Jak powiedział w środę PAP zastępca RPO Stanisław Trociuk, wątpliwości budzi m.in. tryb uchwalenia ustawy - bez przeprowadzenia debaty publicznej.
"Ta ustawa niewątpliwie ogranicza prawa konstytucyjne obywateli - w tym przypadku dostęp do informacji publicznej. Skoro więc ustawodawca rozstrzyga o podstawowych prawach konstytucyjnych, rodzi się pytanie: czy w takim trybie, bez pewnej debaty publicznej ta ustawa powinna być określana" - zaznaczył Trociuk.
Jak dodał, nawet jeśli RPO nie zwróci się do prezydenta, będzie analizować nowelę po wejściu jej w życie, właśnie pod względem jej zgodności z konstytucją. Zaznaczył, że ze wstępnej analizy wynika, iż zakres poprawek senackich "wykraczał poza granice dopuszczalne konstytucją".
Nowelizacja ustawy o dostępie do informacji publicznej została uchwalona w ubiegłym tygodniu. Według przyjętej przez Sejm na ostatnim etapie prac legislacyjnych poprawki Senatu możliwe będzie ograniczenie prawa do informacji ze względu na "ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa". Zmiana ta spowodowała protesty organizacji pozarządowych, m.in. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Apelują one do prezydenta Bronisława Komorowskiego o zawetowanie tych zmian lub skierowanie ich do Trybunału Konstytucyjnego. O weto apeluje też opozycja.
Według wprowadzonej poprawki dostęp do informacji publicznej podlegałby ograniczeniu, gdyby udostępnienie informacji miało osłabić "zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania jego mieniem albo zdolność negocjacyjną RP w procesie zawierania umowy międzynarodowej" lub "utrudniłoby w sposób istotny ochronę interesów majątkowych RP w postępowaniu przed sądem, trybunałem lub innym organem orzekającym".
Prezydent zapowiedział we wtorek, że rozważa podpisanie noweli ustawy o dostępie do informacji publicznej, a następnie skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego w ramach tzw. kontroli następczej. Jak tłumaczył w rozmowie z PAP, ma zastrzeżenia co do trybu prac nad ustawą. Ocenił, że "Senat nie powinien występować w roli inicjatora zmiany na tym etapie prac legislacyjnych".
Komorowski wskazał jednocześnie, że celem nowelizacji było wprowadzenie do polskiego prawa unijnej dyrektywy o ponownym wykorzystaniu informacji publicznej. Dlatego - jak zaznaczył - jeśli nie zastosujemy się do tej dyrektywy, to Polsce będzie groził proces i wyrok skazujący na zapłacenie bardzo poważnej kary finansowej. Termin implementacji dyrektywy UE minął w lutym 2005 r.
Kontrowersyjna poprawka, zgłoszona w ostatniej chwili przez senatora Marka Rockiego (PO), nie była wymagana przez zalecenia unijne. Zmiana ta przypomina inny przepis, który był w rządowym projekcie noweli skierowanym do Sejmu, ale - pod naciskiem organizacji pozarządowych oraz PiS i SLD - został wykreślony przez posłów pracujących nad projektem w sejmowej podkomisji. Wówczas chodziło o ograniczenie dostępu do takich informacji, jak m.in. analizy prywatyzacyjne zlecane przez MSP dla potrzeb gospodarowania mieniem Skarbu Państwa (w tym jego komercjalizacji i prywatyzacji) oraz instrukcje negocjacyjne.
W dotychczasowym brzmieniu ustawa nie pozwala na dostęp do danych, które są chronione przez przepisy o ochronie informacji niejawnych lub innych tajemnic (np. lekarskiej albo adwokackiej).
Nowelizacja wykreśliła także z ustawy artykuł umożliwiający w niektórych przypadkach odwołanie się od odmowy udostępnienia informacji publicznej do sądu powszechnego (taki tryb przysługiwał w sytuacji odmowy udzielenia informacji ze względu na "ochronę danych osobowych, prawo do prywatności oraz tajemnicę inną niż informacja niejawna, tajemnica skarbowa lub tajemnica statystyczna"). Po zmianie, w nowej ustawie, pozostał jedynie tryb złożenia skargi do sądu administracyjnego.