Jutro na Komitecie Stałym Rady Ministrów staje projekt ustawy mającej zabezpieczyć społeczeństwo przed seryjnymi mordercami wychodzącymi na wolność. Coraz mniej jest pewne, że zyska akceptację rządu.
Do kogo ma mieć zastosowanie specustawa / Dziennik Gazeta Prawna
Po co wydawać niemal 340 mln zł na tworzenie specjalnego ośrodka dla kilkunastu groźnych i opornych na resocjalizację przestępców, skoro ten problem można rozwiązać przy użyciu dostępnych już instrumentów prawnych? Taką wątpliwość wobec projektu ustawy o postępowaniu wobec osób zaburzonych psychicznie stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób przedstawiła właśnie Rada Legislacyjna działająca przy Radzie Ministrów.
Wspomniana specustawa jest już kolejną propozycją Ministerstwa Sprawiedliwości, mającą rozwiązać problem groźnych przestępców, którym w wyniku amnestii z 1989 r. zamieniono kary śmierci na 25 lat więzienia, a którzy w ciągu 5 najbliższych lat mają opuszczać zakłady karne. Wśród nich znajdują się seryjni mordercy, pedofile oraz gwałciciele – często cierpiący na zaburzenia psychiczne i całkowicie odporni na resocjalizację. Na liście tych najgroźniejszych jest m.in. pedofil i morderca Mariusz Trynkiewicz, zwany Szatanem z Piotrkowa, który pozbawił życia czterech chłopców (na wolność ma wyjść już w 2014 r.), a także Leszek Pękalski okrzyknięty Wampirem z Bytowa, oskarżony o 17 zabójstw (kończy odsiadkę w 2017 r.).

Ewolucja pomysłu

– Początkowo resort chciał ten problem rozwiązać, posługując się ustawami już istniejącymi: kodeksem karnym, kodeksem karnym wykonawczym oraz ustawą o ochronie zdrowia psychicznego. Zostało to jednak poddane miażdżącej krytyce przez wszystkie instytucje, jakie znam – wskazuje dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Eksperci, z Ministerstwem Zdrowia na czele, wskazywali, że pomysł, aby seryjnych zabójców umieszczać w szpitalach psychiatrycznych, jest chybiony. Nie są oni bowiem osobami chorymi, a sam pomysł obraża osoby wymagające leczenia. Już wtedy również zaczęły budzić się wątpliwości natury konstytucyjnej – pomysł ten zdaniem prawników nakładał quasi-represję w postaci środka zabezpieczającego, jaki nie istniał w systemie prawnym w czasie, gdy orzekano o winie sprawcy, lecz miał być orzekany po odbyciu kary.
– Teraz postanowiono stworzyć osobny środek o charakterze administracyjno-prawnym. Takie osoby mają być umieszczane w Krajowym Ośrodku Terapii Zaburzeń Psychicznych. Co również wydaje się kłopotliwe z punktu widzenia konstytucyjnego – wskazuje dr Kładoczny.
Jak przekonuje, prawo administracyjne nie zawiera odpowiednich gwarancji procesowych. Nie może więc służyć do tego, aby umieszczać w nim tak surowe zapisy, które umożliwią izolowanie w ośrodkach terapii w sposób bezterminowy.
– Prawo zna dziś środki administracyjne, które służą do przetrzymywania osób. Jest nim np. przymusowa kwarantanna w sytuacji, gdy grozi epidemia czy areszt deportacyjny. Są one jednak stosowane w ograniczonym czasie – wskazuje Kładoczny.
– Stan osoby umieszczonej w ośrodku terapii, mimo że będzie kontrolowany co 6 miesięcy, nigdy się nie poprawi, ponieważ chodzi o ludzi cierpiących na zaburzenia osobowości – dodaje.
I przypomina, że zgodnie z europejską konwencją praw człowieka, żeby móc zatrzymać daną osobę w trybie administracyjnym, trzeba wykazać albo, że robi się to, żeby zabezpieczyć społeczeństwo przed popełnieniem przez nią konkretnego przestępstwa, albo żeby ją leczyć.
– Wysokie ryzyko popełnienia przestępstwa, o którym mowa w projekcie, jest niewystarczające, a pojęcie – zbyt nieostre. Człowieka nie można trzymać na zapas – akcentuje Kładoczny.

Można prościej

Zdaniem Rady Legislacyjnej problem można by było rozwiązać w zupełnie inny sposób – prostszy i tańszy. „Sprawa groźnych (w tym seryjnych) przestępców, którzy skorzystali z moratorium na wykonywanie, a następnie orzekanie kary śmierci w okresie poprzedzającym wprowadzenie kary dożywotniego pozbawienia wolności (...), mogłaby znaleźć generalne rozwiązanie na gruncie instytucji, jaką są czynności operacyjno-rozpoznawcze, bez konieczności tworzenia szczególnej ustawy” – czytamy w stanowisku rady, przygotowanym na podstawie opinii sporządzonej przez dr hab. Marię Rogacką-Rzewnicką, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdaniem tego gremium, tworząc przepisy prawa tam, gdzie to możliwe, należy sięgać po istniejące rozwiązania prawne. Zwłaszcza gdy przemawiają za nimi argumenty natury ekonomicznej. „Przekonuje o tym zwłaszcza podana w uzasadnieniu informacja, że projektowana regulacja ma objąć 18 osób oraz ewentualnie inne pojedyncze przypadki. Dodatkowo zastanawia istotnie inny szacunek wydatków budżetowych, będących skutkiem finansowym projektu ustawy w jej obecnej oraz w poprzedniej wersji. Aktualny przewidziany limit wydatków w latach 2013–2022 jest szacowany na kwotę 339 336 068,00 zł, co oznacza jego zwiększenie o kwotę 51 300 000,00 zł w stosunku do przewidywań projektu z 11 kwietnia 2013 r. (288 036 068,00 zł)” – czytamy dalej w opinii RL. Eksperci rady podnoszą, że zastosowanie czynności operacyjnych wobec osób zaburzonych psychicznie stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób, generowałoby mniejsze koszty ekonomiczne.
– To ciekawy pomysł i przynajmniej dozwolony przez prawo, w przeciwieństwie do specustawy, która w oczywisty sposób łamie podstawową zasadę prawa karnego: lex retro non agit – podnosi sędzia karny Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Kontrowersje

Resort stanowczo nie zgadza się jednak z tą propozycją.
– Przygotowana przez ministra sprawiedliwości ustawa o postępowaniu ze sprawcami szczególnie niebezpiecznymi jest próbą kompleksowego rozwiązania ryzyka popełnienia przez te osoby kolejnych bulwersujących przestępstw przeciwko wolności seksualnej, rozwojowi małoletnich, życiu lub zdrowiu. Podnoszone uwagi, które proponują wykorzystanie do tego celu zwykłych czynności operacyjno-rozpoznawczych policji, są nieporozumieniem – odpiera prof. Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
I dodaje, że organy ścigania mogą jedynie odnotowywać fakty (np. to, że sprawca kupił duży nóż lub uprawia jogging w lesie). Ale to w większości przypadków nie wskazuje jednoznacznie na przygotowanie do popełnienia przestępstwa.
– Czy należy zatem czekać z interwencją, aż ten z nożem zacznie biegać blisko przedszkola? – pyta Królikowski i dodaje, że prowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych jest również rozwiązaniem bardzo kosztownym.
Ta argumentacja nie przekonuje jednak prawników, którzy prócz wskazywania wątpliwości natury konstytucyjnej akcentują, że ustawa ta będzie miała charakter przejściowy.
– Obecnie przepisy są już szczelne. Dziś za zabójstwo grozi dożywocie. W przypadku zaś gwałcicieli zastosowanie ma przepis art. 95a kodeksu karnego, który umożliwia sędziemu skazującego sprawcę za przestępstwo skierowane przeciwko wolności seksualnej, popełnione w związku z zaburzeniami preferencji seksualnych, umieszczenie go, po odbyciu kary, w zakładzie zamkniętym albo skierowanie go na leczenie ambulatoryjne – wskazuje sędzia Strączyński.
Ministerstwo argumentuje jednak, że w więzieniach siedzą wciąż sprawcy skazani przed uchwalaniem powyższych przepisów. I przed nimi również należy społeczeństwo chronić.
– Propozycja zakłada stosowanie terapii wobec tej kategorii osób ze względu na ich niebezpieczeństwo, bez związku ze skazaniem za konkretny czyn, i jest zorientowana na przyszłość. Rozwiązanie takie dopuszcza pod pewnymi warunkami orzecznictwo ETPC. Staraliśmy się także w możliwie pełny sposób uwzględnić standardy konstytucyjne. Nie ma jednak wątpliwości, że ten społecznie pożądany projekt jest z tego punktu widzenia kontrowersyjny i rząd zdaje sobie z tego sprawę – puentuje Michał Królikowski.
Los projektu powinien się rozstrzygnąć 2 lipca – tego dnia zaplanowano dyskusję nad nim na posiedzeniu Rady Ministrów.