Co w sytuacji, gdy w skład sądu odwoławczego wchodzi osoba powołana na urząd sędziego na wniosek obecnej KRS? Sąd ten powinien z urzędu zbadać, czy taki skład nie jest sprzeczny z prawem.
Do takich wniosków doszedł Sąd Apelacyjny w Szczecinie.
Zbadał on tę kwestię, jeszcze zanim przeszedł do merytorycznego rozpatrzenia sprawy. Jak zaznaczył na wstępie, w pełni aprobuje styczniową uchwałę trzech połączonych izb Sądu Najwyższego (sygn. akt BSA I-4110-1/20). Znalazły się w niej wskazówki, jakie kryteria należy stosować, analizując, czy sąd został prawidłowo obsadzony. Szczeciński SA uznał więc, że to orzeczenie SN zobowiązuje go do sprawdzenia, czy w rozpoznawanej przez niego sprawie ma do czynienia ze składem orzekającym sprzecznym z przepisami prawa, a więc takim, o którym mowa w art. 379 pkt 4 k.p.c., co skutkowałoby nieważnością postępowania. W tym celu SA musiał ustalić, czy wadliwość procesu powołania jednego z sędziów szczecińskiego sądu apelacyjnego – Tomasza Sobieraja – prowadzi, w konkretnych okolicznościach do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności ustanowionego nie tylko w konstytucji, ale także w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Odnosząc się do kryteriów wskazanych przez SN, szczeciński sąd uznał, że w tym przypadku takich obaw nie ma, a zatem skład spełnia minimalne wymagania. I dokładnie wyjaśnił, w jaki sposób doszedł do takiego wniosku.
W pierwszej kolejności podniósł, że Tomasz Sobieraj po raz pierwszy został powołany na urząd sędziego sądu rejonowego, zanim doszło do kontrowersyjnych zmian w KRS. Także procedura awansowa do sądu okręgowego przebiegała w okolicznościach niebudzących wątpliwości. „Tym samym, przystępując do konkursu na urząd sędziego w sądzie apelacyjnym, posiadał już status sędziów w rozumieniu konstytucyjnym” – czytamy w opublikowanym niedawno uzasadnieniu wyroku.
Następnie SA w Szczecinie przyjrzał się konkursowi, w jakim wziął udział Tomasz Sobieraj, starając się o stanowisko sędziego sądu apelacyjnego. I nie miał zastrzeżeń. Sędzia posiadał bowiem bardzo dobrą opinię wizytatora, a jego kandydatura została pozytywnie zaopiniowana przez kolegium SA w Szczecinie oraz zgromadzenie ogólne sędziów apelacji.
Sąd przyjrzał się także samemu sędziemu i doszedł do wniosku, że jego postawa nie może budzić obaw co do zachowania przez niego niezawisłości i bezstronności. „Sędzia ten nie był zaangażowany bezpośrednio przed powołaniem na urząd, w jednostkach podległych Ministrowi Sprawiedliwości lub innych organach władzy wykonawczej lub Krajowej Radzie Sądownictwa. Nie został także w drodze arbitralnej decyzji ministra sprawiedliwości delegowany do orzekania w sądzie wyższej instancji” – zaznaczono w uzasadnieniu. Sąd podkreślił również, że Tomasz Sobieraj „nie podejmował także publicznie żadnych działań stanowiących przejaw aprobaty dla dokonywanych zmian, zwłaszcza polegających na akceptacji niekonstytucyjnych działań organów władzy wykonawczej wobec sądów, w tym Sądu Najwyższego czy akceptacji utraty przez Krajową Radę Sądownictwa przymiotu niezależności”. To wszystko powoduje, zdaniem szczecińskiego sądu, że nie można mieć podejrzeń co do tego, że sędzia ten dostał awans nie dlatego, że ma odpowiednie kwalifikacje, ale dlatego, że otrzymał polityczne poparcie.
Ponadto SA zauważył, że główny spór występujący w sprawie nie dotyczy kwestii, które mogłyby być istotne dla władzy politycznej. Nie chodzi w nim np. o interesy Skarbu Państwa czy zagadnienia interesujące opinię publiczną lub polityków, w szczególności tych związanych z dominującą opcją polityczną. Dla sądu istotne okazało się również to, że żadna ze stron tego sporu, choć przecież była reprezentowana przez profesjonalnych pełnomocników, mimo znajomości treści styczniowej uchwały SN oraz wiedzy co do składu orzekającego, nie złożyła wniosku o wyłączenie jakiegokolwiek jego członka.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z 10 lutego 2020 r., sygn. akt I ACa 637/19. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia
ShutterStock