Przed dwoma laty Sąd Apelacyjny we Wrocławiu złagodził karę dla oskarżonego w tej sprawie Artura B. z 13 do 7 lat więzienia. "Takie obniżenie kary, taka wspaniałomyślność i łaskawość jest rzeczą bulwersującą" - oceniał wtedy minister sprawiedliwości prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiadając złożenie kasacji.
"Doszliśmy do takiego stwierdzenia, że sąd apelacyjny przecenił wyeksponowane przez siebie okoliczności łagodzące nadając im rangę, a nadanie tej rangi nie było uprawnione i właściwe. Nie można było bowiem dowodzić, że okoliczności łagodzące mogły znacznie przeważać nad obciążającymi" - mówił po rozpoznaniu tej kasacji w uzasadnieniu środowego wyroku sędzia SN Marek Pietruszyński.
Z ustaleń prokuratury w tej sprawie wynika, że dramat dziewczynki trwał od lutego 2010 r. do lutego 2011 roku. Jak wskazali śledczy, 40-letni wówczas Artur B. był partnerem ciotki dziecka i mieszkał w domu rodzinnym ofiary. Artur B. przemocą zmuszał dziewczynkę do obcowania płciowego i do poddania się czynnościom seksualnym wykorzystując chwile, kiedy nie było domowników. Po wyjściu sprawy na jaw, mężczyzna próbował zastraszyć dziecko oraz rodzinę. W konsekwencji oskarżony zaatakował dziadka dziewczynki zadając mu cios nożem w szyję.
W lutym 2018 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu, który orzekał w tej sprawie w pierwszej instancji, uznał Artura B. za winnego i skazał go za to na 13 lat więzienia. W II instancji wrocławski sąd apelacyjny obniżył karę zasądzoną wobec B. z 13 do 7 lat więzienia. Wskazał wówczas m.in. na dotychczasową niekaralność sprawcy.
Jak jednak wywodził w uzasadnieniu środowego wyroku SN, dotychczasowa niekaralność mogłaby być okolicznością łagodzącą w przypadku sprawcy czynu incydentalnego, "pod wpływem zbiegu okoliczności", a nie kiedy sprawca "działa w sposób przemyślany, przez dłuższy okres czasu, systematycznie".