- Obecnie średni referat w SO w Warszawie w pionie cywilnym pierwszoinstancyjnym wynosi 575,9 spraw. Nikt nie może oczekiwać od nas, że poradzimy sobie z tym problemem o własnych siłach. To jest ponad ludzkie możliwości - mówi Sylwia Urbańska, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, rzecznik prasowy ds. cywilnych tego sądu, przewodnicząca Wydziału II Cywilnego
Resort sprawiedliwości wprowadził zmiany w regulaminie urzędowania sądów powszechnych. Jedna z nich dotyczy tzw. specjalizacji sędziów. Teraz nie jest już wymagana zgoda wszystkich sędziów z wydziału na to, aby jakiś sędzia mógł się specjalizować w danej kategorii spraw. Czy to korzystne rozwiązanie, czy może raczej będzie zarzewiem nowych konfliktów w sądach?
Ta zmiana wpłynie korzystnie na organizację pracy w sądzie. I nie mówię tego tylko z punktu widzenia osoby pełniącej funkcję przewodniczącej wydziału. Regulamin do tej pory wymagał uzyskania zgody wszystkich osób orzekających w wydziale. Ale wydział wydziałowi nierówny. Są takie, w skład których wchodzi kilkoro sędziów, ale i takie, w których orzeka kilkadziesiąt osób. Z tym drugim przypadkiem mamy do czynienia w Sądzie Okręgowym w Warszawie. A to dlatego, że od kwietnia ub.r. mamy wspólny wpływ do wszystkich sześciu pierwszoinstancyjnych wydziałów cywilnych. Tak więc zgodę na specjalizację jakiegoś sędziego orzekającego w pionie cywilnym w naszym sądzie musi wyrazić kilkadziesiąt osób. Przy tak dużej liczbie było to bardzo trudne.
Czy w SO w Warszawie były przypadki niewyrażenia zgody na specjalizację?
Tak, i to pokazuje, że wymóg uzyskania zgody od wszystkich sędziów jest całkowicie dysfunkcjonalny.
Może pani podać przykłady?
Najbardziej jaskrawym przypadkiem było niewyrażenie zgody na specjalizację trzech sędziów w sprawach o ubezwłasnowolnienie. Na ponad 50 sędziów trzech nie wyraziło na to zgody. Te osoby oczywiście miały takie prawo i ja w ogóle nie chcę tego oceniać. Jednak akurat sprawy o ubezwłasnowolnienie są o tyle wrażliwe, że one dotyczą bardzo ludzkich problemów. One dotyczą przecież osób, które z różnych powodów nie są w stanie samodzielnie podejmować takich decyzji jak te dotyczące np. ich leczenia czy spraw majątkowych. Z tych też powodów my zawsze bardzo staraliśmy się, żeby właśnie te postępowania, niezależnie od ogólnej liczby spraw, którymi się zajmujemy, toczyły się sprawnie i kończyły szybko.
Specjalizacja była w tym pomocna?
Tak. W każdym wydziale, jak jeszcze wydziały były odrębne, było trzech sędziów, którzy zajmowali się akurat tą specjalizacją. Tego typu sprawy bowiem sądzi się w składach trzyosobowych. I do tych trzech konkretnych sędziów trafiały wszystkie sprawy z danego wydziału o ubezwłasnowolnienie. Było to duże ułatwienie, gdyż w dużej liczbie tego typu postępowań występuje konieczność wysłuchania osób, których one dotyczą, w miejscu ich zamieszkania. Często są to osoby leżące, przebywające w domach opieki, w szpitalach psychiatrycznych. One nie są w stanie przyjść do sądu, w związku z czym ktoś tam musi pojechać. I jeżeli tą działką zajmuje się trzech konkretnych sędziów, to dużo łatwiej pod względem organizacyjnym jest zaplanować na dany dzień wysłuchanie kilku czy nawet kilkunastu takich osób przebywających w różnych miejscach. I właśnie na przykładzie tych spraw o ubezwłasnowolnienie i skali sądu warszawskiego widać, że to poprzednie rozwiązanie dotyczące specjalizacji nie było najlepsze.
Ale może problemem nie był przepis regulaminu dotyczący specjalizacji, ale to, że teraz na mocy decyzji ministra sprawiedliwości wpływ spraw w pionie cywilnym w SO w Warszawie jest wspólny dla wszystkich wydziałów? Przecież kiedy ten wpływ był rozdzielony między sześć wydziałów cywilnych, nie było problemu z uzyskaniem zgody na specjalizację.
Oczywiście że tak. Te zgody były. Inna jest bowiem perspektywa wydziału pięcio- czy sześcioosobowego, gdzie wszyscy sędziowie się znają i tak z punktu widzenia psychologicznego trudno jest koledze z pokoju czy z pokoju obok odmówić zgody na specjalizację, a inna wydziału kilkudziesięcioosobowego, gdzie nie wszyscy się znają. Wspólny wpływ, który ma miejsce od 1 kwietnia 2019 r., nie wziął się jednak znikąd. Poprzednio, kiedy wpływ był podzielony na wydziały, zgodnie z właściwością miejscową, do niektórych wydziałów wpływało dużo mniej spraw. I były to takie różnice, że sędziowie orzekający w jednym wydziale mieli po 400 spraw w swoim referacie, podczas gdy ich koledzy z innego wydziału zaledwie 150. I ten wspólny wpływ miał skutkować zniwelowaniem tych różnic. Chodziło o to, żeby sędziowie mieli w każdym wydziale mniej więcej tyle samo spraw i żeby były one mniej więcej tak samo obciążające.
Minęło półtora roku od tej decyzji. Czy udało się osiągnąć ten cel?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Można jednak powiedzieć, że w pewnym zakresie cel został osiągnięty. Jednak nierówności nadal istnieją. Bo na to wszystko nałożyły się jeszcze sprawy frankowe, których wpływa do naszego sądu coraz więcej. I gdyby nie było wspólnego wpływu, te sprawy trafiałyby tylko do niektórych wydziałów, we właściwości których siedziby mają banki.
Ile tych spraw frankowych trafia do warszawskiego sądu?
Dramatycznie dużo. A konkretnie: w 2017 r. wpłynęło ich 999, w 2018 r. było ich 2631, czyli ponad dwa razy więcej, w 2019 r. spraw wpłynęło jeszcze więcej, bo aż 4634. Obecnie wpływ ogólny z pierwszych kwartałów 2020 r. do repertorium C wyniósł 17708 spraw (łącznie ze sprawami o rozwód), w tym 10243 to sprawy tzw. frankowiczów. Szacuje się, na podstawie dotychczasowej dynamiki wpływu, że na koniec roku 2020 będzie ich 24 tys.
Ilu sędziów orzeka w pionie cywilnym?
W pierwszej instancji mamy obecnie 74 sędziów, faktycznie jednak orzeka 54. Tak więc tych kilkudziesięciu sędziów sądzi niemal 70 proc. spraw frankowych w kraju. I co istotne, ok. 70 proc. spraw, które do nas wpływają, to nie są sprawy z naszej właściwości, gdyż powodowie mieszkają poza obszarem właściwości SO w Warszawie. Są to więc sprawy z całego kraju. A to dlatego, że prawo stanowi, że konsument może złożyć pozew albo do sądu według swojego miejsca zamieszkania, albo do sądu właściwego dla strony pozwanej. A pozwane banki w zdecydowanej większości mają siedzibę w Warszawie.
Jak to się przekłada na pracę poszczególnych sędziów?
Te liczby są dramatyczne, tak źle jeszcze nigdy nie było. Obecnie średni referat w SO w Warszawie w pionie cywilnym pierwszoinstancyjnym wynosi 575,9 spraw. Często są to więc większe referaty niż referaty sędziów rejonowych, przy czym dla potrzeb statystycznych za jedną sprawę cywilną w SO liczy się trzy sprawy w sądzie rejonowym. Tak więc to są referaty naprawdę olbrzymie, średnia liczba tomów akt sięga już 1,5 tys., a są i takie referaty, które wynoszą nawet 650 spraw i wówczas liczba tomów z pewnością przekracza 2 tys. Tymczasem według statystyk i prognoz na koniec roku nasze referaty średnio będą wynosić 750 spraw. Jestem w stanie postawić duże pieniądze na to, że w żadnym innym sądzie w kraju w pierwszoinstancyjnym pionie cywilnym nie ma takiego obciążenia jak u nas w Warszawie.
Czy kierownictwo sądu podejmuje jakieś kroki mające na celu rozwiązanie tego problemu?
Prezes SO w Warszawie nieustannie występuje do ministra sprawiedliwości o wsparcie kadrowe dla sądu. Chodzi o dodatkowe etaty zarówno sędziowskie, jak i etaty asystenckie i urzędnicze. Ponadto pani prezes zwróciła się o utworzenie specjalnego wydziału ds. frankowych, który byłby wydziałem bardzo zinformatyzowanym, z dygitalizacją akt. Konieczne też by było zapewnienie większej powierzchni lokalowej, gdyż na obecnej my się po prostu już nie mieścimy. Jednak nie ma co ukrywać, że bez systemowego rozwiązania to się nie uda. Nikt nie może oczekiwać od nas, że poradzimy sobie z tym problemem o własnych siłach. To jest ponad ludzkie możliwości.
Tych kilkudziesięciu sędziów sądzi niemal 70 proc. spraw frankowych w kraju