Dyrektywa 2001/18/WE dotycząca uwalniania do środowiska organizmów zmodyfikowanych genetycznie i rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1829/2003 w sprawie genetycznie zmodyfikowanej żywności i paszy mówią o konieczności uzyskiwania zezwoleń przez producentów i handlowców wprowadzających na rynek żywność GMO (od ang. Genetically Modified Organisms).
Ule obok MON 810
Niemiecki pszczelarz Karl Heinz Bablok wszczął w imieniu swoim i sąsiadów proces z Bawarią, na terenie której miał ule. Jego pszczoły zebrały bowiem pyłek z położonych pół kilometra dalej pól należących do tego kraju związkowego. A uprawiano na nich – w celach badawczych – genetycznie zmodyfikowaną kukurydzę MON 810, wprowadzoną na rynek przez amerykańskiego potentata GMO – Monsanto. Tak więc K.H. Bablok uznawszy, że obecność resztek genetycznie zmodyfikowanego zboża spowodowała, iż jego produkty nie nadawały się do spożycia, a więc i do sprzedaży, wystąpił przeciwko Freistaat Bayern.
Bayerischer Verwaltungsgerichtshof (trybunał administracyjny Bawarii) zauważył, że kiedy pyłek dostaje się do miodu lub do uzupełniających preparatów odżywczych z niego produkowanych, traci zdolność replikacji. Niemiecki sąd zwrócił się więc do TS z pytaniem, czy produkty takie jak miód Babloka i jego sąsiadów mogą zostać wprowadzone do obrotu tylko po uzyskaniu zezwolenia.
Konieczne zezwolenie
Trybunał orzekł, że pyłek z MON 810, który utracił swoją zdolność do replikacji i jest pozbawiony możliwości przenoszenia materiału genetycznego, nie jest już GMO. Niemniej produkty takie jak miód i uzupełniające preparaty odżywcze zawierające taki pyłek są żywnością zawierającą składniki wyprodukowane z GMO. Dlatego miód skarżącego Bawarię Niemca powinien uzyskać przed wprowadzeniem na rynek zezwolenie. W przeciwnym razie w tej i w podobnych sytuacjach żywność wyprodukowana z GMO wymknie się spod kontroli.
Wyrok w sprawie C-442/09, Karl Heinz Bablok i in. przeciwko Freistaat Bayern.