Początkowy projekt zmian opracowany przez specjalny zespół kierowany przez Andrzeja Seremeta, prokuratora generalnego, zakładał, że będą to aż 82 jednostki z 349 istniejących. Wiadomo już, że będzie ich mniej.
– Chciałbym zapewnić, że z całą pewnością będzie to liczba zdecydowanie niższa – mówi rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk.
Nie wiadomo jednak, kiedy zapadną ostateczne decyzje. Przeciwko likwidacji prokuratur rejonowych zaprotestował między innymi Związek Zawodowy Prokuratorów i Pracowników Prokuratur RP. Zdaniem rzecznika Jacka Skały zamknięcie tych placówek zgodnie z pierwotną listą oznaczało likwidację co czwartej prokuratury w Polsce.
To zdecydowanie zmniejszy zakres i możliwości ochrony prawnej obywateli przez państwo.
– Osoba, która musi pokonać kilkadziesiąt kilometrów, by złożyć zawiadomienie o przestępstwie, najprawdopodobniej zaniecha tego pomysłu – obawia się Jacek Skała. W konsekwencji sprawy dotyczące np. przemocy w rodzinie w ogóle nie będą zgłaszane, bo tym osobom i tak trudno jest zdecydować się na złożenie doniesienia.
Do tego dochodzą względy finansowe. Koszty dojazdu pokrzywdzonych i świadków ponosi Skarb Państwa.
– Gdy prokuratura jest na miejscu, tych kosztów nie ma, ale jeśli trzeba jechać kilkadziesiąt kilometrów, to są to już znaczne kwoty – dodaje Jacek Skała.
Jednak Mateusz Martyniuk zapewnia, że decyzje dotyczące prokuratur nie będą podejmowane w oderwaniu od rzeczywistości. Dodaje, że zespół, który pracuje nad tym, bada wiele okoliczności, a kryterium finansowe nie jest decydujące. Kluczowym czynnikiem jest to, czy w danej miejscowości znajduje się sąd. Jeśli nie, to trzeba będzie jeździć na rozprawy do innego miasta – zaznacza.
Zespół zwraca też uwagę na to, ilu prokuratorów mieszka w tych miejscowościach, a ilu dojeżdża do pracy. – Z naszych danych wynika, że tych pierwszych jest zaledwie 18 proc. – zaznacza Martyniuk. Ponadto często pracują oni w złych warunkach lokalowych.
Najistotniejsze jest jednak to, jakie kategorie spraw trafiają do prokuratury. – Istnieją prokuratury, w których 25 proc. rozpatrywanych spraw dotyczy jazdy pod wpływem alkoholu. Tym z powodzeniem mogłaby się zajmować policja – uważa rzecznik.