Obowiązujące od 2,5 roku przepisy o partnerstwie publiczno-prywatnym oraz o koncesjach na roboty budowlane i usługi zdają egzamin. Także na rynku usług medycznych. Na ich podstawie prywatni przedsiębiorcy na gruntach samorządów budują stacje dializ, poradnie nefrologiczne, ośrodki opieki, a nawet całe szpitale. Potem bezpłatnie świadczą usługi na rzecz pacjentów. Na koniec umowy po 15 – 30 latach szpitale, oddziały i poradnie wracają do strony publicznej. Dotąd nawiązano współpracę przy ośmiu takich projektach.
Ich inicjatorami po stronie publicznej były szpitale, gminy oraz powiaty. Sukcesem, czyli podpisaniem umowy, zakończyły się już 4 projekty. Tak wynika z najnowszego raportu Partnerstwo publiczno-prywatne w sektorze ochrony zdrowia w Polsce. Jego autorem jest Kancelaria Doradztwa Gospodarczego Cieślak & Kordasiewicz.
PPP w Żywcu
Najpopularniejszym modelem współpracy są koncesje na roboty budowlane. Ale sięgano także po bardziej skomplikowane procedury PPP odnoszące się do prawa zamówień publicznych. Wówczas partnera prywatnego wybierano, w swego rodzaju negocjacjach, czyli w trybie dialogu konkurencyjnego. Tak powstaje szpital powiatowy w Żywcu. Powiat we wrześniu podpisał umowę ze spółką kanadyjską Inter Health Canada Limited. Szacowana wartość kontraktu to 240 mln zł. Nowa placówka ma zaoferować 340 łóżek. Współpraca ze stroną publiczną ma trwać 30 lat.
– Umowa jest warunkowa. Teraz strona prywatna musi w ciągu 11 miesięcy zamknąć finansowanie projektu – mówi Andrzej Kalata, wicestarosta żywiecki.
Według niego PPP to najatrakcyjniejsza dla samorządów forma finansowania inwestycji. Jest ona o wiele bardziej korzystna niż klasyczne zamówienie publiczne, przy którym strona publiczna musi za budowę np. szpitala zapłacić z własnej kasy.
– Natomiast przy PPP partner prywatny projektuje, buduje i prowadzi przedsięwzięcie przez 30 lat i na swoje barki bierze odpowiedzialność, że przedsięwzięcie się powiedzie – mówi Andrzej Kalata.
Jego zdaniem samorządy powinny sięgać po PPP, gdy brakuje im środków na kolejne inwestycje.
– Nas absolutnie nie byłoby stać na samodzielną budowę szpitala, więc nie mieliśmy właściwie wyjścia. Staliśmy przed wyborem – albo będziemy mieli nowy szpital w formie PPP, albo wcale – mówi Andrzej Kalata, wicestarosta żywiecki.
Obecny szpital pamięta czasy Habsburgów, mieści się w kilku niepołączonych budynkach. Powiat nie ma na remonty. Liczy, że po zakończeniu umowy PPP uzyska nowoczesny ośrodek.
Ryzyko firm
Inwestycje realizowane w formule PPP to ryzyko dla strony prywatnej.
– Przedsiębiorca musi sam na tym zarobić. Nasz inwestor, spółka kanadyjska, specjalizuje się w prowadzeniu szpitali w formule PPP. To jej pierwszy projekt w Europie kontynentalnej. Mają za to kilka szpitali w Anglii. Nawet dla nich to duże wyzwanie – mówi Andrzej Kalata, wicestarosta żywiecki.
Najmniejszą gminą, która zdecydowała się na zastosowanie PPP, jest Kobylnica. Ma tam powstać ośrodek opiekuńczo-leczniczy.
Strona prywatna podejmie się przebudowy istniejącego budynku w stanie surowym na zakład tego typu. Zgłosił się jeden kontrahent prywatny, SON Sp. z o.o. Podjął się wykończenia budynku i dostosowania go do użytku. Potem będzie przez 30 lat świadczył tam usługi opieki zdrowotnej.
– Po zakończeniu umowy budynek wróci w ręce samorządu – mówi Marta Prezlata z urzędu gminy Kobylnica.
Walka o kontrakt
Z raportu wynika, że wielu inwestorów nie decyduje się na PPP ze względu na nadmierne ryzyko gospodarcze.
– Sektor prywatny podkreśla nierealne oczekiwania strony publicznej odnośnie do opłacalności planowanych projektów i ograniczenie jej udziału do wkładu własnego w postaci nieruchomości – wskazuje raport.
Inwestorzy obawiają się zaangażowania w długoletnie przedsięwzięcia, nie mając gwarancji otrzymywania przez cały okres umowy zapłaty za dostarczane świadczenia zdrowotne. Jest to związane z brakiem możliwości zawierania wieloletnich kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Z kolei samorządy nieufnie podchodzą do PPP w sektorze zdrowotnym, aby nie narazić się na zarzut prywatyzacji służby zdrowia, z którą często mylone jest PPP.
Przy koncesjach przedsiębiorca bierze na siebie większość ryzyka
/>
Rafał Cieślak, wspólnik zarządzający w Kancelarii Cieślak & Kordasiewicz
Większość projektów PPP w sektorze zdrowotnym to koncesje na roboty budowlane. Na czym polega ten model?
Koncesję charakteryzuje konieczność przeniesienia zasadniczej części ryzyka ekonomicznego projektu na stronę prywatną. W przypadku ochrony zdrowia oznacza to zarówno zapewnienie finansowania nowej inwestycji (np. nowego oddziału szpitalnego), jak też uzyskiwanie dochodów głównie ze świadczenia usług medycznych. Podmiot publiczny przekazuje tu zwyczajowo teren pod inwestycję i proponuje wsparcie administracyjne, ewentualnie ulgi podatkowe itp. Tego typu projekty zrealizowano np. w Jaworznie i Kobylnicy. W obu przypadkach usługi medyczne współfinansowane są głównie z NFZ, a ryzyko uzyskania kontraktu spoczywa na prywatnej spółce.
Czy ryzyko uzyskania kontraktu zawsze obciąża firmę?
Zasadniczym ryzykiem partnera prywatnego w sektorze ochrony zdrowia jest właśnie kontrakt z NFZ. W modelu koncesyjnym praktycznie zawsze on będzie ponosił to ryzyko. W modelu PPP – może być ono podzielone w sposób zapewniający ciągłość wykonywania świadczeń medycznych. W przypadku budowy szpitala w Żywcu strona publiczna zobowiązała się do finansowania działalności partnera przez kilka lat w razie nieuzyskania takiego kontraktu.
Jak ma się PPP w opiece zdrowotnej do prywatyzacji czy komercjalizacji?
PPP to coś pomiędzy komercjalizacją a prywatyzacją. Komercjalizacja polega na zmianie formy prawnej podmiotu leczniczego z SP ZOZ na spółkę prawa handlowego. Prywatyzacja to z kolei sprzedaż majątku publicznego na rzecz firm. PPP z jednej strony bliskie jest prywatyzacji, gdyż partner prywatny finansuje budowę obiektów i je utrzymuje (może też zarządzać usługami), z drugiej zaś – własność mienia pozostaje przy podmiocie publicznym. Każda z tych form wiąże się z urynkowieniem usług medycznych.