Tym samym, choć SN uchylił niekorzystny dla asesora wyrok sądu dyscyplinarnego, to jednak nie mógł odesłać sprawy do ponownego rozpoznania i umorzył postępowanie. "Trudno wyrażać pochwalne peany pod adresem ustawodawcy (...), ale skoro nie ma podstaw do odpowiedzialności, nie ma też podstaw do dalszego procedowania" - mówił w uzasadnieniu orzeczenia sędzia SN Roman Sądej.

Na początku maja w życie wszedł wyrok TK z października 2007 r. Trybunał uznał wtedy, że pełnienie funkcji sędziów przez asesorów jest niezgodne z konstytucją, bo nie mają oni sędziowskiej gwarancji niezależności, ponieważ powołuje ich minister, od którego zależy potem ich dalsza kariera. To minister bowiem decyduje, czy przedłożyć ich kandydatury na sędziów. Wejście w życie wyroku odroczono na maksymalny czas 18 miesięcy.

Z nowymi przepisami, w miejsce uchylonych, zdążono niemal na ostatnią chwilę, bo uchwaloną w listopadzie zeszłego roku ustawę o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury zawetował prezydent Lech Kaczyński. Weto Sejm odrzucił w styczniu.

W kwietniu bieżącego roku - na miesiąc przed zmianą przepisów - Mariusz A. został uznany przez sąd dyscyplinarny w Poznaniu za winnego podważania autorytetu innego sędziego. Miał bowiem wielokrotnie i natarczywie dopytywać pracownika sądowego sekretariatu o potwierdzenie znanego mu zarządzenia prezesa sądu. W ocenie sądu I instancji zakwestionował w ten sposób prawdomówność prezesa.

SN w uzasadnieniu orzeczenia przyznał, iż nie można przesądzić, czy w sprawie są podstawy do uniewinnienia

Sąd I instancji w swym wyroku odstąpił wprawdzie od wymierzenia kary; były asesor domagał się jednak pełnego uniewinnienia, co - jak wskazywał - pomogłoby mu w uzyskaniu nominacji na sędziego. "Samo zadawanie pytań służy ustaleniu i uściśleniu prawdy, a nie podważeniu wiarygodności kogokolwiek" - mówił reprezentujący go mec. Cezary Skwara.

SN w uzasadnieniu orzeczenia przyznał, iż nie można przesądzić, czy w sprawie są podstawy do uniewinnienia. Jednak, jak zauważył Sądej, wyrok sądu I instancji "obarczony jest całym szeregiem wad". "Gdyby nie ujemna przesłanka procesowa sprawa musiałaby być ponownie rozpoznana" - dodał.

Mec. Skwara powiedział zaś PAP po wyroku SN, że w jego ocenie błędem było nieumieszczenie w nowelizowanym prawie dotyczącym asesorów przepisów umożliwiających prawomocne zakończenie toczących się wobec nich postępowań dyscyplinarnych.