Jednym z silnie obecnych poglądów w polskim dyskursie prawniczym jest przekonanie o nadrzędności prawa europejskiego nad krajowym, w tym nad konstytucjami państw członkowskich. Stanowisko to nabrało aktualności po orzeczeniu niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował program zakupu obligacji państwowych przez Europejski Bank Centralny. Werdykt wywołał ostrą reakcję rzeczników pełnego prymatu prawa europejskiego.
W liście prawników z różnych państw europejskich, opublikowanym 1 czerwca w „Rzeczpospolitej”, stwierdzono nawet, że Trybunał z Karlsruhe pośrednio wsparł rządy niszczące demokrację konstytucyjną i praworządność w Polsce i na Węgrzech. Wbrew tym poglądom uważam, że obrony niezależności sądownictwa i rekonstrukcji demokracji konstytucyjnej nie powinno się łączyć z doktryną pełnej supremacji prawa europejskiego. Co więcej, fakt, że cieszące się autorytetem sądy konstytucyjne mogą odgrywać podmiotową rolę w europejskim obiegu prawnym, jest dodatkowym, silnym argumentem na rzecz odbudowy niezależnego Trybunału Konstytucyjnego w Polsce.
W istocie wyrok Federalnego Trybunału Konstytucyjnego będzie miał istotne skutki dla pozycji Trybunału Sprawiedliwości UE oraz relacji między instytucjami UE a państwami członkowskimi. Nie może być jednak zaskoczeniem dla tych, którzy obserwują FTK i jego linię na rzecz wzmocnienia udziału rządu federalnego i obu izb parlamentu Niemiec w polityce europejskiej. Linia ta została bardzo silnie wyrażona w orzeczeniach wydanych w związku z ratyfikacją Traktatu z Lizbony. Właśnie wtedy FTK orzekł, że może stwierdzić „niestosowalność aktu prawa unijnego w RFN, jeśli zasadzie pierwszeństwa prawa unijnego zabraknie konstytucyjnych podstaw stosowania” .
Niemiecki Trybunał wyposażony jest także w ponadstandardowe kompetencje do wstrzymywania skuteczności orzeczeń sądowych, jeśli uzna je za sprzeczne z regułami konstytucyjnymi. Sprzeciwiając się programowi skupu akcji przez EBC, FTK uznał, że nie ma on oparcia traktatowego i wezwał niemieckie instytucje konstytucyjne do podjęcia działań dostosowujących program do ram konstytucyjnych. Werdykt FTK będzie z pewnością przedmiotem wnikliwych analiz i spornych interpretacji. W debacie dominują zdania krytyczne, choć nie brak też głosów różnicujących ocenę, jak w przypadku Thomasa Horsleya z Uniwersytetu w Liverpoolu.
Mój sprzeciw budzi zaś podważanie przy tej okazji podmiotowej roli sądów konstytucyjnych w europejskim obiegu prawnym i samego pojęcia tożsamości konstytucyjnej państw. Autorzy wspomnianego listu piszą, że „argumenty z pluralizmu konstytucyjnego i z konstytucyjnej tożsamości są podatne na nadużycia przez reżimy i przez sądy, które zostały przez takie reżimy przejęte. Nic dziwnego, że to właśnie rządy Węgier i Polski szybko wykorzystały orzeczenie FTK jako podstawę do argumentacji, że przejęte przez nie sądy konstytucyjne mogą rościć sobie pretensje wobec TSUE”. Problem w tym, że pluralizm konstytucyjny zakładający wzajemne oddziaływanie na siebie europejskiego porządku prawnego i krajowych systemów prawnych odpowiada nie tylko polityczno-prawnej rzeczywistości Europy, ale także doktrynom prawnym wiodących państw UE.
Istotnym składnikiem tej rzeczywistości jest podmiotowa rola sądów konstytucyjnych, które strzegą prymatu prawa konstytucyjnego i mają ambicje odziaływania na kształt europejskiej przestrzeni prawnej. To wzajemne oddziaływanie dwóch porządków prawnych mieści się w ramach lojalnej współpracy uwzględniającej dobro integracji europejskiej. Mauro Cappelletti w słynnym artykule o konieczności i legitymacji sądownictwa konstytucyjnego opisał to napięcie i konkurencję między Trybunałem w Luksemburgu a silnymi sądami konstytucyjnymi państw członkowskich.
Konstytucyjny pluralizm czy też równowaga dwóch porządków ma silne oparcie w praktyce integracji europejskiej. Warto przypomnieć, że projekt Traktatu o Konstytucji dla Europy, zakładający w art. 10 prymat prawa europejskiego nad konstytucjami państw członkowskich, został odrzucony w referendach we Francji i w Holandii. Traktat podpisany w Lizbonie nie zawierał już takiej regulacji i tym samym podtrzymał nadrzędność konstytucji państw członkowskich. W Traktacie o UE znajdziemy natomiast wyrazy respektu dla „tożsamości narodowej państw członkowskich, nierozerwalnie związanej ich strukturami politycznymi i konstytucyjnymi”.
Co to w praktyce oznacza? Z pewnością badanie konstytucyjności samych traktatów, jak i możliwość badania konstytucyjności wtórnego prawa unijnego. W przypadku Francji tożsamość konstytucyjna nie tylko ogranicza pogłębianie integracji i przekazywanie kompetencji kluczowych dla suwerenności państwa – ale, tak jak w Niemczech – pozwala na ocenę aktów wtórnego prawa unijnego, gdy naruszają one podstawowe zasady konstytucyjne. Takie stanowisko przyjęła nie tylko Rada Konstytucyjna, ale także Rada Stanu. Wypada przypomnieć, że również polski TK w orzeczeniu z listopada 2010 r. w sprawie Traktatu z Lizbony zdefiniował pojęcie tożsamości konstytucyjnej RP, a w innym orzeczeniu wyraził gotowość oceny konstytucyjności aktów wtórnych prawa UE.
Można spojrzeć na kreatywną rolę sądów konstytucyjnych w ujęciu pozytywnym. W istocie chodzi nie o blokowanie integracji europejskiej, ale o wpływ na jej kształt, w tym także o oddziaływanie na TSUE i Europejski Trybunał Praw Człowieka. Polski sąd konstytucyjny zbudował swój prestiż już w latach 90. i do 2015 r. był ważnym punktem odniesienia dla sądów naszego regionu. Wbrew poglądom autorów wspomnianego listu uważam, że pluralizm konstytucyjny i pojęcie tożsamości konstytucyjnej nie może przysparzać korzyści populizmom zwróconym przeciw demokracji konstytucyjnej.
W państwach, w których w związku z Traktatem w Lizbonie doszło do zdefiniowania tożsamości konstytucyjnej, związano ją z dbałością o wysoki standard ochrony praw jednostki i rządów prawa. Również polski TK we wspomnianym orzeczeniu z 2010 r. związał pojęcie tożsamości konstytucyjnej z zasadami demokracji i rządów prawa. Dlatego rząd Mateusza Morawieckiego nie będzie mógł się powołać na pojęcie tożsamości konstytucyjnej przeciwko stosowaniu mechanizmów unijnych w obronie praworządności.
Prawo i Sprawiedliwość doprowadziło do destrukcji wymiaru sprawiedliwości i odpodmiotowienia polskiego TK. Od tej chwili trybunał stał się narzędziem osłaniającym obecną władzę. To oczywiste, że całkowicie zanikło jego znaczenie w europejskim obiegu prawnym. W tej sytuacji ważne jest wyobrażenie sobie tego, na jakich podstawach powinno dojść do odbudowy demokracji konstytucyjnej w Polsce. Nie mam wątpliwości, że podmiotowy TK to nie wymóg prawa europejskiego, lecz konstytucji RP i polskiej tradycji prawnej.
Ponadto skuteczna konfrontacja z populizmem wymaga takiej dystrybucji zaufania, która docenia wagę instytucji państwowych, w tym niezależnego TK. Nie sposób odbudować zaufania obywateli do demokracji konstytucyjnej, jeśli uznaje się instytucje państwowe za wtórne wobec unijnych i niżej legitymowane, szczególnie w Polsce, gdzie – jak pokazuje Krystyna Skarżyńska – zaufanie do sądownictwa było od 1989 r. stale niskie i niepowiązane ze stosunkiem do demokracji.
W interesie polskiego państwa i jego obywateli jest zrekonstruowanie TK jako efektywnego obrońcy konstytucyjności prawa i praw jednostki, ale także jako podmiotowego uczestnika dialogu prawnego w Europie. Prestiż i niezależność trybunału należy odbudować dla podkreślenia prymatu konstytucji i jej znaczenia w europejskim obiegu prawnym. Warto zatem myśleć o rozwinięciu polskiej doktryny tożsamości konstytucyjnej, a nie o jej porzuceniu.
Mój sprzeciw budzi podważanie podmiotowej roli sądów konstytucyjnych w europejskim obiegu prawnym