Dyskusję nad ustawą o zapobieganiu przemocy w rodzinie zdominowały klapsy i inwigilacja rodzin. Umknęły natomiast uwadze zagadnienia praktyczne, które zadecydują o tym, czy wchodzące właśnie w życie przepisy pozwolą ofiarom poczuć się bezpieczniej we własnym domu.
Niestety na pochwałę nie zasługuje zbyt wiele nowych pomysłów. W dobrym kierunku zmierzają te rozwiązania, które włączają do zakresu ochrony kwestie ekonomiczne czy bezpłatnej pomocy lekarskiej, prawnej i psychologicznej. Dobrze też należy ocenić przepisy o konieczności niezwłocznego udzielenia schronienia osobom poszkodowanym i izolowania ich od sprawców przemocy. I na tym można zakończyć wyliczanie zalet. Przyjęta przez parlament nowelizacja zdradza niestety wszystkie symptomy myślenia życzeniowego, dla którego ważniejsze są slogany niż codzienna praktyka.
Takim przykładem może być wyjątkowo dobrze brzmiący przepis, który zapewnia osobie maltretowanej bez tytułu prawnego do lokalu pomoc w uzyskaniu samodzielnego mieszkania. Można powiedzieć przepis marzenie, kto wie, czy nie najważniejszy w całej ustawie, trafiający w sedno domowej przemocy, gdyż pozwala uwolnić się od oprawcy. Ale niestety to także przepis, który poza zgrabną deklaracją niczego więcej urzędnikom nie podpowiada. A to przecież właśnie oni mają udzielać pomocy w uzyskaniu mieszkania. Skoro w tym przepisie nie ma słowa o procedurach, urzędnik nie kiwnie palcem, by zamienić literę prawa w czyn.
Z lakonicznym przepisem o mieszkaniowej pomocy sąsiaduje artykuł, który zobowiązuje ministra do przygotowania rozporządzenia zawierającego wzór zaświadczenia lekarskiego o przyczynach i rodzaju uszkodzeń ciała związanych z użyciem przemocy w rodzinie. Z pewnością do naszych lekarzy można mieć wiele zastrzeżeń, ale nie można im zarzucić, że bez wzoru zaświadczenia nie potrafią ocenić uszkodzeń ciała pacjenta.
Zaskakujący jest też rozmach, z jakim ustawodawca podszedł do rozszerzania zakresu działań organów administracji publicznej w tworzeniu programów przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Są to: gminne systemy przeciwdziałania przemocy, specjalne programy na szczeblu powiatów i województw, specjalne zadania dla wojewodów, a także dla wojewódzkich koordynatorów realizacji tych programów oraz dla koordynatora krajowego. Uruchomienie całej tej biurokratycznej maszynerii nie będzie z pewnością tanie, a jej skuteczność – jak większości tego rodzaju programów – jest trudna do przewidzenia.
Ustawodawca zaingerował aż w trzy kodeksy: rodzinny i opiekuńczy, karny oraz postępowania karnego. Zapomniał jednak, że przed biciem i znęcaniem, poniżaniem i naruszaniem godności wszystkich, bez względu na wiek, chronią już normy kodeksu karnego. W tymże kodeksie cały rozdział zatytułowany „Przestępstwa przeciwko rodzinie i opiece” zajmuje się wyłącznie ochroną rodziny przed przemocą fizyczną, psychiczną i ekonomiczną. Po co dublować te przepisy?
Z całą pewnością natomiast powinno się unikać zmieniania kodeksów, w których każde słowo, każdy przecinek mają swoje wyrobione praktyką sądowniczą i urzędniczą znaczenie. Zwłaszcza gdy język prawny ma zastąpić prawna publicystyka.