Gazeta, która przegrała proces o ochronę dóbr osobistych i opublikowała przeprosiny za swój artykuł powinna zamieścić też wzmiankę o przeprosinach przy tej publikacji w internetowym archiwum - ocenił w środę Sąd Najwyższy.

SN rozpatrywał sprawę wytoczoną wydawcy dziennika "Rzeczpospolita", który po przejęciu "Życia Warszawy" przejął także internetowe archiwum tej gazety. W 2006 r. w "ŻW" ukazał się tekst, w którym dwóch braci pochodzących z północnej Afryki i mieszkających w Polsce określono m.in. jako "podejrzewanych o kontakty z międzynarodowymi grupami terrorystycznymi". Bracia wytoczyli gazecie cywilny proces, który wygrali. W marcu 2009 r. sąd prawomocnym wyrokiem nakazał opublikowanie przeprosin przez gazetę i zasądził dla każdego z nich po 10 tys. zł zadośćuczynienia.

Wkrótce jednak bracia wytoczyli kolejny proces cywilny, gdy okazało się, że tekst jest nadal dostępny w internetowym archiwum "ŻW" bez żadnej adnotacji o wyroku sądu. Powództwo oddaliły sądy obu instancji uznając, że dostępność artykułu na innych nośnikach niż publikacja papierowa nie stanowi nowego naruszenia dóbr osobistych. W środę SN nie podzielił tej argumentacji i po uchyleniu wyroku przekazał sprawę do ponownego rozpoznania w sądzie apelacyjnym.

W uzasadnieniu orzeczenia sędzia SN Teresa Bielska-Sobkowicz przypomniała, że zgodnie z Kodeksem cywilnym osoba, której dobra osobiste zostały naruszone określonym działaniem może domagać się zaprzestania tego działania. Dodała, że zaprzestanie to nie musi oznaczać usunięcia artykułu z archiwum.

"Całkowite usunięcie tekstu z internetu nie jest możliwe i celowe, a sąd nie powinien pełnić roli cenzora" - zaznaczyła sędzia. Wskazała jednak, że poprzez zaprzestanie można także rozumieć na przykład "umieszczenie linku, czy wzmianki informującej potencjalnego użytkownika o tym, że dostępny artykuł w prawomocnym wyroku został uznany za naruszający dobra osobiste". Sąd apelacyjny - jak wskazał SN - powinien także przeanalizować zapadły w podobnej sprawie wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z marca 2009 r.

Na wyrok ETPC wskazywał przed SN także reprezentujący powodów mec. Witold Zielak. "Trybunał uznał, że wydawcy muszą kierować się wzorcem odpowiedzialnego dziennikarstwa; tymczasem mamy prawomocny wyrok, że artykuł narusza dobra osobiste, a w internecie nadal hulaj dusza" - mówił.

Z taką argumentacją nie zgadzał się reprezentujący pozwanego mec. Olgierd Porębski. Dowodził, że sprawa została już osądzona podczas pierwszego procesu zakończonego wyrokiem nakazującym przeprosiny. "W stanie faktycznym nic się nie zmieniło poza właścicielem archiwum" - mówił i dodał, że ewentualne roszczenia dotyczące archiwum powodowie mogli podnosić w pierwszym procesie.

Po wyroku mec. Porębski powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że ponowne przekazanie sprawy do sądu apelacyjnego nie oznacza, że ostateczny wyrok będzie dla pozwanego niekorzystny. Zaznaczył, że sąd będzie musiał ocenić m.in. na ile wcześniej nie brane pod uwagę orzeczenie ETPC można odnieść do tej sprawy.