Nie wystarczy powiększać grona recenzentów, by zapewnić niezależność prokuratora generalnego.
Nie wystarczy powiększać grona recenzentów, by zapewnić niezależność prokuratora generalnego.
Przybywa chętnych do oceniania dokonań prokuratora generalnego. Do wąskiej grupy dotychczasowych urzędowych recenzentów – ministra sprawiedliwości i premiera – chce teraz dołączyć Krajowa Rada Prokuratorów. Ciało kolegialne składające się, bagatela, z 25 osób, w tym posłów, senatorów i przedstawicieli prezydenta. Nad poszerzeniem uprawnień tego prokuratorsko-politycznego gremium pracują właśnie posłowie, dopinając na ostatni guzik ustawę o Krajowej Radzie Prokuratorów. Najdziwniejsze w tym pędzie do oceniania jest jednak to, że mnożenie cenzurek ma służyć wzmacnianiu niezależności prokuratury.
Nie wiem, kto mógł być tak naiwny, by sądzić, że wystarczy rozdzielić funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, a niezależność pojawi się automatycznie. Z drugiej jednak strony któż mógł przypuszczać, że gwarancji dochodzeniowo-śledczej niezależności posłowie będą szukać, dodając prokuratorowi generalnemu coraz to nowych recenzentów. Kto jest bardziej niezależny: czy ten, kto opiniuje, czy ten, kto jest opiniowany? Coś się tu posłom pracującym nad ustawą o Krajowej Radzie Prokuratorów najwyraźniej pomieszało w głowach.
To prawda, życie poza kontrolą, ułatwione prowadzi do braku skuteczności i osłabienia inicjatywy. Wytwarza dobroduszność, delikatność, niezaradność. W przypadku prokuratora generalnego może dochodzić do jeszcze większego niebezpieczeństwa. Lata błędów i wypaczeń, nazywane tak eufemistycznie dla ukrycia okrutnej prawdy, to właśnie między innymi rezultat prokuratury poza jakąkolwiek kontrolą, całkowicie bezkarnej, z praktycznie nieodwoływalnym szefem. Nie ma dwóch zdań, przed takimi wypaczeniami muszą istnieć w państwie prawne zabezpieczenia. Ale powinny to być zabezpieczenia systemowe, a nie wystawianie corocznych cenzurek prokuratorowi generalnemu. Fundowanie szefowi prokuratury, który dopiero co uwolnił się od ministra sprawiedliwości, takiego konkursu ocen, to krok do ubezwłasnowolnienia urzędu, a nie jego niezależności.
Dzisiaj pewnie mało kto o tym pamięta, ale integralną częścią rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego miało być powołanie do życia instytucji sędziego śledczego. Miało to być zabezpieczenie przed wypaczeniami, pustymi śledztwami i absolutyzmem śledczych. To właśnie on miał doglądać, by prokuratura nie ulegała naciskom polityków i swoich szefów. Ale o tym dzisiejsi reformatorzy nie chcą już pamiętać. Zamiast powołać niezależnego sędziego śledczego, wolą szachować prokuratora generalnego konkursem ocen, czyniąc go zakładnikiem urzędowych opinii.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama