Ministerstwo Sprawiedliwości chce zmusić sądy do orzekania wyższych odszkodowań za przewlekłość postępowań. Skarżący, który udowodni, że nie uzyskał rozstrzygnięcia sprawy w rozsądnym terminie, za opieszałość sądu, prokuratury lub komornika otrzyma 10 tys. zł.
Idea niby słuszna. Tylko że odszkodowania będą wypłacane z budżetu sądu, w którym doszło do przewlekłości. A gdyby taką samą zasadę zastosować do posłów i obciążać ich budżety odszkodowaniami za błędy legislacyjne? Nie sądzę, żeby ten pomysł miał szansę powodzenia. Może więc resort, zamiast ustalać sztywne stawki odszkodowań, zastanowi się nad utworzeniem osobnego funduszu? Wówczas sędziowie nie będą się bać, że w budżecie sądu zabraknie pieniędzy na papier do drukarki. Ich decyzje o wysokości odszkodowania nie będą obciążone troską o finanse wymiaru sprawiedliwości.