Pijani rowerzyści oraz sprawcy drobniejszych przestępstw, skazani na karę do 6 miesięcy więzienia albo do roku, którzy odbyli już połowę kary - to, według resortu sprawiedliwości, pierwsi klienci Systemu Dozoru Elektronicznego (SDE).

Od wtorku możliwy stanie się nadzór skazanych za pomocą nadajnika umieszczanego na nodze oraz urządzenia monitorującego zainstalowanego w domu osoby kontrolowanej.

Przedstawiciele resortu podkreślili na poniedziałkowej konferencji prasowej, że odbywana na wolności kara pozwoli skazanemu zachować źródło utrzymania rodziny. Przypomnieli, że każdej wiosny z powodu prac polowych liczni skazańcy wnioskują do dyrekcji zakładów karnych o zgodę na przerwę w karze, a SDE powinien zlikwidować ten problem.

Sądy penitencjarne na terenie okręgu Sądu Apelacyjnego w Warszawie od wtorku będą czekać na pierwsze wnioski skazanych o wymierzenie im kary typu SDE - to tam system będzie wdrażany pilotażowo i ma w tym roku objąć do 500 osób. Sporządzono już harmonogram wdrażania systemu w całym kraju, co ma się zakończyć w 2012 r.

Zgodnie z przyjętymi przepisami SDE dotyczy skazanych na pół roku więzienia lub osoby ukarane pozbawieniem wolności do roku, które odbyły połowę kary. Maksymalny czas objęcia elektronicznym dozorem ma nie przekraczać sześciu miesięcy. Skazany, który będzie miał pozytywną prognozę kryminologiczną, sam złoży wniosek i będzie miał zgodę domowników, może liczyć na jego rozpatrzenie przez sąd penitencjarny.

Przed decyzją sądu warunki skazanego na miejscu sprawdzi kurator. Przedstawiciele resortu przyznali w poniedziałek, że na karę w SDE mogą liczyć osoby mieszkające w miejscowościach, do których dociera sygnał telefonii GSM. Stacjonarne urządzenie monitorujące można wyskalować poszerzając do kilkudziesięciu metrów albo zawężając do kilkunastu teren, po którym może się poruszać skazany z elektroniczną bransoletą na nodze.

W przypadku naruszenia przez skazanego warunków odbywania kary, np. nieobecności w wyznaczonym miejscu lub manipulacji przy urządzeniu monitorującym, system informatyczny Centrali Monitorowania wyśle informację o naruszeniu warunków i będzie można podjąć w stosunku do skazanego niezwłoczne działania. Manipulowanie przy urządzeniach, próba ich zdjęcia lub wyłączenia grozi więzieniem.

"To nie jest nowy rodzaj kary, ale inna forma jej odbywania" - oświadczył minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. Zarówno on, jak i Generalny Dyrektor Służby Więziennej gen. Paweł Nasiłowski liczą na odciążenie więzień i skrócenie kolejki oczekujących na wykonanie wyroku.

Na wykonanie kary do 6 miesięcy więzienia czeka w Polsce około 24 tys. osób, za murami zakładów karnych jest około 8 tysięcy osób spełniających kryteria - podał w poniedziałek na konferencji prasowej gen. Paweł Nasiłowski. "SDE stanie się dla nich szansą na rozliczenie się z przeszłością" - dodał, podkreślając zarazem, że nie wobec wszystkich można stosować ten system. Nie powinni raczej na to liczyć sprawcy przemocy domowej - jeśli nie uzyskają na to wymaganej zgody swoich domowników.

System, według planów ministerstwa, ma być wprowadzany stopniowo. Po apelacji warszawskiej od czerwca przyszłego roku ma on funkcjonować w apelacjach: białostockiej, lubelskiej i krakowskiej i objąć dwa tys. osób. Od początku 2011 roku system zostanie wprowadzony w apelacjach: poznańskiej, gdańskiej i rzeszowskiej - wtedy będzie w nim 4 tys. skazanych. Ostatecznie na początku 2012 roku dołączą do sytemu apelacje: katowicka, łódzka, szczecińska i wrocławska i docelowo obejmie on jednocześnie 7,5 tysiąca skazanych.

Fakt stopniowego wprowadzania SDE jest uznawany przez niektórych prawników jako argument za niekonstytucyjnością tego rozwiązania - bo nie mogą z niego korzystać obywatele każdej części Polski. "Tak samo różne są warunki odbywania kary w nowoczesnym zakładzie karnym i w budynku z XVIII wieku - a i w takich są więzienia" - replikował generał Nasiłowski. Wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski powiedział, że w każdym dużym kraju, gdzie wprowadzano SDE, robiono to stopniowo.

W ocenie resortu wprowadzenie systemu pozwoli częściowo rozwiązać problem przepełnionych zakładów karnych i konieczności oczekiwania niektórych skazanych na odbycie kary. Ma też obniżyć koszt utrzymania więźniów, co pozytywnie wpłynie na budżet państwa. Miesięczny koszt utrzymania więźnia odbywającego karę w ramach systemu to kwota około 100 zł, więzień odbywający karę w celi kosztuje budżet dużo więcej - około 2300 zł.

Ustawę zakładającą, że osoby skazane na kary od pół roku do roku pozbawienia wolności będą mogły odbywać je na wolności - ze stale noszoną bransoletą monitorującą miejsce pobytu - uchwalił Sejm we wrześniu 2007 r. Ustawa miała wejść w życie 1 lipca 2008 r., ale przedłużono o ponad rok jej vacatio legis.