Centralne Biuro Antykorupcyjne analizuje informacje o przyznaniu Polsce i Ukrainie organizacji Euro 2012 za łapówkę i nie wyklucza śledztwa. Nieoficjalnie wiadomo, że CBA już wcześniej zbierało informacje na ten temat.
– O szczegółach naszych działań nie mogę mówić, ale dokładnie weryfikujemy pojawiające się doniesienia – potwierdza szef CBA Paweł Wojtunik.
Burzę wywołały słowa byłego działacza cypryjskiej federacji Spyrosa Mangarosa twierdzącego, że ma dowody na skorumpowanie działaczy UEFA. Według jego słów w zamian za przyznanie turnieju Polsce i Ukrainie działacze wzięli 11 milionów euro. Do transakcji miało dojść w jednej z kancelarii notarialnych na Cyprze. Do wczoraj UEFA dała mu termin na ujawnienie dowodów. W przeciwnym razie federacja zapowiedziała skierowanie przeciwko niemu pozwu.
– Mamy świadków i dokumenty potwierdzające zarzuty o korupcję. Przez ostatnie trzy lata mój klient zwracał się do UEFA, ale pozostało to bez oddźwięku – mówi Neoclis Neocleus, prawnik Mangarosa.
Jak dotąd w kontekście korupcji nie pojawia się nazwisko żadnego z polskich działaczy.
– Możemy wszcząć śledztwo, jeśli pojawią się uprawdopodobnione informacje o udziale Polaka w takim procederze. Jak dotąd takich informacji nie mamy – mówi rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk.
Właśnie pod kątem ewentualnego udziału polskich działaczy postępowanie prowadzi CBA. Jeden z naszych anonimowych rozmówców tłumaczy: – Prawdziwym motorem był prezes ukraińskiej federacji Hryhorij Surkis. Wiele rzeczy mógł robić za plecami Michała Listkiewicza, który wtedy szefował PZPN.
Ostatecznie za przyznaniem Ukrainie i Polsce organizacji turnieju zagłosowało ośmiu z dwunastu członków komitetu wykonawczego UEFA. Według słów Cypryjczyka siedmiu z nich odrzuciło kandydatury Włoch, Węgier i Chorwacji za 11 milionów euro.