Rząd przyjął we wtorek program profesjonalizacji sił zbrojnych na lata 2008-2010. Pod koniec 2010 r. armia ma liczyć 120 tys. żołnierzy - w tym 90 tys. służby czynnej i 30 tys. w Narodowych Siłach Rezerwowych.

Minister obrony Bogdan Klich zapewniał na konferencji prasowej, że rząd zdąży z profesjonalizacją i pod koniec 2010 roku siły zbrojne będą "sprawniejsze, lepiej przygotowane do warunków współczesnego pola walki, misji ekspedycyjnych i ewentualnej obrony naszego terytorium".

Jak podał szef MON, w budżecie resortu są środki na przeprowadzenie procesu uzawodowienia armii, a całkowity koszt profesjonalizacji oszacowano na ok. 3,72 mld zł.

Tegoroczny pobór do wojska będzie ostatni, ostatnie wcielenie w jego ramach odbędzie się w grudniu. Zwolnienie z tej służby nastąpi nie później niż we wrześniu 2009 r. Premier Donald Tusk podtrzymał we wtorek wcześniejsze zapowiedzi w tym zakresie.

Obecnie jest ok. 124 tys. żołnierzy, z czego ok. 48 tys. - niezawodowych. "Nie ma żadnego powodu, żebyśmy nagle w 2010 r. dokonywali jakiegoś gwałtownego skoku - jak chce otoczenie pana prezydenta - i doprowadzili do zwiększenia liczebności sił zbrojnych do 150 tys. żołnierzy" - powiedział minister.

Premier podkreślał, że "jeśli w 2010 r. będziemy mieli 90 tys. zawodowych żołnierzy, to będzie to oznaczało jakościowy skok, jeśli chodzi o polską obronność i bezpieczeństwo".

O służbę zastępczą mogli ubiegać się dotychczas ci, którzy z powodów etycznych i religijnych nie chcą służyć w wojsku

"Jeden zawodowy, dobrze wyszkolony, dobrze uzbrojony żołnierz, w dzisiejszych warunkach, jest nieporównywalnie więcej wart na polu bitwy niż nawet dziesiątki żołnierzy źle wyszkolonych, źle uzbrojonych, będących w wojsku z przymusu" - przekonywał Tusk.

Premier przyznał, że przyciągnięcie do wojska sporej grupy ochotników stanowi wyzwanie, ale wstępne rezultaty "kampanii promocyjnej i akcji werbunkowej" prowadzonej przez wojsko wydają się być "bardzo obiecujące".

Minister Klich przypomniał o trwających pracach legislacyjnych dotyczących profesjonalizacji, budowie systemu zachęt a także planowanych zmianach organizacyjnych w wojsku m.in. zmniejszeniu liczby garnizonów ze 126 do 112 i ograniczeniu liczby wojskowych kompleksów o 138 (co oznacza, że wojsko przekaże stronie cywilnej prawie 143 tys. hektarów gruntów).

Szef rządu pytany o zlikwidowanie służby zastępczej, co będzie konsekwencją zawieszenia poboru, zapewnił, że "ten ubytek trzeba będzie zastąpić". "Potrzebna będzie w Polsce zdecydowanie większa promocja wolontariatu, ale nie ma co się oszukiwać do tych miejsc, gdzie dotychczas pracowali młodzi ze służby zastępczej, trzeba będzie znaleźć środki finansowe" - zadeklarował.

O służbę zastępczą mogli ubiegać się dotychczas ci, którzy z powodów etycznych i religijnych nie chcą służyć w wojsku. Średnio występowało o nią co roku ok. 2-3 proc. podlegających poborowi. Służba polega na wykonywaniu prac w państwowych i samorządowych jednostkach organizacyjnych (np. urzędach gmin, domach spokojnej starości, przychodniach, bibliotekach, muzeach).

"Chcielibyśmy bardzo twardo i jednoznacznie postawić sprawę szybkiej profesjonalizacji"

"Oczywiście trudno byłoby przyjąć tę kwestię (służby zastępczej- PAP) za kluczowe kryterium przy profesjonalizacji armii. Źle byłoby gdybyśmy uznali, że jednak zachowujemy ten XIX-wieczny sposób budowania armii, czyli przez przymusowy pobór dlatego, że część która nie chce trafia za bardzo małe pieniądze do miejsc, gdzie może wypełniać pożyteczne role publiczne" - powiedział premier.

Szef rządu zadeklarował gotowość współpracy z prezydentem w zakresie zmian w siłach zbrojnych. "Nie wyobrażam sobie, aby praca nad profesjonalizacją polskiej armii miała przebiegać w atmosferze sporu politycznego" - powiedział.

Jak wskazał, prezydent ma "oczywiste prawo" by uczestniczyć w pracach, a udział szefa BBN we wtorkowym posiedzeniu rządu w części dotyczącej programu profesjonalizacyjnego jest tego zapowiedzią.

"Chcielibyśmy bardzo twardo i jednoznacznie postawić sprawę szybkiej profesjonalizacji. Do tej pory wielu naszych poprzedników zapowiadało, że profesjonalizacja stanie się faktem i te zapowiedzi zamieniały się w długoterminowe prognozy. My zdajemy sobie sprawę, że potrzebne jest przede wszystkim realne działanie" - powiedział Tusk.

Stała zawodowa służba wojskowa ma być pełniona bezterminowo, na najbardziej odpowiedzialnych stanowiskach

Program profesjonalizacji sił zbrojnych przewiduje, że w czasie pokoju funkcjonować będą: zawodowa służba wojskowa (stała i kontraktowa), służba kandydacka oraz służba wojskowa żołnierzy rezerwy pełniona w ramach Narodowych Sił Rezerwowych.

Stała zawodowa służba wojskowa ma być pełniona bezterminowo, na najbardziej odpowiedzialnych stanowiskach. Służba kontraktowa będzie służbą terminową - pełnioną w jednym lub kilku okresach, maksymalnie do 12 lat, we wszystkich korpusach (szeregowych, podoficerów i oficerów), a po jej zakończeniu lub w jej trakcie żołnierzy spełniających określone wymagania będzie można przyjąć do zawodowej służby stałej.

Utrzymana zostanie dotychczasowa służba kandydacka, jako odrębny rodzaj czynnej służby wojskowej. Narodowe Siły Rezerwowe utrzymywane będą m.in. na potrzeby reagowania kryzysowego.