Zagraniczna policja nie będzie miała problemów, aby wyegzekwować mandat nawet w wysokości 2,1 tys. euro od Polaka spieszącego się do Chorwacji. Europosłowie dali zielone światło dyrektywie, która pozwoli bez problemów ściągać należność za wykroczenia popełnione na europejskich drogach. Dokument ma zostać uchwalony jeszcze za naszej prezydencji w Unii i w ciągu dwóch lat zostać wprowadzony w życie.
Dzięki tym rozwiązaniom w systemie znajdą się informacje o wykroczeniu drogowym, którego dopuściliśmy się np. w Austrii. Jeśli będzie to zdjęcie z fotoradaru, odnalezieniem właściciela pojazdu i kierowcy zajmie się Generalna Inspekcja Transportu Drogowego. Zasada wzajemności będzie obowiązywała również Austriaków.
Dyrektywa ma przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Wysokość mandatów w niektórych krajach może zaszokować polskiego kierowcę. Sięgają nawet 100 tys. zł.
Dotąd spieszący się na przykład nad Morze Śródziemne Polacy nie musieli się specjalnie przejmować fotoradarami gęsto ustawionymi przy europejskich drogach. Podobnie jak obywatel Niemiec, który przyjechał odpoczywać nad mazurskie jeziora. – Urzędnicy obsługujący fotoradary nie są w stanie ustalić, do kogo należało auto na zagranicznej rejestracji, i tym bardziej stwierdzić, kto nim kierował. Takie zdarzenie najczęściej nie trafia nawet do systemu komputerowego, więc nawet przy osobistej kontroli nie musimy się obawiać, że będziemy ścigani – mówi oficer pionu ruchu drogowego z Komendy Głównej Policji.

Dyrektywa pomoże

Ta sytuacja nie potrwa już długo. Europosłowie dali właśnie zielone światło specjalnej dyrektywie, która w założeniu ma skończyć z bezkarnością osób łamiących drogowe przepisy.
– Teraz treść dokumentu prześwietlają już prawnicy. W następnym etapie trafi on pod obrady Rady Europy i jeszcze w trakcie naszej prezydencji powinien zostać uchwalony – wyjaśnia Piotr Zych z Głównego Inspektoratu Transportu Europejskiego.
Najprawdopodobniej dokument przejdzie tylko kosmetyczne zmiany. Pod obrady parlamentu trafił już po długich konsultacjach między Komisją Europejską, Radą Europy i Parlamentu.
– Dyrektywa zawiera bardzo szeroki katalog przestępstw i wykroczeń drogowych podlegających karze. Umożliwi skuteczną egzekucję prawa drogowego na terenie całej Unii – tłumaczy Piotr Zych.
Wśród zapisów znalazły się m.in: przekraczanie dozwolonej prędkości, prowadzenie auta pod wpływem używek, a nawet niezapinanie pasów bezpieczeństwa, jazda po buspasie czy rozmowa przez telefon komórkowy. Informacje o takich wykroczeniach znajdą się w systemie informatycznym i będą dostępne np. dla polskich policjantów czy inspektorów transportu drogowego.
– Każdy kraj będzie sam decydował, jakie informacje umieścić w systemie i jednocześnie czy żądać egzekucji – wyjaśnia Zych.

System już jest

Najprawdopodobniej UE nie będzie budowała specjalnego systemu informatycznego, zostanie jedynie rozbudowany istniejący „Eucaris”. To działający już od lat system gromadzący dane o autach i prawach jazdy. Dotąd jednak jest wykorzystywany w przypadku poszukiwania np. kradzionych samochodów.
Przygotowanie do realizacji dyrektywy w Polsce podejmie funkcjonujące już Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. – Dziś egzekwuje ono mandaty wystawione przez krajowe fotoradary – mówi Zych. Urzędnicy nie chcą deklarować dokładnej daty premiery nowego systemu, ale jest to perspektywa maksymalnie dwóch najbliższych lat.
Za granicą kary są wyższe
Kary za łamanie przepisów drogowych w krajach UE są bardzo wysokie. Nawet w sąsiednich Czechach górna granica mandatu wynosi 16 tys. zł i jest to kara za używanie „antyradaru”.
Jednak grzywny za przekroczenie prędkości potrafią zmrozić kierowcom krew w żyłach – na Słowacji zapłacimy ponad 3,2 tys. zł za jazdę po autostradzie z prędkością o 60 km/h większą od dozwolonej. Nawet w słynącej z pobłażliwości Portugalii tylko za parkowanie w niedozwolonym miejscu mandat może wynieść 1250 euro. Jeszcze większe kwoty grożą nam, gdy np. o 30 km przekroczymy dozwoloną prędkość w Szwajcarii. Mandat może sięgnąć nawet 40 tys. franków. Podobnie wysokie sumy grożą nam za zbyt szybką jazdę w Norwegii (np. 7800 koron) i Szwecji (2000 koron). Nawet w często odwiedzanej przez Polaków Austrii mandat za szybką jazdę może być wielokrotnie wyższy niż u nas i sięgnąć 2,1 tys. euro.