Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego pozostawiła w poniedziałek bez rozpoznania odwołanie prokuratora, któremu w lipcu uchyliła immunitet w sprawie dotyczącej prowadzonego przez niego jednego ze śledztw związanych z katastrofą smoleńską. W końcu listopada br. usłyszał on już zarzuty.

Zarzuty niedopełnienia obowiązków postawiła prokuratorowi 20 listopada br. Prokuratura Okręgowa w Radomiu. Jak informowała jej rzeczniczka Beata Galas, prokurator odmówił wtedy składania wyjaśnień i podpisania wszelkich dokumentów. Oświadczył, że czynności prowadzone przez radomską prokuraturę są nielegalne, zakwestionował legalność i prawidłowość uchylenia mu immunitetu.

Sprawa dotyczy warszawskiego prokuratora Józefa Gacka, który prowadził m.in. śledztwo dotyczące organizacji lotów do Smoleńska z udziałem premiera Donalda Tuska 7 kwietnia 2010 r. i prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r.

Zdaniem radomskich śledczych, prokurator nie dopełnił swoich obowiązków, gdyż nie rozpoznał w całości zawiadomienia o przestępstwie, które złożył 1 marca 2012 r. poseł PiS Antoni Macierewicz.

"Nie jestem zaskoczony tą decyzją prokuratury. Nie składałem w związku z tym żadnych wyjaśnień, ponieważ uważam, że immunitet został mi uchylony bezprawnie. Na tym etapie to wszystko, co mam do powiedzenia. Spodziewam się, że w najbliższym czasie akt oskarżenia trafi do sądu" - mówił w listopadzie br. w rozmowie z Onetem prok. Gacek, odnosząc się do postawionych mu zarzutów.

W listopadzie zeszłego roku w I instancji prokuratorski sąd dyscyplinarny nie zgodził się na uchylenie immunitetu prok. Gackowi. Zgodę na pociągnięcie prokuratora do odpowiedzialności karnej wydała w lipcu br. - zmieniając decyzję I instancji - Izba Dyscyplinarna SN.

Od tej ostatniej decyzji we wrześniu br. prokurator złożył odwołanie. Wskazywał w nim na przepis Prawa o prokuraturze mówiący, że "od orzeczenia sądu dyscyplinarnego drugiej instancji służy odwołanie do innego składu tego sądu, jeżeli orzeczeniem sądu dyscyplinarnego drugiej instancji obwinionemu wymierzono karę dyscyplinarną, pomimo wydania w tej sprawie przez sąd dyscyplinarny pierwszej instancji orzeczenia uniewinniającego lub umarzającego postępowanie dyscyplinarne". Według argumentacji odwołania przepis ten należałoby stosować także w postępowaniach immunitetowych.

W poniedziałek Izba Dyscyplinarna SN w składzie trzech sędziów pod przewodnictwem Jarosława Sobutki nie podzieliła tej argumentacji. "Zdaniem SN wyrażenia zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej prokuratora nie można jednak utożsamiać z orzeczeniem sądu dyscyplinarnego w sprawie dyscyplinarnej prokuratora, na podstawie którego obwinionego prokuratora uznano za winnego i wymierzono mu karę. Analogicznie, wykluczone jest uznawanie za tożsame rozstrzygnięć w kwestii braku wyrażenia zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej prokuratora z uniewinnieniem go od zarzucanych mu czynów w postępowaniu dyscyplinarnym" - wskazano w uzasadnieniu decyzji o pozostawieniu odwołania bez rozpoznania.

Według radomskiej prokuratury podejrzany prokurator nie dokonał prawno-karnej oceny zachowania ówczesnego szefa Biura Ochrony Rządu Mariana Janickiego związanego z ochroną dwóch wizyt zagranicznych w Rosji: 7 kwietnia 2010 r. - premiera Donalda Tuska oraz 10 kwietnia 2010 r. - prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraz z małżonką. Nie sporządził również decyzji merytorycznej zawierającej rozstrzygnięcie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez Mariana Janickiego. W ocenie śledczych działał w ten sposób na szkodę interesu prywatnego osób, które wykonywały prawa zmarłego prezydenta Kaczyńskiego i jego zmarłej małżonki, a także premiera Tuska.

"Pozbawił ich możliwości zaskarżenia decyzji merytorycznej w przypadku umorzenia śledztwa, co na późniejszym etapie postępowania dawało możliwość wniesienia subsydiarnego aktu oskarżenia; działał też na szkodę interesu publicznego przejawiającego się w prawidłowym funkcjonowaniu prokuratury" – przekazywała PAP rzeczniczka radomskiej prokuratury. Za niedopełnienie obowiązków grozi do trzech lat więzienia.

Jeszcze w lipcu prok. Gacek mówił portalowi Onet, że "prokuratura nie wskazuje jakich obowiązków miałem nie dopełnić i gdzie one są zapisane i sprecyzowane". "Nie wskazano przepisów, które miałyby obligować mnie do tego, żeby - pomimo skierowania aktu oskarżenia przeciwko zastępcy szefa BOR, dodatkowo wydawać odrębną decyzję o umorzeniu śledztwa w zakresie Mariana Janickiego. To dla mnie kuriozum" - zaznaczał.

Dotychczas jedynym wątkiem dotyczącym wizyty z 10 kwietnia 2010 r. zakończonym prawomocnym wyrokiem jest sprawa b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego. W kwietniu 2017 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał orzeczenie I instancji skazujące go na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 r. "To jedyne prawomocne skazanie ws. katastrofy smoleńskiej po upływie 10 lat" - zaznaczał w wypowiedzi dla Onetu prok. Gacek, który oskarżał Bielawnego.