczas kara śmierci jeszcze nie była zawieszona) i dlaczego doszło do wypuszczenia pedofila- mordercy Trynkiewicza na wolność?
Czy smarkaczom-urzędnikom brakło odwagi ażeby doprowadzić tę sprawę do logicznego końca, czy wypuszczenie pedofila to kwestia przekupstwa? Tak czy inaczej - wygląda to żałośnie, niefachowo, a co najgorsze - naraża społeczeństwo, zwłaszcza nasze dzieci na niebezpieczeństwo.
Jeśli ktoś w celach własnego piaru chce bronić sadysty -pedofila Trynkiewicza, to życzę ażeby to jego rodzina znalazła się na miejscu rodziców tych chłopców. Wtenczas zobaczymy jak się zmieni punkt widzenia...
Tak się składa, że mieszkałem w mieście w którym właśnie wrócił po 25 letniej odsiadce, morderca-gwałciciel. Miasto było sparaliżowane strachem, bo oto po mieście i okolicach kręcił się niebezpieczny psychopata, który w każdej chwili mógł zamordować kolejną kobietę. Trzeba to przeżyć, żeby wiedzieć, jak destrukcyjnie na lokalną społeczność wpływa obecność takiego mordercy. Najgorsze jest to, że w takim przypadku na piedestale stawia się interes psychopaty, a nie społeczeństwa. Na efekt przebywania tego psychopaty nie trzeba było specjalnie długo czekać. Po dwóch latach, zaatakował na przedmieściach kobietę. Szczęście od Boga, że jej krzyki usłyszeli jacyś mężczyźni, którzy pobiegli na ratunek. Gdyby nie oni, kobieta pewnie by dziś nie żyła. I gdzie było państwo?
Dawniej taka patologiczna jednostka, kończyła w rękach kata, który uwalniał społeczność od psychopatów, dzięki czemu, mimo braku policji te społeczności mogły funkcjonować. To co jest teraz to kompletna porażka. W imię jakichś wyimaginowanych praw psychopatów, poświęca się nie tylko spokój społeczeństwa, ale jeszcze poświęca się życie przyszłych niewinnych ofiar takich patologicznych jednostek.
Przecież to niedopuszczalne, że dobre samopoczucie psychopaty, że go prawo chroni jest wyżej cenione niż ludzkie życie.
Żeby to bardziej uzmysłowić porównaniem, jak zapatrywalibyście się, gdyby ktoś puścił na ulice miasta wściekłego psa, a społeczeństwu zakazał zrobienia mu krzywdy powołując się na prawa zwierząt.
Być może przesadzam i nie mam racji. Jednak porównując liczbę rozpraw koniecznych do wydania wyroków (nieraz w sprawach oczywistych) czy obserwując kolejne głośne fuszerki sądowe (choćby historia prezesa Amber Gold?) trudno postrzegać to inaczej.