Eksperci zwracają uwagę, że system szkolenia i egzaminowania kierowców w Polsce jest oderwany od rzeczywistości panującej na drogach. Zachodnie kraje dawno doszły do wniosku, że szkolenie zaczyna się na etapie szkoły podstawowej, gdzie kilkuletnim dzieciom wpaja się podstawowe zasady ruchu drogowego.
W Austrii czy Holandii, aby przystąpić do egzaminu i otrzymać prawo jazdy, nie trzeba przechodzić żadnego kursu. W Anglii na dwa miesiące przed ukończeniem 16. roku życia można jeździć samochodem w towarzystwie osoby dorosłej posiadającej uprawnienia od co najmniej trzech lat. Inny warunek – auto musi być oznaczone naklejką z literą „L” umieszczoną w widocznym miejscu. Zamiast dodatkowo płatnych badań lekarskich, które w Polsce musi przechodzić każdy kandydat na kierowcę, w Wielkiej Brytanii petent po prostu musi poprawnie odczytać tablicę rejestracyjną auta, stojąc w odległości 30 metrów od niego. Co więcej, podczas 40-minutowego egzaminu kierowca ma prawo popełnić 15 błędów, ale żadnego, który zagrażałby bezpieczeństwu.
W Niemczech kurs na prawo jazdy kosztuje ponad tysiąc euro i wliczone jest w niego zaledwie piętnaście 45-minutowych lekcji z instruktorem. Za to ten sam instruktor towarzyszy nam później na egzaminie (siedzi z tyłu, za egzaminatorem), w dodatku zdawanym na tym samym samochodzie, na którym odbywaliśmy kurs.