To kolejne wystąpienie RPO do komendanta stołecznego policji nadinsp. Pawła Dobrodzieja w związku z tymi manifestacjami. W czwartek Rzecznik pytał szefa KSP o interwencje policji wobec uczestników środowego protestu m.in. w rejonie ronda de Gaulle'a oraz ulic Wareckiej i Wilczej, zwrócił się też o przedstawienie informacji o przebiegu interwencji wobec wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego (Lewica).
Jak zaznaczył zaś RPO, w piątek niezależnie od działań funkcjonariuszy wobec wicemarszałka Czarzastego, media oraz zainteresowane osoby przekazały informacje o działaniach policji skierowanych przeciw innym parlamentarzystom w miejscu protestów.
Wskazał, że - jak wynika z tych informacji - posłanka Biejat ucierpiała w wyniku użycia przez policjantów gazu w stosunku do niej. "Z kolei posłanka Wielichowska poinformowała, że policjant złamał jej legitymację poselską, gdy zwróciła się do niego w sprawie zatrzymanego młodego mężczyzny. A posłance Nowackiej policjant miał powiedzieć, że nie obchodzi go jej immunitet" - zaznaczył w wystąpieniu zawartym na stronie Biura RPO.
Bodnar przypomniał, że posłom przysługuje wynikający z konstytucji immunitet, co oznacza m.in. zakaz zatrzymywania posła. "Zakaz zatrzymania obejmuje również wszelkie formy pozbawienia lub ograniczenia wolności osobistej posła przez organy stosujące przymus" - dodał.
"Niewątpliwie taką formą ograniczenia wolności osobistej wobec posła stanowi zastosowanie wobec niego środków przymusu bezpośredniego, środki te są bowiem stosowane w celu wymuszenia określonego zachowania, co oznacza ingerencję w sferę wolności osobistej" - podkreślił Rzecznik.
Jak dodał, "dodatkowego wyjaśnienia wymaga użycie przez funkcjonariusza wobec posłanki Biejat, okazującej w trakcie tego zajścia legitymację poselską, środka przymusu bezpośredniego w postaci chemicznych środków obezwładniających". W czwartek posłanka Biejat zapowiedziała, że podejmie kroki prawnej i złoży skargę do Komendanta Głównego Policji w sprawie użycia wobec niej gazu na środowej demonstracji.
Politycy Lewicy mówili w środę wieczorem, że policja podczas protestu "blokowała fizycznie" przejście do Sejmu wicemarszałka Czarzastego i że miał on "zostać pobity przez policję".
RPO wskazał zaś także, że w środę ul. Wiejska, przy której znajduje się Sejm, została "całkowicie zablokowana przez policję w związku ze zgromadzeniami spontanicznymi". Zapytał w związku z tym policję, czy wiedział o tym wcześniej prezydent Warszawy, który zarządza tą ulicą.
Rzecznik KSP Sylwester Marczak mówił w czwartek, że sytuacja "została przedstawiona w zupełnie inny sposób, niż faktycznie miała miejsce". Powołał się na nagranie, które "wyraźnie pokazuje, która strona była stroną atakującą", dodał też, że policjant doznał poważnej kontuzji. Sam Czarzasty twierdzi, że został zatrzymany przez policję i popchnięty na maskę samochodu, uderzony z tyłu w plecy, unieruchomiony.
Marczak tłumaczył też, że w środę na placu Powstańców Warszawy po kilkukrotnym wezwaniu do rozejścia się, grupa protestujących nie zastosowała się do komunikatu, więc została otoczona przez policjantów w celu wylegitymowania. Wskazywał, że jak zwykle w działaniach uczestniczyli też policjanci po cywilnemu, którzy zatrzymali m.in. jednego z mężczyzn, który zaatakował wcześniej umundurowanych funkcjonariuszy. "Próba odbicia zatrzymanego spotkała się z użyciem środków przymusu bezpośredniego" - wyjaśniał Marczak.
"Policja działa transparentnie i zawsze podkreślamy, że każdy, kto czuje się pokrzywdzony ma prawo złożyć skargę czy zawiadomienie do prokuratury. Jest to prawo każdego obywatela" - mówił zaś w piątek rzecznik Komendy Głównej Policji inspektor Mariusz Ciarka.