Szkoły skracają kursy do 18 dni, a godzinę jazdy do 45 minut
Ofertę na prawo jazdy „bez zbędnych formalności” ma większość ośrodków szkolenia kierowców w Polsce. To efekt zapowiedzianych na 11 lutego zmian w egzaminach teoretycznych – pytań nie będzie się dało wykuć na pamięć. Przestraszeni kandydaci gotowi są sporo zapłacić, aby przystąpić do testów na starych zasadach.
Ofertę na prawo jazdy „bez zbędnych formalności” ma większość ośrodków szkolenia kierowców w Polsce. To efekt zapowiedzianych na 11 lutego zmian w egzaminach teoretycznych – pytań nie będzie się dało wykuć na pamięć. Przestraszeni kandydaci gotowi są sporo zapłacić, aby przystąpić do testów na starych zasadach.
– Chciałem zapisać się na kurs prawa jazdy kategorii B.
– I pewnie chce pan zrobić go szybko, aby zdążyć zdać egzamin przed 13 lutego. Tryb zwykły kosztuje 1200 zł i trwa dwa miesiące. Mamy też trzytygodniowy tryb ekspresowy za 1700 zł. Może pan zacząć jutro.
– A wykłady z teorii?
– Dostanie pan od nas płytkę z pytaniami i i sam się pan wszystkiego nauczy.
Tak wyglądała moja rozmowa z jedną z dużych szkół nauki jazdy w Warszawie. Podobną ofertę na prawo jazdy „bez zbędnych formalności” ma większość ośrodków szkolenia kierowców. To efekt zapowiedzianych na 11 lutego zmian w egzaminach teoretycznych – pytań nie będzie się dało wykuć na pamięć. Przestraszeni kandydaci gotowi są sporo zapłacić, aby przystąpić do testów na starych zasadach.
Gdyński Elcar kusi ekspresowym kursem i żąda za niego 1899 zł. Płatne z góry. Podobnie jest w krakowskiej Klasie, gdzie usługa wyceniona została na 1800 zł. Jednak absolutnym rekordzistą jest krakowski Salwator – indywidualny kurs trwa tu zaledwie 18 dni i kosztuje 2400 zł. Wszystkie zapewniają, że do egzaminu teoretycznego uda się przystąpić przed 11 lutego. Nie ma jednak gwarancji jego zdania. A zdawalność spada równie szybko jak jakość szkoleń.
– Cudów nie ma. Im szybciej staramy się przeprowadzić kurs, tym mniej starannie to robimy. Efekty widać na egzaminach. O ile jeszcze rok temu 95 proc. naszych klientów zdawało teorię, to dziś 70 proc. Jeszcze gorzej jest z praktyką – tu zdawalność spadła z 40 do 25 proc. – mówi pracownik jednej z dużych szkół nauki jazdy w Radomiu. Zdarzają się dni, że pracuje po 14 – 15 godzin.
Aby obsłużyć długie kolejki klientów i zarobić, ośrodki świadomie obniżają jakość. Zamiast przeprowadzić obowiązkowe 30 godzin szkolenia teoretycznego, rozdają kursantom płyty z testami egzaminacyjnymi i sugerują wyuczenie się odpowiedzi na pamięć. Przepisy naginają także podczas zajęć praktycznych. – Choć w ustawie jest napisane, że kurs ma obejmować 30 godzin jazdy, każda po 60 minut, to mój instruktor wysadzał mnie po 45 minutach. Nigdy nie wyjechałam poza miasto – wspomina Patrycja Kownacka z Trójmiasta. Fora internetowe pękają od komentarzy kursantów skarżących się, że instruktorzy uczą ich po łebkach.
– Nie można generalizować – mówią eksperci, wskazując, że nawet w dobie oblężenia są szkoły, które trzymają poziom. Gdzie i jak ich szukać? W starostwach można sprawdzić, jak wygląda zdawalność poszczególnych ośrodków. I warto się upewnić, jak wygląda szkolenie przed wpłaceniem zadatku i podpisaniem umowy – w jakich godzinach odbywają się jazdy, ile dokładnie trwają, jak konkretnie przebiega szkolenie teoretyczne i kto je prowadzi. Ważne też, aby szkoła przeprowadzała egzaminy wewnętrzne (jednocześnie nie może uzależniać od ich wyniku decyzji o wydaniu zaświadczenia o odbyciu kursu). Najlepiej jednak poczekać do lutego – wtedy nie tylko spadną ceny kursów, ale też wzrośnie ich jakość. To, czego nie załatwią żadne przepisy, z powodzeniem rozwiąże wolny rynek – po prostu rozjedzie tych najbardziej nieuczciwych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama