Skład Sądu Najwyższego uszczuplił się o jednego z najwybitniejszych sędziów. Ze względu na wiek urząd złożyć musiał prof. Walerian Sanetra, który nadawał ton orzecznictwu prawa pracy
Dla kogoś takiego jak prof. Sanetra przejście w stan spoczynku jest trochę wbrew naturze. Przez kilkadziesiąt ostatnich lat orzekał, wykładał, prowadził badania naukowe, zarówno empiryczne, jak i teoretyczne, a zdobyta wiedza i doświadczenia sprawiły, że cieszy się ogromnym autorytetem. Zdaniem Stanisława Dąbrowskiego, pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, Walerian Sanetra jest jednym z najwybitniejszych specjalistów w zakresie prawa pracy. I pomyśleć, że kariera tego wybitnego prawnika mogła potoczyć się w zupełnie innym kierunku.
– Rozważałem studia na politechnice, ale zainteresowanie literaturą, naukami społecznymi i politycznymi zwyciężyło. Uznałem, że prawo jest kierunkiem, który łączy wymagania precyzyjnego myślenia z wrażliwością społeczną i wyczuciem wartości humanistycznych. Oczywiście w wieku 17 lat nie uświadamiałem sobie tego w pełni, raczej przeczuwałem intuicyjnie – wspomina sędzia, którego, jak się szybko okazało, intuicja nie zawiodła.
Już pod koniec IV roku studiów na Uniwersytecie Wrocławskim prof. Jan Jończyk zaproponował mu udział w seminarium dla doktorantów w tworzonej przez niego katedrze prawa pracy (potem został jej pracownikiem naukowym). – Mniej nas interesowało badanie praktyki sądowej, bo do sądu trafia niewielka liczba spraw w stosunku do liczby naruszeń mających miejsce w zakładach pracy. Prowadziliśmy badania empiryczne, jak prawo pracy jest faktycznie stosowane w przedsiębiorstwach – wyjaśnia sędzia Sanetra. Organizował też konferencje naukowe w Karpaczu. Szkoły Zimowe Prawa Pracy odbywały się co roku od 1974 do 1990 r.
W międzyczasie pokonywał kolejne stopnie kariery naukowej. Za swoją pracę doktorską „Ryzyko osobowe zakładu pracy” otrzymał I nagrodę w konkursie „Państwa i Prawa” na najlepszą pracę doktorską i habilitacyjną. W 1975 r. zrobił habilitację, a niespełna dekadę później był już profesorem (profesorem zwyczajnym jest od 1994 r.).
Brał udział w pracach Okrągłego Stołu po stronie rządowej, w podstoliku do spraw związków zawodowych, a w 1990 r. został sędzią Sądu Najwyższego, choć jak sam mówi, nie było to nigdy jego zamiarem. – Choć możliwość łączenia pracy naukowej z orzekaniem traktuję jako swój wielki sukces. Praca w sądzie wzbogaca działalność naukową i daje sposobność do przewartościowania dotychczasowych poglądów, ale jest też lekcją pokory – przyznaje prof. Sanetra. Zdarzały się sprawy, w których do dziś jest przekonany, że wyrok powinien być inny, niż zdecydował cały skład orzekający, z drugiej strony były też takie, gdzie po latach musiał przyznać, że przegłosowano go słusznie.
Przez ponad 20 lat pracy w SN orzekał w wielu ważnych sprawach. – Najbardziej utkwiły mi w pamięci dwie: dotyczące rejestracji związku zawodowego Solidarność 80 oraz uznania legalności wyborów prezydenckich z 1995 r. – wylicza sędzia. – W pierwszej sala była wypełniona największą grupą dziennikarzy, jaką widziałem. Większość przybyłych była przekonana, że SN oddali zażalenie na postanowienie odmowy rejestracji związku, a sąd uznał, że nie ma do tego podstaw. W drugim przypadku sprawa wzbudzała ogromne emocje, do SN trafiło 700 tys. protestów, które musiały zostać rozpoznane, oraz była złożona pod względem prawnym, co miało swój wyraz w dużej liczbie zdań odrębnych. Ostatecznie nie dało się ustalić, jaki wpływ na decyzję wyborców miała informacja, że kandydat był absolwentem szkoły wyższej – wspomina Walerian Sanetra.
Uznawany jest za jednego z najbardziej wszechstronnych sędziów SN. – To jeden z nielicznych przypadków człowieka o niezmiernie szerokich horyzontach. Zakres jego zainteresowań nie ogranicza się do prawa pracy. Wystarczy spojrzeć na wykaz publikacji (ponad 350 – red.), prościej byłoby powiedzieć, czym prof. Sanetra się nie zajmował - mówi sędzia Bogusław Cudowski, który miał okazję nie tylko wspólnie z Sanetrą orzekać w SN, ale i pracować z nim na Uniwersytecie w Białymstoku. - Bo przecież zajmował się prawem konstytucyjnym, administracyjnym, ubezpieczeniami, prawem pracy, unijnym, międzynarodowej i można by długo wymieniać. Przy tym nie jest typem mola książkowego, lecz duszą towarzystwa. Żadna impreza nie może się obejść bez jego świetnych dowcipów - zdradza sędzia Cudowski.
Powszechnie znane jest zamiłowanie sędziego Sanetry do tańca towarzyskiego. W wolnych chwilach uprawia jogging i biega na nartach. Do tej pory bierze udział w narciarskim dorocznym Biegu Piastów.