To samorządy będą decydować o dopuszczeniu do sprzedaży szkodliwych specyfików –zakłada poselski projekt ustawy o obrocie i reklamie dopalaczy.
Stworzenie podstawy prawnej, która umożliwi gminom skuteczną walkę ze sklepami sprzedającymi tzw. dopalacze, to główny cel poselskiego projektu ustawy o obrocie i reklamie dopalaczy, który został skierowany do Sejmu. Zgodnie z obowiązującym dziś prawem zabronione są jedynie te substancje, które zostały wymienione w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Takie rozwiązanie nie jest dziś wystarczające. Tylko w zeszłym tygodniu czworo nastolatków z Krakowa trafiło do szpitala po zażyciu dopalaczy. Politycy przestali się łudzić, że dopisywanie nowych substancji do i tak obszernej listy zakazanych specyfików może skutecznie chronić młodzież.

Fun shopy z zezwoleniem

Skierowany w zeszłym tygodniu pod obrady Sejmu poselski projekt ustawy o obrocie i reklamie dopalaczy przewiduje, że to samorządy będą decydować o dopuszczeniu do sprzedaży szkodliwych specyfików.
– System zezwoleń ma przypominać koncesjonowanie sklepów z alkoholami – wyjaśnia poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski, jeden z twórców projektu. Według Dziewałtowskiego samorządowcy doskonale radzą sobie z nadzorowaniem trybu obrotu alkoholu na terenie danej gminy, dlatego powinni zająć się również wydawaniem zezwoleń właścicielom sklepów z dopalaczami. I tak zgodnie z proponowanymi przez posłów Lewicy przepisami liczbę sklepów z używkami w danym mieście ustalą na posiedzeniu radni. Zezwolenie na sprzedaż detaliczną wyda prezydent, burmistrz bądź wójt, na sprzedaż hurtową – marszałek województwa.
Takie rozwiązania niewątpliwie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom samorządowców ze Zgierza. Już w czerwcu radni z tego miasta próbowali zakazać sprzedaży dopalaczy w drodze uchwały. Wojewoda łódzki zakaz jednak uchylił, ponieważ zgodnie z obowiązującym dziś prawem samorządowcy nie są upoważnieni do stanowienia takich przepisów. Proponowane przez posłów rozwiązanie może jednak to zmienić. – Prezydent Zgierza zapowiada, że jeśli te przepisy rzeczywiście wejdą w życie, nie wyda żadnego zezwolenia na prowadzenie takiej działalności. W mieście nie powstanie żaden sklep z dopalaczami i środkami odurzającymi – zapowiada rzecznik prezydenta Zgierza, Dorota Jankiewicz. Do projektu ustawy sceptycznie ustosunkowany jest z kolei prezydent Bełchatowa.
– Takie przepisy to jedynie próba ucieczki od problemu, jaki stanowią dopalacze. Jaki sens ma wprowadzenie zakazu dopalaczy w Bełchatowie, jeśli będzie można je kupić w oddalonej o kilka kilometrów gminie? – komentuje prezydent Bełchatowa Marek Chrzanowski. Według samorządowców z tego miasta problem dopalaczy można rozwiązać jedynie na poziomie centralnym.
Stąd uchwała, jaką niedawno radni z Bełchatowa przyjęli podczas posiedzenia. Za jej pomocą samorządowcy wyrazili dezaprobatę dla legalnego obrotu dopalaczami. Stanowisko zostało przesłane do pani wojewody, właściwego ministra oraz premiera. Jak wyjaśnia Chrzanowski, to apel, by problem sprzedaży szkodliwych dla zdrowia substancji został rozwiązany właśnie na szczeblu centralnym.

Finansowanie pomocy

Tymczasem zgodnie z poselskim projektem samorządowcy zadecydują również o lokalizacji punktów, gdzie będzie można nabyć dopalacze. Sklepy takie będą musiały znaleźć się w odpowiedniej odległości od szkół, domów kultury czy kościołów. Poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski uspokaja, że w nowych przepisach nie ma luki prawnej dotyczącej sprzedaży z samochodów, bardzo często parkowanych pod klubami nocnymi. – Sprzedaż używek będzie się odbywać wyłącznie w miejscach, które otrzymają pozwolenie. Teoretycznie byłaby możliwość sprzedawania z pojazdu, jeśli ten nie przemieszczałby się. Miejsce sprzedaży dodatkowo będzie jednak musiało spełnić kilka warunków sanitarnych, których samochód z pewnością nie spełni – wyjaśnia poseł.
Uzyskanie zezwolenie na sprzedaż hurtową będzie kosztować przedsiębiorcę aż 2100 zł, jeśli wystąpi o nie po raz pierwszy. Właściciel fun shopu, starający się o kolejne pozwolenie, zapłaci natomiast 2,7 proc. wartości sprzedaży uzyskanej w poprzednim roku. Zdobyte w ten sposób fundusze samorządowcy będą mogli wykorzystać wyłącznie na prowadzenie działań z zakresu profilaktyki i rozwiązywania problemów osób uzależnionych. Zgodnie z opinią twórców projektu nie powstanie jednak sprawnie funkcjonujący system ciągłego finansowania działań profilaktycznych przez osoby przyczyniające się do powstawania uzależnień. – Przypuszczam, że takie zezwolenia będą po prostu wydawane bardzo rzadko. A jeśli już jakaś gmina pozwoli na otwarcie takiego punktu, to fundusze zdobyte w ten sposób powinno się kierować wyłącznie na akcje wychowawcze – wyjaśnia Witold Gintowt-Dziewałtowski.



Poczekalnia dla dopalaczy

Prawnymi regulacjami dotyczącymi sprzedaży dopalaczy zajmuje się również Ministerstwo Zdrowia. Mimo iż proponuje ono zupełnie inne rozwiązania niż posłowie, również i ten projekt nie zakazuje sprzedaży dopalaczy. Zgodnie z przepisami Ministerstwa Zdrowia zostanie wprowadzone ograniczenie w postaci tzw. poczekalni. Do poczekalni będą kierowane podejrzane dopalacze na okres do 18 miesięcy. W tym czasie będą badane, a ich sprzedaż zostanie ograniczona bądź zakazana. Jeśli ekspertyzy wykażą, iż kontrolowany specyfik stanowi realne zagrożenie dla konsumentów, zostanie wycofany z obrotu. W przeciwnym razie znów trafi na półki fun shopów.

Chorych trzeba leczyć

Przyjęte przez rząd nowe przepisy o przeciwdziałaniu narkomanii pozwalają z kolei na posiadanie tzw. nieznacznej ilości narkotyków na własny użytek. Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, podkreśla, iż w takiej sytuacji muszą jednocześnie wystąpić trzy przesłanki – dawka musi być nieznaczna, substancja musi być przeznaczona na własny użytek, a szkodliwość społeczna takiego czynu musi być niewielka. Według twórców nowych przepisów rozwiązanie to nie jest krokiem do tyłu w walce z dopalaczami. Taka zmiana w prawie jest niezbędna, ponieważ chore osoby trzeba leczyć, a nie karać. Do tej pory najczęściej bowiem do więzienia trafiały osoby uzależnione, a nie te, które faktycznie zajmowały się sprzedażą narkotyków.
Potrzebna instytucja badająca podejrzane specyfiki
Agnieszka Sieniawska, prawnik z Polskiej Sieci ds. Polityki Narkotykowej
Wydaje mi się, że wszystkie podejrzane substancje, którymi odurzają się młodzi ludzie, należy przebadać. W naszym kraju nie istnieje dziś żadna instytucja, która zajmowałaby się kompleksowym badaniem budzących wątpliwości specyfików, a przecież warto je znać. Istnieje bowiem wiele medialnych donosów, że zdarzają się śmiertelne przypadki po zażyciu dopalaczy. W związku z tym nie warto pogłębiać obecnie panującej w społeczeństwie paniki, ponieważ są to niepotwierdzone informacje. Jednocześnie warto wskazać, że gdybyśmy wiedzieli, w jaki sposób te substancje działają na organizm człowieka, moglibyśmy próbować przeciwdziałać ewentualnym zatruciom, np. przez wynalezienie odpowiedniego antidotum.
Tymczasem w Polsce istnieje paradoksalna sytuacja, kiedy znane i przebadane środki, takie jak np. marihuana (która ma także właściwości lecznicze) są zakazane, podczas gdy te, które prawdopodobnie są o wiele bardziej szkodliwe dla zdrowia nie są regulowane przepisami prawa.
Większość państw na świecie ma kłopoty z dopalaczami
Problem dopalaczy w innych krajach Europy wygląda podobnie jak u nas. W Wielkiej Brytanii dopalacze sprzedawane są między innymi jako sole do kąpieli w tzw. head shopach. Co gorsza problem dopalaczy wykracza już poza granice Europy. Niestety nie ma jeszcze odpowiednich regulacji prawnych, bo życie wyprzedza prawo. Kraje, podobnie jak Polska, dopiero więc tworzą przepisy. Dzięki globalizacji istnieje możliwość współpracy państw, które borykają się z tym problemem, i wzajemnego korzystania ze swoich doświadczeń. Już teraz na ich temat intensywnie dyskutuje się na forach międzynarodowych. Nad rozwiązaniami pracuje Schemat Konwencji Inspekcji Farmaceutycznych, WHO, UNICEF. W tej chwili, zarówno jeżeli chodzi o polskie prawo, jak i prawo europejskie, uregulowany jest tylko rynek leków. Kiedy lek znajdzie się w obrocie nielegalnym, to uruchamiane są organy ścigania. Za wprowadzenie do obrotu leków bez odpowiedniego zezwolenia grozi kara grzywny lub pozbawienia wolności.