Jeśli nie znajdzie się właściciel znalezionego w Zatoce Gdańskiej psa Baltik, to jego właścicielem stanie się kapitan statku. Nastąpi to jednak po upływie dwóch lat od chwili znalezienia psa.
Środki masowego przekazu donosiły 26 stycznia 2010 r. o psie, który przez kilka dni dryfował na krze lodowej. Pies nie tylko przeżył, lecz także zachował dobrą kondycję. Został wyłowiony na wodach Zatoki Gdańskiej, przez pracowników Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Gdyni, odbywających rutynowy rejs statkiem badawczym Baltica. Od nazwy statku pies otrzymał imię Baltik. Kto ma, czy może ewentualnie mieć do niego prawo.

Obowiązki znalazcy

Baltik, uwolniwszy się w jakiś sposób spod nadzoru właściciela, dostał się na skutą lodem Wisłę i zaczął dryfować z jej nurtem. W świetle przepisów prawa cywilnego (art. 183 par. 2 k.c.) jest traktowany jako zwierzę, które zabłąkało się lub uciekło, i do którego, w związku z tym, znajdują zastosowanie przepisy kodeksu cywilnego o rzeczach znalezionych.
Status znalazcy przysługuje w tym wypadku pracownikom Instytutu wchodzącym w skład załogi statku, którzy dostrzegli i wyłowili z wody Baltika. Z tą chwilą ciążyły na nich obowiązki przewidziane w art. 183 par. 1 kodeksu cywilnego dotyczące postępowania z dobrami znalezionymi. Skoro nie mógł wejść w grę obowiązek zawiadomienia osoby uprawnionej do odbioru psa, powstała powinność zawiadomienia właściwego organu państwowego – starosty.
Jeżeli właściciel psa nie zostanie ustalony albo, pomimo ustalenia jego osoby, nie odbierze go, wówczas, zgodnie z art. 187 k.c., współwłaścicielami Baltika, po upływie roku od dnia wezwania dotychczasowego właściciela do odebrania, albo dwóch lat od chwili znalezienia w razie niemożności wezwania dotychczasowego właściciela staną się znalazcy.
Jeżeli właściciela uda się ustalić, znalazcom przysługiwałoby, w myśl art. 186 k.c., znaleźne w wysokości 1/10 wartości psa. Właściciel musi jednak zgłosić swoje roszczenie najpóźniej w chwili wydania psa.



Odpowiedzialność karna

Jeżeli po znalezieniu właściciela psa uda się ustalić, że chciał on się pozbyć Baltika i z tym zamiarem wyprowadził go nad rzekę i pozostawił na płynącej krze, to spotkają go konsekwencje natury karnej prawnej. Jego czyn zostanie zakwalifikowany jako znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem (art. 35 ust. 1 i 2 ustawy z 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, Dz.U. z 2003 r. nr 106, poz. 1002 z późn. zm.).
W świetle przepisów prawa cywilnego porzuconego psa należałoby ocenić jako dobro niczyje (art. 180 k.c.).

Prawa kapitana

Osoba, która wyraziła chęć zaopiekowania się takim psem, staje się, na podstawie art. 181 k.c., jego właścicielem. Jeżeli miały miejsce takie okoliczności, właścicielem Baltika został ten członek załogi, który zgłosił chęć stałej opieki nad psem, pomimo że zwierzę stało się ulubieńcem całej załogi.
Jeśli natomiast Baltik nigdy nie miał właściciela, np. był tzw. psem podwórkowym, to był on od samego początku dobrem niczyim. W takim przypadku stanie się on własnością osoby, która wyraziła chęć zaopiekowania się psem. Z doniesień medialnych wynika, że będzie to kapitan statku.
Dopóki właściciel psa się nie znajdzie, to w okresie stanu niepewności należy go, mimo wszystko, traktować jako zwierzę, które zabłąkało się lub uciekło, czyli odpowiednio tak, jak traktuje się rzecz zgubioną. Obecny opiekun Baltika stanie się, jak wszystko na to wskazuje, jego właścicielem, aczkolwiek dopiero po pewnym czasie. W tym okresie niepewności, w myśl art. 4 pkt 16 ustawy o ochronie zwierząt, pies powinien być traktowany jako zwierzę bezdomne. Nakłada to wówczas na gminę obowiązek zapewnienia takiemu zwierzęciu opieki.