Nie przeprowadzono oceny wpływu projektu INDECT na ochronę prywatności - mówił w czwartek w Sejmie GIODO Wojciech Rafał Wiewiórowski. Dodał, że system niewątpliwie byłby przydatny w działaniach służb, ale musiałby być wykorzystywany zgodnie z prawem.

INDECT to projekt "Inteligentnego systemu informacyjnego wspierającego obserwację, detekcję i wyszukiwanie na potrzeby bezpieczeństwa obywateli w środowiskach miejskich" opracowywany przez Katedrę Telekomunikacji Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Wygrał on w I konkursie 7. Ramowego Programu Unii Europejskiej i przeznaczono na jego realizację 15 mln zł z unijnych środków.

Wiewiórowski podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych podkreślił, że głównym zastrzeżeniem, jakie ma do projektu jest to, iż naukowcy nie przeprowadzili oceny jego wpływu na ochronę prywatności. Jak powiedział, naukowcy w trakcie prac nad INDECT-em z zasady nie przetwarzają danych, ale przyznają, że część z produktów, które stworzą będzie mogło skutecznie działać dopiero po przyłączeniu do baz danych.

"Tworzony jest pistolet, który na razie nie posiada naboi. Może być powieszony na ścianie, ale może być wykorzystywany w sposób w jaki jest wykorzystany pistolet. Nabojami są bazy danych" - podkreślił Wiewiórowski. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o możliwość poszukiwania i rozpoznawania osób.

Zaznaczył, że system niewątpliwie byłby przydatny do działań służb np. policji, ale mógłby być wykorzystywany jedynie w ramach obowiązującego prawa. Dodał, że ma też wątpliwości co do faktu, iż produkty końcowe projektu mogą być wykorzystywane przez prywatne firmy.

Z kolei wiceminister SW Piotr Stachańczyk zapewnił, że w prace nad projektem policja była włączona tylko na zasadach konsultacyjno-doradczych, a później MSW zdecydował o wycofaniu jej z tego projektu. "Uznaliśmy, że policja ma wystarczające narzędzia do zapewnienie bezpieczeństwa" - dodał. Przyznał, że elementy systemu INDECT zastosowane fachowo i kompetentnie mogłyby być racjonalnie wykorzystane - np. do zwalczania przestępczości w internecie. Mówił o tym wcześniej, po spotkaniu 21 maja z naukowcami, przedstawicielami GIODO i organizacji pozarządowych, szef MSW Jacek Cichocki. Powiedział, że resort może częściowo wycofać sprzeciw wobec projektu INDECT, ale policja mogłaby wrócić do współpracy tylko w zakresie śledzenia źródeł pornografii dziecięcej.

Posłowie zwracali uwagę m.in. na fakt, że system mógłby być wykorzystywany do inwigilacji obywateli. Mariusz Kamiński (PiS) pytał, czy działania naukowców oraz produkty ich działań nie trafią w niepowołane ręce będzie w jakiś sposób kontrolowane.

Przewodniczący komisji Marek Biernacki(PO) mówił, że ważne jest, "by ten system był wykorzystywany w ramach prawa, we właściwy sposób. Istnieje ryzyko, że ten projekt zostanie stworzony i będzie np. produktem komercyjnym".

Jarosław Zieliński (PiS) zaznaczył, że nie można uciekać od odpowiedzialności za badania naukowe, bo one zawsze mogą być wykorzystane przeciw człowiekowi". "Jeżeli będzie produkt, to ktoś po niego sięgnie. Jeśli nie będzie to służba państwowa, zrobią to prywatne firmy" - dodał.

System INDECT ma służyć do rozpoznawania i wykrywania sprawców różnego rodzaju przestępstw takich jak internetowa pornografia dziecięca, handel ludzkimi organami, terroryzm czy bandytyzm. Zgodnie z założeniami projektu miały to m.in. umożliwiać specjalne urządzenia, czujniki wbudowywane w kamery monitoringu miejskiego. System miałby ułatwiać rozpoznawanie osób, tablic rejestracyjnych; rejestrować takie zmienne jak obraz, dźwięk, temperaturę, obecność niebezpiecznych związków chemicznych oraz przemieszczenie się obiektów.

Dane te następnie miały być analizowane pod względem ewentualnych zagrożeń - czyli niebezpiecznych, podejrzanych zachowań. System wychwytywałby też konkretne słowa, jak wzywanie pomocy czy dźwięki: strzały, wybuch. O tym, czy na miejsce wysyłany byłby patrol policji, decydowałaby jednak jego operator.