Należy do pokolenia prawników, które wygrało los na loterii. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na rzesze dzisiejszych absolwentów tego kierunku, dla których perspektywy na rynku są raczej kiepskie. Na przełomie lat 80 i 90. było inaczej. – Otrzymaliśmy wielką szansę na swój rozwój zawodowy. Aplikacja w sądzie? Proszę bardzo. W prokuraturze? Zapraszamy, a jeżeli jeszcze w oddalonej i niewielkiej miejscowości, to z obietnicą otrzymania pożyczki na zakup mieszkania. To wszystko było jak sen. Zdecydowałem się jednak pozostać na macierzystej uczelni – wspomina Arkadiusz Bereza.
Równolegle studiował historię, dlatego karierę naukową rozpoczął w Instytucie Historii i Teorii Państwa i Prawa na Wydziale Prawa i Administracji UMCS w Lublinie. Obecnie kieruje katedrą Teorii Organizacji i Kierownictwa w Instytucie Administracji i Prawa Publicznego. Ze studentami prowadzi zajęcia zarówno ze współczesnych kultur prawnych, niektórych dziedzin prawa pozytywnego, jak i historii prawa. Jest jedną z kilku osób w Polsce parających się naukowo historią wymiaru sprawiedliwości i dziejów sądownictwa (czemu poświęca liczne publikacje). – Prawo jest martwym tekstem, nabiera dopiero życia przez stosujący je sąd, a dokładnie orzekających w nim sędziów. Pierwszym celem moich książek jest ocalenie wielu osób od zapomnienia. Jest to także jeden z elementów budowy prestiżu wymiaru sprawiedliwości poprzez uszanowanie jego tradycji i pamięci ludzi, którzy profesji sędziego poświęcili życie – tłumaczy jako naukowiec, który uchodzi przy okazji za wyrozumiałego w stosunku do studentów czy też aplikantów radcowskich. Podkreśla, że prezentowany często przez nich niski poziom wiedzy jest nie tyle winą ich samych, co zepsutego nowego systemu edukacji. – Są studenci wyjątkowi, choć jeszcze o tym nie wiedzą, ale też tacy, którzy myślą, że zwolennikami poglądów Kanta są „kanciarze”. Celem studiów jest pomoc w odkryciu walorów pierwszych i uzupełnienia wykształcenia drugich – tłumaczy mec. Bereza.
Równolegle z rozpoczęciem kariery naukowej zdobywał uprawnienia radcy prawnego. Zawód ten wybrał, bo według niego dawał on największe możliwości rozwoju. – Wystarczyło spojrzeć na kadrę naukową wydziałów prawa naszych uniwersytetów, gdzie dominują radcowie prawni, by się o tym przekonać. Jestem przywiązany do niebieskiego koloru żabotu – zapewnia Bereza.
Po uzyskaniu doktoratu (w 2000 r.) pracował jako radca prawny m.in. w MSWiA oraz Urzędzie Ochrony Konsumentów i Konkurencji. Był też wiceprzewodniczącym wydziału dyscypliny PZPN.
Od początku kariery uprawiał trudną sztukę łączenia aktywności naukowej z pracą radcy i służbą – jak to określa – w samorządzie. Od 1999 r. był członkiem Prezydium Rady OIRP w Lublinie, zaś od 2003 r. wicedziekanem do spraw wykonywania zawodu. We wrześniu 2007 r. wybrany został na dziekana Rady OIRP w Lublinie i funkcję tę pełnił przez dwie kadencje.
To osoba zorientowana na cel i wytrwała. W realizacji celów pomaga mu na pewno spora wyobraźnia połączona z konsekwencjąmówi mec. Marek Pawłowski, dziekan lubelskiej izby, który Arkadiusza Berezę zna jeszcze z czasów studenckich. – Zawsze był towarzyski, otwarty na ludzi i ciekawy świata. Ma poczucie humoru, ale kiedy trzeba potrafi być również zasadniczy – dodaje.
W czym to się przejawia? – Możemy żartować 10 minut, ale kiedy przechodzimy do kwestii merytorycznych, to w 11. minucie żartobliwość przemienia się w profesjonalizm, niezależnie od tego, że się dobrze znamy. Trzeba powiedzieć, że kryterium „znajomości” nie ma w zawodowych sprawach dla niego najmniejszego znaczenia. To dobra cecha i sam staram się takim zasadom hołdować – zaznacza mec. Pawłowski.
Podkreśla, że jeszcze zanim Arkadiusz Bereza został wiceprezesem KRRP, był bardzo zaangażowany w działania samorządu na szczeblu krajowym. – Brał udział w pracach legislacyjnych, posiedzeniach komisji sejmowych przy okazji zmian w kodeksie postępowania karnego dotyczących m.in. rozszerzenia uprawnień radców – wymienia.
Jakie wyzwania stawia sobie mec. Bereza na najbliższą kadencję? – Pierwszą ważną kwestią jest dążenie do poszerzenia świadomości prawnej obywateli, a poprzez to rynku usług prawnych. Druga sprawa to racjonalne zasady zasądzania przez sąd kosztów zastępstwa procesowego oraz wysokość stawek. Trzecia, to reprezentacja i utrzymanie właściwego poziomu ochrony radców prawnych zatrudnionych w państwowych jednostkach sfery budżetowej, łącznie z należnymi im kosztami zastępstwa procesowego zasądzonymi na rzecz pracodawcy i ściągniętymi od strony przeciwnej – deklaruje Arkadiusz Bereza.
Aktywny, zabiegany, wszędzie go pełno. Nic dziwnego, że cierpi na deficyt wolnego czasu, ale i na to znalazł sposób. – Niektóre zajęcia związane z pracą naukową (m.in. studiowanie starych aktów prawnych i dokumentów) pozwalają mi odpocząć, gdyż nie odczuwam presji terminu lub ciężaru odpowiedzialności. Sprawia mi to wtedy przyjemność odkrywania spraw nikomu nieznanych. W ramach rozrywki czytam różne książki historyczne dotyczące miejsc, które odwiedziłem. Lubię też obejrzeć dobry film, ale najczęściej odpoczywam przy czytaniu – uściśla prawnik.