Rząd nie jest stroną w sprawie ujawnienia list poparcia sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa - podkreślił w środę wicepremier, szef MNiSW Jarosław Gowin. Jego zdaniem "wcześniej czy później dostęp do tych list zostanie umożliwiony". Jak zaznaczył, nie widzi przeciwskazań, aby nie były one jawne.

Wicepremier zapytany został w radiu ZET, czy Kancelaria Sejmu złamała prawo, odmawiając we wtorek okazania list poparcia sędziemu Pawłowi Juszczyszynowi. Centrum Informacyjne Sejmu poinformowało, że wycofanie sędziemu Juszczyszynowi przez prezesa Sądu Rejonowego w Olszynie Macieja Nawackiego delegacji do Warszawy uniemożliwiło przedstawienie żądanych list.

Gowin wskazał, że w tej sytuacji Kancelaria Sejmu powołuje się na przepisy, zgodnie z którymi w sytuacji, gdy sędziemu cofnięto delegację, znikają podstawy prawne do okazania list.

Wicepremier przypomniał, że konstytucyjność przepisów o ujawnieniu zgłoszeń kandydatów do KRS zabda Trybunał Konstytucyjny. "Rozumiem, że prawnicy sejmowi taką wykładnię przyjmują. Rząd nie jest w tej sprawie żadną stroną" - podkreślił.

Pytany, czy nie jest zaskakujące, że prezes Nawacki cofnął delegację w "trybie last minute", wróciwszy z urlopu, Gowin zaznaczył, że za mało wie o tej sprawie, aby "ocenić przyczynę determinacji pana prezesa".

Dopytywany, czy nie stają się bardziej uprawnione podejrzenia, według których Nawackiemu mogło brakować liczby wymaganych podpisów, wicepremier wskazał, że "wcześniej czy później dostęp do tych list zostanie umożliwiony". "Wtedy będziemy wiedzieli więcej. Ja nie mam żadnej wiedzy zakulisowej" - dodał.

"Wymiar sprawiedliwości wymaga reform, to jest bezdyskusyjne, dalszych reform. Wymiar sprawiedliwości, sytuacja, do której doszliśmy, a doszliśmy do ściany, wymagają także dialogu, i ja sam na taki dialog jestem otwarty" - podkreślił Gowin. "Jeżeli rzecz jest na tyle sporna, że trafia do Trybunału, to zapewne w takiej sytuacji trzeba pozwolić wybrzmieć głosowi Trybunału" - dodał.

Wicepremier, zwracając uwagę na podważanie przez niektórych wyroków wydanych przez nowo powołanych sędziów, podkreślił, że obóz rządowy nie może dopuścić do sytuacji, w której zagrożone będzie bezpieczeństwo prawne milionów Polaków. Dlatego - dodał - w sprawie nowelizacji ustaw sądowych rząd mówi jednym głosem.

W jego ocenie wśród rzeczy, do których rząd nie może dopuścić jest sytuacja anarchii prawnej, w którym jeden sędzia podważa wybór drugiego, oraz podważanie konstytucyjnych prerogatyw prezydenta RP, jakim rozstrzygnięcie tego, to jest sędzią. "I ostatnia już sprawa – nie możemy dopuścić do paraliżu przy wyborze prezesa Sądu Najwyższego, a wyraźnie takie są intencje części sędziów Sądu Najwyższego" - dodał.

Jak zapowiedział, w czwartek w Sejmie nowelizacja zostanie przegłosowana i trafi do prezydenta. "Ja mogę tylko ubolewać, że opozycja nie była gotowa w Senacie do pracy nad rozwiązaniami, które miały wyeliminować zdecydowaną większość zastrzeżeń opozycji" - podkreślił. Jak zaznaczył, senatorowie Porozumienia zgłosili 15 poprawek, które wychodziły im naprzeciw.

Sejm zagłosuje w czwartek nad sprawozdaniem komisji o uchwale Senatu, który odrzucił nowelizację ustaw sądowych rozszerzających odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów. Izba może bezwzględną większością głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, odrzucić uchwałę Senatu o odrzuceniu ustawy.

Nowelizacja, m.in. Prawa o ustroju sądów i ustawy o Sądzie Najwyższym, a także o sądach administracyjnych, wojskowych i prokuraturze, wprowadza odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów za działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, za działania kwestionujące skuteczność powołania sędziego oraz za działalność publiczną niedającą się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Nowela wprowadza też zmiany w procedurze wyboru I prezesa SN.