Wciąż jest wydawanych kilka papierowych egzemplarzy Dziennika Ustaw
Prawo nie nakazuje, by możliwość zapoznania się z przepisami istniała w każdej chwili. Atak hakerów na stronę z Dziennikami Ustaw nie spowodowałby chaosu prawnego.
Prawo nie nakazuje, by możliwość zapoznania się z przepisami istniała w każdej chwili. Atak hakerów na stronę z Dziennikami Ustaw nie spowodowałby chaosu prawnego.
Od początku tego roku źródłem obowiązującego prawa w Polsce są elektroniczne Dzienniki Ustaw. W przypadku ataku hakerów na serwery Rządowego Centrum Legislacji obywatele nie mieliby dostępu do obowiązujących przepisów. W konsekwencji np. przedsiębiorcy nie mogliby zapoznać się z nowym aktem prawa nakładającym na nich nowe obowiązki. Przerwa w działaniu wpłynęłaby także na opóźnienia związane z wejściem w życie nowych regulacji.
– Zdarzenie związane z atakiem hakerów na strony rządowe potwierdza wszystkie wcześniejsze wątpliwości dotyczące wprowadzenia elektronicznej wersji aktów prawa – mówi dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dodaje, że ustawodawca co prawda uchwalił jednocześnie zmiany w przepisach o stanach nadzwyczajnych, ale one tylko pozornie chronią przed atakami w cyberprzestrzeni. Wprowadzenie stanu nadzwyczajnego jest obecnie jedyną dostępną formą reakcji na takie zagrożenie. Zaznacza jednak, że w przypadku ataku hakerów nie miałby on dużego zastosowania.
– Zabezpieczenie się przed taką ewentualnością powinno polegać m.in. na unikaniu rozwiązań, które zwiększają wrażliwość państwa na ataki hakerów. Dlatego nie powinniśmy rezygnować z dotychczasowej formy publikacji aktów normatywnych w wersji papierowej – uważa dr Ryszard Piotrowski.
Dodaje, że wyłącznie elektroniczne Dzienniki Ustaw narażają obywateli na ryzyko utraty prawa dostępu do obowiązujących przepisów. Wskazuje też, że ustawa o ogłaszaniu aktów normatywnych w obecnym kształcie może być niekonstytucyjna.
Nieco inaczej sprawę widzi dr Bogdan Fischer, radca prawny w kancelarii Chałas i Wspólnicy. Uważa, że nawet czasowe zablokowanie systemu Rządowego Centrum Legislacji nie powinno powodować większych kłopotów w praktyce.
– Jeżeli pojawia się problem w dniu publikacji, to przesuwa się ją o okres niemożności opublikowania, np. o dzień – mówi dr Bogdan Fischer.
Zaznacza, że nawet jeśli serwery przestałyby działać w chwili, gdy w życie wchodzą wcześniej opublikowane przepisy, to można było się z nimi zapoznać przed atakiem lub później, gdy możliwość ta zostanie przywrócona.
– Nie ma przepisów mówiących, że musi być zapewniona ciągła możliwość zapoznania się z przepisami – podkreśla.
Rządowe Centrum Legislacji (RCL) uspokaja, że jest przygotowane na przeciążenia związane z nagłym wzrostem liczby wejść do bazy danych z aktami prawnymi.
– Mamy w sumie trzy systemy komputerowe. Gdyby centralny system, który jest na ePUAP, został przeciążony, pozostają jeszcze dwa. W sytuacjach nadzwyczajnych możemy więc przełączyć się na jeden z serwerów zapasowych – zapewnia Marek Lipniowiecki z Rządowego Centrum Legislacji.
Dodaje, że trzeba jednak być realistą i liczyć się z zagrożeniem.
– Jeżeli kilkaset tysięcy ludzi się uprze, aby coś zablokować, to nie ma systemu, który byłby zabezpieczony przed takimi atakami – mówi nasz rozmówca.
Przyznaje, że gdyby hakerom udało się zablokować dostęp do wszystkich serwerów RCL, pojawiłby się pewien problem.
– Nie byłby to jednak koniec świata. Zgodnie z prawem RCL ma bowiem obowiązek przechowywać po jednym egzemplarzu Dziennika Ustaw i Monitora Polskiego w formie papierowych wydruków. Po jednym egzemplarzu drukowanym muszą mieć prezydent, marszałek Sejmu oraz Biblioteka Narodowa – uspokaja Marek Lipniowiecki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama