Zamiast ścigać bandytów – trafią na bruk. W tym roku pracę straci 24 prokuratorskich asesorów. Przyczyny to niedopracowane przepisy i brak pieniędzy.
„Musimy rozwiązać umowę o pracę, oto wypowiedzenie” – usłyszał w końcu czerwca 32-letni asesor z Prokuratury Rejonowej Kraków-Śródmieście Wschód. Pod koniec września minęłyby trzy lata, odkąd został asesorem. Zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami ustawy o prokuraturze właśnie wtedy zostałby mianowany na prokuratora prokuratury rejonowej i otrzymał umowę o pracę na czas nieokreślony.
Ale przepisy się zmieniły. Wprowadzono konkursy na stanowisko prokuratora. Żeby asesor mógł do niego stanąć, najpierw musi... przestać pracować w prokuraturze. – To nowe zasady wprowadzane w trakcie gry, a przy pisaniu nowelizacji ustawy zapomniano o przepisach przejściowych dla tych, którzy asesurę zaczęli pod rządami starej ustawy – mówi krakowski prokurator Jacek Skała z Komitetu Obrony Prokuratorów.
To nie wszystko. Prokuratura Generalna nakazała wręcz zwalnianie z pracy tych, którzy w tym roku kończą trzyletnią asesurę i powinni zostać prokuratorami. Zwolniono już cztery takie osoby, podobny los czeka 20 kolejnych. Prokuratura tłumaczy, że najpierw trzeba wygasić etat asesorski, by stworzyć prokuratorski. I na ten właśnie zostanie rozpisany konkurs. – Szefowie prokuratur okręgowych robią wszystko, by te zmiany były jak najmniej dotkliwe dla asesorów – zapewnia Mateusz Martyniuk, rzecznik Andrzeja Seremeta. Ale jest i powód finansowy: w budżecie brakuje 40 mln zł.