Nowelizacja uchyla artykuł, który mówił, że żeby prowadzić biuro podróży trzeba skończyć studia wyższe na kierunku turystyki i rekreacji, prawa, ekonomii lub zarządzania i marketingu i mieć rok praktyki. W przypadku, gdy ukończyło się inny kierunek studiów albo szkołę średnią z zakresu obsługi turystów trzeba było mieć dwa lata praktyki. Przy zwykłej maturze potrzebne były 4 lata praktyki, a bez matury aż sześć.
Podczas sejmowej debaty nad projektem ustawy w trakcie drugiego czytania, wiceminister sportu i turystyki Katarzyna Sobierajska powiedziała, że głównym celem nowelizacji ustawy ma być dostosowanie jej do przepisów unijnych, zwiększenie ochrony turystów korzystających z usług turystycznych oraz liberalizacja zasad prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie oferowania usług turystycznych.
Nowelizacja ustawy przewiduje obowiązek zabezpieczenia finansowego, które pokryje w całości koszty powrotu turystów z wycieczek zagranicznych do kraju, na wypadek gdyby biuro podróży nie zapewniło takiej możliwości. Zabezpieczenie ma też pokrywać zwrot wpłat klientów, w przypadku gdy organizator nie wywiąże się z umowy.
Reklamacje w ciągu 30 dni od powrotu z urlopu
Klienci biur podróży będą mogli składać reklamacje w ciągu 30 dni po powrocie z urlopu, niezależnie od tego, czy zgłaszali zastrzeżenia w trakcie trwania imprezy. Klienci biur podróży mieliby też dostęp do wykazu przedsiębiorców, co do których podjęto procedurę wykreślenia z centralnej ewidencji organizatorów turystyki i pośredników turystycznych.
Ustawa zakłada objęcie kontrolą przedsiębiorstw spoza tej ewidencji, żeby lepiej chronić interesy konsumentów i ograniczyć szarą strefę. Do kodeksu wykroczeń wprowadzono sankcje dla pilota i przewodnika, jeżeli dana osoba świadczy usługi, nie mając stosownych kwalifikacji.
Droga do przyjęcia takiej ustawy była wyjątkowo kręta
Dziś, by wystartować w biznesie turystycznym z własnym interesem, trzeba ukończyć studia na kierunku związanym z tą branżą, ekonomią, prawem lub zarządzaniem. A dodatkowo mieć rok praktyki w zawodzie. Jeśli nie ma się ukończonych takich studiów, własną agencję można mieć dopiero po dwóch latach terminowania w branży. Przedsiębiorca z pomysłem, ale bez matury, może ruszyć z interesem dopiero po sześciu latach pracy w innej firmie turystycznej.
Rząd, tworząc projekt nowelizacji ustawy o usługach turystycznych, przyznał, że te przepisy naruszają zasadę swobody gospodarczej. I zaproponował ich wykreślenie. Jednak w Sejmie prace nad projektem przebrały nieoczekiwany bieg. Na posiedzeniach komisji wykładowcy z kilkunastu uczelni ekonomicznych, na których są wydziały turystyczne, przekonywali posłów, że to fatalny pomysł. Argumentowali, że przygotowanie merytoryczne i znajomość branży ma ścisły związek z bezpieczeństwem klientów i przestrzeganiem etyki zawodowej. To przekonało posłów koalicji. Dzięki ich głosom komisja rekomendowała Sejmowi projekt w wersji całkowicie przeciwnej do tej, jaką proponował rząd. W trakcie drugiego czytania to klub PiS ratował propozycje rządu, zgłaszając poprawkę, która przywracała odrzucone przez koalicję przepisy.
Skąd taki liberalizm w szeregach PiS? Była minister sportu, a dziś posłanka PiS Elżbieta Jakubiak podkreśla, że od większości biznesmenów nie wymaga się kierunkowego wykształcenia. A skoro do prowadzenia apteki nie trzeba być farmaceutą, tym bardziej do prowadzenia biura podróży nie trzeba być magistrem turystyki. – Wystarczy zatrudnić fachowych przewodników i pilotów – tłumaczy.
Czy w trakcie piątkowego trzeciego czytania ustawy znów dojdzie do zadziwiającej sytuacji, w której projekt rządowy popiera opozycja wbrew koalicji? Tym razem już nie. Poseł sprawozdawca komisji Andrzej Gut-Mostowy z PO tłumaczy, że ostatecznie przeważył argument, by wybór biura pozostawić samym klientom. Tym bardziej że w ustawie znajdą się przepisy gwarantujące podróżnym w razie plajty biura bezpieczny powrót do kraju.