Towarzystwo ubezpieczeniowe nie odpowiada za polisy podpisane na skradzionych drukach.
Towarzystwo Ubezpieczeniowe Uniqa zamieściło ogłoszenia prasowe z wykazem 630 numerów unieważnionych druków polis – od NNW do zielonej karty. Ubezpieczyciel informował przy tym, że od 10 maja 2012 r. nie ponosi odpowiedzialności za roszczenia klientów z ubezpieczeń na zawartych w wykazie polisach.

Skradzione formularze

To efekt przeprowadzonej inwentaryzacji, w której stwierdzono brak druków. Co z klientami, którzy podpisali umowy na podstawie druków polis, które ubezpieczyciel unieważnił?
– Jeśli klient złożył wniosek o zawarcie umowy ubezpieczenia, używając skradzionego druku, i została ona przyjęta przez zakład ubezpieczeń, wówczas staje się umową – mówi adwokat Małgorzata Surdek, partner w warszawskim biurze CMS Cameron McKenna.
– Jeżeli jednak formularze polis zostały skradzione i ktoś je wypełnił, wówczas należy uznać, że umowa ubezpieczenia po prostu nie istnieje i taka polisa nie stanowi potwierdzenia jej zawarcia. Klient, który nie był świadomy, że polisa potwierdzająca zawarcie umowy ubezpieczenia została wystawiona na skradzionym druku, może zawiadomić policję lub prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – dodaje adwokat.
Jak informuje Katarzyna Mazurkiewicz z Komisji Nadzoru Finansowego, posługiwanie się drukiem polisy ubezpieczeniowej przez nieuprawnioną osobę jest przestępstwem, o którym mowa w art. 270 par. 2 k.k. (Dz.U. z 1997 r. nr 88, poz. 553 z późn. zm.). W przypadkach mniejszej wagi przepisy przewidują karę grzywny lub ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat 2.

Mściwi agenci

Podanie numerów unieważnionych druków do publicznej wiadomości ma też na celu uprzedzenie potencjalnych posiadaczy tych dokumentów, że wypełnienie ich i próba wyłudzenia odszkodowania są z góry skazane na niepowodzenie. Według mec. Surdek nie można twierdzić, że zakład ubezpieczeń powinien ponosić konsekwencje wystawienia polisy na skradzionym druku z tej przyczyny, że np. nie dość dobrze zabezpieczył swoje dokumenty.
– Nawet mimo właściwego zabezpieczenia takich druków może przecież zdarzyć się, że np. nieuczciwi pracownicy ubezpieczyciela zdołają dokonać ich kradzieży – uważa.
Często agenci ubezpieczeniowi wyrzuceni z firmy za oszustwa nie rozliczają się z druków, nie oddają identyfikatorów i dalej naciągają klientów. Jednak jeśli taki agent podpisze z klientem umowę, ale nie odprowadzi składki ubezpieczeniowej, po stronie ubezpieczyciela nie powstają żadne obowiązki.
– Wynika to z przepisów kodeksu cywilnego (Dz.U. z 1964 r. nr 16, poz. 93 z późn. zm.). Art. 814 mówi wyraźnie, że odpowiedzialność ubezpieczyciela rozpoczyna się od dnia następującego po zawarciu umowy, nie wcześniej jednak niż od dnia następnego po zapłaceniu składki lub jej pierwszej raty – wyjaśnia prawnik.
– W takiej sytuacji oprócz zawiadomienia organów ścigania poszkodowany klient może wnieść powództwo cywilne przeciwko agentowi o odszkodowanie, a tą szkodą jest wysokość kwoty, którą uzyskałby od ubezpieczyciela – podpowiada mec. Surdek.

Przelewem, nie gotówką

Jak mogą zabezpieczyć się klienci? Eksperci radzą, aby nigdy nie płacić agentom gotówką, tylko dokonywać płatności przelewem bezpośrednio na konto ubezpieczyciela. Zwłaszcza że informacja na wniosku lub polisie, że wpłata ma charakter gotówkowy, nie stanowi dowodu przyjęcia gotówki, a jest tylko informacją o wybranym sposobie płatności. Jeśli już płacimy gotówką, wówczas agent powinien wydać odrębne potwierdzenie płatności, tzw. kwitariusz, oznaczony numer, stemplem i nadrukiem firmowym.
Komisja Nadzoru Finansowego przypomina też, że zgodnie z art. 809 k.c. zakład ubezpieczeń ma obowiązek potwierdzenia umowy przez wystawienie dokumentu ubezpieczenia.