Od ogłoszenia głośnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. (K 1/20) w sprawie dotyczącej embriopatologicznej przesłanki przerywania ciąży minęło wiele tygodni.
Orzeczenie trybunalskie – pozostawiając na boku dyskusję, czy takowym w istocie jest – nie zostało dotychczas opublikowane w Dzienniku Ustaw ani w Monitorze Polskim, co wpisuje się w nową tradycję traktowania wyroków sądu konstytucyjnego przez obecną władzę wykonawczą. Każdy kolejny dzień zwłoki wiąże się najpewniej z dramatami osób, które sytuacja życiowa postawiła przed koniecznością dokonania wyboru w okolicznościach, których dotyczy wyrok. Stan niepewności prawnej dotyka również personelu medycznego.
Właśnie w takim kontekście Rada Ministrów 1 grudnia 2020 r. opublikowała – jak na ironię właśnie w Monitorze Polskim – „stanowisko w przedmiocie terminu publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie o sygn. akt K 1/20”. Podano w nim m.in., że brak publikacji wyroku wiąże się ze stanem wyższej konieczności, w jakim znalazł się rząd. Po ogłoszeniu wyroku TK doszło bowiem do wielu protestów i innych publicznych wystąpień, które w kontekście trwającej epidemii wywołują niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia. Dodano, że wpływ na datę publikacji wyroku będzie miało również oddanie przez sędziego sprawozdawcę pisemnego uzasadnienia rozstrzygnięcia.
Wielotygodniowy brak publikacji wyroku TK jest złamaniem art. 190 ust. 2 konstytucji, w którym mowa jest o „niezwłocznym” ogłoszeniu orzeczenia w odpowiednim organie urzędowym. Choćby prawnicy rządowego centrum legislacji wspięli się na wyżyny swoich dyskusyjnych skądinąd kompetencji prawniczych, nie byliby w stanie uzasadnić, że pojęcie „niezwłocznie” oznacza kilka, a być może już niedługo kilkanaście tygodni zwłoki. Powszechnie bowiem przyjmuje się, że słowo „niezwłocznie” oznacza bez zbędnej zwłoki, której podstawą mogą być właściwie jedynie względy techniczne. Ciekaw jestem, gdzie szukaliby podstawy prawnej wiążącej decyzję o publikacji wyroku z zapoznaniem się z jego uzasadnieniem. To byłoby niewątpliwie bardzo długie poszukiwanie... ponieważ takiej podstawy prawnej nie ma.
Zastrzec trzeba, iż wydrukowanie w Monitorze Polskim rzeczonego stanowiska RM, będącego swoistym usprawiedliwieniem złamania wyżej wzmiankowanego przepisu ustawy zasadniczej, również pozostaje bez podstawy prawnej. W ustawie o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1461) nie ma bowiem przepisu pozwalającego na publikacje w Monitorze Polskim „stanowiska Rady Ministrów”. Przepisu takiego próżno również szukać w ustawie o Radzie Ministrów (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1171 ze zm.) i regulaminie pracy Rady Ministrów. Postawę władzy cechuje zatem żelazna konsekwencja, w zakresie zarówno nierespektowania wymogów konstytucji, gdy chodzi o publikację wyroków TK, jak i pozaprawnego sposobu komunikowania powyższego.
I gdy wydaje się, że szczyty prawniczej ignorancji zostały po raz kolejny zdobyte, dla wzmocnienia efektu „działania bez żadnego trybu” Rada Ministrów buduje horrendalną konstrukcję prawną, mającą usprawiedliwić jej zaniechanie przez przyjęcie działania w warunkach stanu wyższej konieczności.
Okoliczność wyłączająca bezprawność czynu zabronionego nazywana stanem wyższej konieczności jest w art. 26 kodeksu karnego. Ujmując rzecz w wielkim skrócie, kontratyp ten polega na przyjęciu czegoś w rodzaju fikcji prawnej znoszącej karalność przestępstwa w sytuacji, gdy jego popełnienie było wynikiem dokonania swoistego wyboru. Działając bowiem w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego jakiemukolwiek dobru chronionemu prawem, poświęcamy bezkarnie inne dobro, jeśli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć. Chodzi zatem o swoisty konflikt interesów, w wyniku którego należy dokonać wyboru między dobrami prawnymi.
W pierwszej kolejności trzeba zwrócić uwagę na materialne wymogi zastosowania stanu wyższej konieczności, takie jak realność zagrożenia i jego nieuchronność. Nie ma bowiem dowodów empirycznych na poparcie tezy, że protesty uliczne ostatnich tygodni spowodowały skokowy wzrost zakażeń chorobą COVID-19, a samo prawdopodobieństwo, że tak się może stać, jest niewystarczające. Pod względem materialnoprawnym nie może więc być mowy o możliwości powołania się przez urzędników odpowiedzialnych za zaniechanie publikacji wyroku TK na instytucję z art. 26 k.k. Na takiej samej zasadzie każda osoba wykonująca pracę w warunkach potencjalnego zagrożenia zakażeniem mogłaby w ogóle odmówić jej dalszego wykonywania z powołaniem się na ratowanie dobra prawnego w postaci własnego zdrowia i życia. Zagrożenie musi być więc realne i nieuchronne, a nie domniemane czy potencjalne.
Przede wszystkim jednak trzeba podkreślić, że wysoce wątpliwe jest w ogóle powoływanie się na omawiany kontratyp przez urzędników państwowych. W swoich działaniach powinni oni przecież kierować się konstytucyjną zasadą legalizmu (art. 7 konstytucji). A zatem ich obowiązkiem jest działanie na podstawie i w granicach prawa w każdych warunkach. Skoro przepis rangi konstytucyjnej nakłada na nich bezwzględny obowiązek niezwłocznego opublikowania w odpowiednim organie urzędowym wyroku TK, to winni oni to uczynić bez uciekania się do wątpliwych procesów decyzyjnych ważenia dóbr prawnych, które mogą w subiektywnym przekonaniu poświęcić.
Przyjęcie tezy, że urzędnik państwowy w swojej codziennej pracy może dokonywać tego rodzaju wyborów, oznacza niechybnie chaos. Szczególnie że przekroczenie granic stanu wyższej konieczności, a więc potencjalna sytuacja pomyłki urzędnika pozostającego w błędzie, że zachodzą warunki z art. 26 k.k., wiąże się z pewnymi profitami przy wymiarze kary, o których mowa w par. 3 tego przepisu (nadzwyczajne złagodzenie kary czy nawet odstąpienie od jej wykonania).
Niezwykle ciekawy jest pewien poboczny, acz znaczący aspekt opublikowanego w M.P. „stanowiska” RM. Otóż skoro w jego treści powołano się wprost na okoliczności, o których mowa w art. 26 k.k., założono zatem, że zwłoka w opublikowaniu wyroku TK z 22 października 2020 r. stanowi naruszenie prawa. Tylko bowiem w takich warunkach dla uchylenia skutków naruszenia prawa może być zastosowany kontratyp wyłączający bezprawność dokonanego czynu zabronionego.
Urzędnicy państwowi powinni kierować się konstytucyjną zasadą legalizmu (art. 7 konstytucji). Ich obowiązkiem jest działanie na podstawie i w granicach prawa w każdych warunkach. Skoro przepis rangi konstytucyjnej nakłada na nich bezwzględny obowiązek niezwłocznego opublikowania wyroku TK, winni to uczynić bez uciekania się do wątpliwych procesów decyzyjnych ważenia dóbr prawnych, które mogą w subiektywnym przekonaniu poświęcić.