Prawie 2,5 miliona Polaków zalega z terminami płatności. Kwota długów to blisko 40 miliardów złotych. To powoduje, że firmy windykujące długi nie cofają się przed niczym. Grożą, straszą i nękają.

Stanowcze "nie" takiemu zachowaniu mówi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który po wielu kontrolach zakazał niektórych praktyk. "Jest to wysyłanie listów z napisem dłużnik, jest to nękanie telefonami w późnych godzinach nocnych, straszenie, że firma windykacyjna może zając moją nieruchomość, samochód, telewizor a również rozmawiać o długu z pracodawcą" - wymienia Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiKu.

Rzecznik jednej z firm obsługujących zadłużenia Iwona Słomska tłumaczy jednak, że zachowanie windykatorów na przestrzeni ostatnich miesięcy bardzo się zmieniło. Apeluje, by dłużnicy nie uciekali przed korespondencją, telefonami i sms-ami. "W interesie osoby zadłużonej jest, aby odpowiedzieć na list. Odpowiedzieć na telefon, zapytać o jaki dług chodzi. Co mogę zrobić, czy jest szansa rozłożenia go na raty. Jeśli mamy jakieś wątpliwości to jest ten moment w którym możemy je wyjaśnić. Jeśli nie podejmujemy żadnej aktywności, sami sobie odbieramy szanse na rozwiązanie problemu" - przekonuje Iwona Słomska.

Firmy windykacyjne przyznają, że w polskim prawie nie ma jednoznacznych regulacji, co może lub co nie może znaleźć się w wysłanym przez windykatorów liście. Tymczasem UOKiK podkreśla, że nękaniem nie można nazwać jednego sms-a tygodniowo, a wnioski w takich sprawach także wpływają do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

W każdej sytuacji, kiedy firma windykacyjna nas niepokoi, mamy prawo poprosić o pomoc miejskiego rzecznika konsumentów.