Członkowie palestry wolą pracować w indywidualnych kancelariach. Na własne nazwisko i na własne ryzyko.
Reklama
Na blisko 9 tys. adwokatów tylko 144 wykonuje swój zawód w ramach zespołów adwokackich. Najwięcej w Warszawie (50), Rzeszowie (18) i Lublinie (14). Zdecydowana większość woli kancelarie lub spółki.
– Zespół adwokacki to już anachroniczna forma – przyznaje adwokat Juliusz Kowalski, obecnie prowadzący własną kancelarię.
Mówi, że nikt do końca – poza samymi adwokatami – nie wie, jak traktować taki zespół.
– Pamiętam, że jak byłem członkiem zespołu, zawsze mieliśmy problemy w ZUS, urzędzie skarbowym czy w banku. Musieliśmy wszystkim tłumaczyć, jak należy traktować zespół. Koncepcja kancelarii jest o wiele bardziej przejrzysta – dodaje. Nie dziwi go, że wielu wybiera właśnie tę formę. Człowiek pracuje sam na siebie. Wyrabia sobie swoje nazwisko.
– Adwokat to zawód wykonywany indywidualnie. Każdy adwokat (z wyjątkiem pracujących na rzecz przedsiębiorstw prawniczych) pracuje pod własnym nazwiskiem i na swoje nazwisko, to znaczy na opinię sędziów, prokuratorów oraz klienteli. Praca w zespole adwokackim zaciera ów indywidualizm – wskazuje Jerzy Naumann, b. członek zespołu adwokackiego, b. wspólnik w spółce adwokackiej, obecnie adwokat pracujący solo we własnej kancelarii.
Dlatego, gdy tylko pojawiła się możliwość zmiany formy nastąpiło gremialne odejście adwokatów z sztucznie utworzonej formy zespołów adwokackich do kancelarii, w których mogą pracować – pod własnym nazwiskiem, na własne ryzyko, ale i na własny rachunek.
W powojennej Polsce
Dla Jerzego Naumanna kancelaria adwokacka to wolność i niezależność, coś, czego zespół nie zapewniał.
– W powojennej Polsce rządzący komuniści obawiali się bezpardonowego upaństwowienia zawodu adwokata na wzór sowiecki. Wymyślono wobec tego formę zespołu adwokackiego, a więc takiej prywatnej spółdzielni – wskazuje Jerzy Naumann.
Aparat władzy liczył, że to umożliwi mu kontrolowanie adwokatów.
– Tymczasem zespoły stały się całkiem bezpieczną enklawą, w której mogli pracować adwokaci, niczego nie oddając z imponderabiliów zawodowych. Kiedy opresyjność systemu politycznego po 1989 roku ustąpiła, parawan zespołowy przestał czemukolwiek służyć i odszedł do lamusa – dodaje.
Jego zdaniem zanik zespołów jest nieuchronny. Praktycznie żaden młody adwokat nie wybiera pracy w zespole adwokackim. Ale też żaden adwokat nie może być pozbawiony pracy w zespole, o ile takie ma życzenie.
Zanikające zespoły
– Niewielu adwokatów wykonuje swój zawód w zespołach. W moim przypadku zwyciężyło jednak przyzwyczajenie. Zespół adwokacki ma osobowość prawną, wspólnie rozliczamy koszty i dzielimy zyski. Rzeczywiście nie wszyscy wiedzą, jak traktować taki zespół i czasem trzeba to wszystko tłumaczyć. Jako kierownik zespołu pełnię tylko funkcję organizacyjną. Nie wtrącam się kolegom do ich spraw – wskazuje Wojciech Hasiak, adwokat, kierownik Zespołu Adwokackiego nr 1 w Wołominie.
– Zespoły adwokackie zanikają. To kwestia czasu, kiedy całkowicie znikną. Młodzi wolą własne kancelarie. – dodaje.
W jakich formach pracują adwokaci
8054 – tylu wykonuje zawód w kancelariach
144 – tylu wykonuje zawód w zespołach adwokackich
841 – tylu wykonuje zawód w spółkach
Komentarze(34)
Pokaż:
Lekarz - bardzo podobna sytuacja do prawnika. W Polsce prawnik też może świadczyć pomoc prawną w oparciu o powszechnie obowiązujące przepisy prawa, w tym ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Czyli podobnie jak absolwent medycyny świadczy pomoc (usługi) w ograniczonym zakresie, co jest logiczne. Jeśli chce robić coś więcej, musi ukończyć specjalizację i zdać egzamin. Nikt nie pozwoli mu "kroić", choć 6 lat studiował. Prawnicy jeśli chcą sądzić, bronić w procesach, oskarżać - kończą aplikację, zamiast specjalizacji. Od lat egzamin na aplikację jest banalny, na końcowym nie ma ustnej części, państwo robi wszystko, by na rynek profesjonalnych pełnomocników wpuścić jak największą ilość osób. Więc bajanie o rodzinnych sitwach, klikach pozostawmy w świecie baśni, bo to jest forum prawnicze, choć ostatnimi czasy DGP bliższy jest tabloidowi niż fachowej gazecie. Znam wiele osób, które beż żadnych koneksji ukończyły specjalizacje, w tym te uznawane za prestiżowe.
Architekci - muszą mieć poszczególne uprawnienia, istnieją różne branże, podobnie jak u lekarzy czy prawników. Nie nie dziwi, że ktoś projektujący centrum handlowe musi mieć większe uprawnienia potwierdzone egzaminami niż ktoś projektujący dom jednorodzinny.
Nie rozumiem wycieczek pod adresem mojej inteligencji, masz kompleksy, to zmień forum, tam będziesz mógł sobie jadąc ad personam wywołać pożądane reakcje.
Po raz kolejny napiszę, że nie obawiam się konkurencji, bo od samego początku działam w jej ramach. Może twoim zdaniem to jakaś patologia, ale w cywilizowanym świecie dostęp do zawodów wymagających konkretnych umiejętności jest ograniczony. Nie limitem, jak głosi populistyczna wieść, a zasobami wiedzy i praktycznych umiejętności. Niechaj twój małoletni brat znajdzie przepis, z którego wynika możliwość ograniczenia miejsc na aplikacji adwokackiej.
Konkurencja jest - profesjonalną pomoc prawną świadczy łącznie kilkadziesiąt tysięcy radców i adwokatów. Do tego jeszcze nieokreślona rzesza "doradców". Według Ciebie na rynku medycznym też nie ma konkurencji ? Byłaby wtedy, gdyby kowal mógł rwać zęby ?
Ja się nie odwołuję do pomocy państwa, bo takiej nigdy nie otrzymałem. Muszę płacić podatki, składki oraz składkę na samorząd, choć nie mam na to najmniejszej ochoty. Państwo za świadczoną pomoc z urzędu płaci po kilku monitach, zresztą niesłusznie nie płacąc VAT, traktując tę działalność jako wykonywaną osobiście, a nie w ramach działalności, co jest kpiną.
Skoro masz takie poparcie w społeczeństwie, to wygraj wybory i znieś egzaminy. Wszystkie najlepiej.
Analogia do lekarza jest w pełni zasadna. Prawnik po samych studiach też może świadczyć pomoc - np. udzielać porad, w ramach stosunku zlecenia stawać przed sądami itd. Jak chce robić coś więcej - aplikacja, względnie zdaje egzamin bez aplikacji - rocznie podchodzi niewiele osób, co doskonale obrazuje świadomość rzekomych ekspertów o poziomie swoich umiejętności.
Nie wiem skąd te bzdury o propagandzie, zakazującej samokształcenia. Aplikacje wbrew temu co wypisują osoby, które nie potrafią latami zdać banalnego testu, to nie żaden kurs, szkółka niedzielna, ale czas, w którym można i trzeba się rozwinąć. Ja kończyłem sądówkę, kpc miałem przez cały rok - ale nie żadne wykłady, tylko rozwiązywanie kazusów itp. Szkoda, że tego nie ogarniasz, albo celowo próbujesz przedstawić obraz aplikacji jako czegoś bezsensownego.
Specjalizacja w zawodzie prawnika to sędzia, prokurator, adwokat itd. W medycynie chirurg, ortopeda itd. Jest logiczne, że omnibusów nie ma i to właśnie rynek weryfikuje, do kogo przychodzi klient, jak ma problem np. w sprawie spadkowej. Zapewniam Cię, że napisanie na stronce szybko, tanio, sprawnie nic nie da.
Może skoro piszesz o cenach, umożliwić studentom medycyny operowanie po niskiej cenie ? Z jakichś przyczyn pewne zawody są reglamentowane. Naprawdę tego nie dostrzegasz ?
Chcą wna własne "ryzyko" :))), ale żeby niczego nie ryzykowali, to państwo dalej ma walczyć z konkurencją panów mecenasów. Bo niby czemu miała by ich obowiązywać społeczna gospodarka rynkowa?
Żal Ci, że na tytuł adwokata trzeba dużo pracować. Nie to, co na maturę i magistra prawa w prywatnej szkole, nie?
Jeżeli ktoś utożsamia obrót prawny i pracę prawnika tylko ze sprawami sądowymi, to swoją wiedzę czerpie tylko z serialu Anna Maria... Natomiast na studiach to nie za bardzo musiał przykładać się do nauki.
Kierowcą - zostaje każdy, kto zda egzamin, a wykonywać zawód może bez konieczności przynależności do korporacji kierowców. Co więcej, nikt nie decyduje o liczebności tej grupy zawodowej - z wyjątkiem rynku. Kierowca nie musi też aplikować u innych kierowców, którzy są jego konkurencją.
Lekarz - kończy się studia, (dawniej i wkrótce bez egzaminu LEP) będzie można wykonywać zawód lekarza. Państwo będzie pozwalać ryzykować życiem i zdrowiem swoich obywateli bo absolwent studiów może wypisywać recepty. Częściowo w tym zawodzie występują patologie podobne do zawodów prawniczych. Wie o tym każdy, kto nie ma rodziny, która go ustawi na specjalizację. Przebijanie się samemu jest albo niemożliwe albo niewspółmiernie trudne. Patologię dopiero trochę przykróciła perspektywa emigracji lekarzy.
architekt - kończy studia i może projektować, choć i ten zawód obarczony jest korporacyjną czy raczej izobową patologią. Jest to charakterystyczne dla wszystkich zawodów, w których ci, którzy dorwali się do żłobu postanowili zamiast walczyć o klienta, wyeliminować administracyjnie tych, którzy mogli by coś zrobić dla klienta taniej lub lepiej.
W systemie korporacyjnym naruszanie konstytucji i łamanie zasady naruszać społecznej gospodarki rynkowej nikogo nie wzrusza. Ot takie mamy "państwo prawa"
Co do posła - to już nie ma praktycznie żadnych wymogów dotyczących wykształcenia. Odsyłam do ustaw. Wierzę, że dasz sobie radę i znajdziesz, skoro mój małoletni brat potrafi odnaleźć te przepisy na zajęcia w szkole.
Znamienne jest, że osobnicy, którzy twierdzą, że są wspaniale przygotowani i górują rzekomo nad konkurencją, tak boją się tej konkurencji, że aż muszą ją eliminować przy pomocy organów państwowych.
Ogłaszanie się geniuszem czy mistrzem jeżeli nie można poddać tego weryfikacji, jest tylko żałosne. Ciekawe jak szybko zeszło by powietrze z tego balona, gdyby była wolna konkurencja.
do 6 - a skąd, że większość, to banda naciągaczy. Odwiedziłeś 5000 adwokatów ? A w jaki sposób się dowiadujesz, ile kto ma spraw wygranych, a ile przegranych ? Bo moim zdaniem to nie jest do sprawdzenia, a już na pewno nie dla forumowego krzykacza.