Właściciele mówią o pladze. Co roku cudzoziemcy przywłaszczają sobie kilkadziesiąt samochodów, najczęściej klasy premium.
Przestępcy najczęściej wynajmują auta długoterminowo – od kilku miesięcy do pół roku z zastrzeżeniem, że będą korzystać z nich również poza granicami kraju. – Ich łupem padają samochody klasy premium. Skala procederu od dwóch, trzech lat rośnie o ok. 30 proc. – mówi Mirosław Marianowski, kierownik działu technicznego w Gannet Guard Systems, firmie zajmującym się namierzaniem skradzionych aut. – W ostatnich latach mamy do czynienia z prawdziwą plagą kradzieży – dodaje Leon Ludwicki, właściciel wypożyczalni samochodów, który właśnie sprowadza swoje dwa przywłaszczone auta do Polski.
Nie ma szczegółowych danych dotyczących narodowości sprawców. – Często są nimi obywatele dawnych republik radzieckich, ale też Francuzi czy Belgowie wschodniego bądź afrykańskiego pochodzenia. Nie wzbudzają podejrzeń, są elegancko ubrani, chętnie zostawiają zaliczki – opowiada Marianowski.
Korzystają najczęściej z dwóch wariantów działania – albo pozorują kradzież, zgłaszają ją na policję, dzięki czemu są kryci, albo właściciel wypożyczalni traci kontakt z najemcą, a ślad po samochodzie ginie. Zmieniane są numery, następnie zmienia on również właściciela, a nawet jest przerzucany poza Unię, bywa, że do Afryki czy Azji. – Rzadko kiedy ktoś działa na własną rękę. To zorganizowane grupy mające własne kanały przerzutowe – dodaje Marianowski. Rzadsze jest rozłożenie samochodu na części.
– Szanse na odzyskanie przerejestrowanego czy sprzedanego samochodu zależą od wielu czynników. Czy kupujący wiedział o przestępstwie? Czy atrakcyjna cena nie była podejrzana? Szybkie rozpoczęcie czynności, przygotowanie odpowiednich dokumentów, często współpraca z policją w Polsce pozwalają odkręcić sytuację – mówi Marcin Grzegorczyk z MG Profit, który sprowadza skradzione auta do kraju.
Takie pojazdy mogą być również wykorzystywane do celów przestępczych. – Dwa moje samochody dostawcze zostały uprowadzone przez Ukraińców, którzy wykorzystywali je do przerzutu bałkańskich imigrantów do państw Unii Europejskiej. Zamontowano specjalne skrzynie do tego celu. Być może cała operacja by im się udała, ale samochód z nadajnikiem zakopał się i półtorej doby stał w jednym miejscu – opisuje Leon Ludwicki.
Auto, które nie wraca do wypożyczalni w ustalonym terminie, nie jest kwalifikowane jako skradzione, lecz przywłaszczone, co zmienia charakter popełnionego czynu. Ma to wpływ nie tylko na ewentualny wymiar kary dla sprawcy, ale też na uzyskanie ubezpieczenia i koszty polisy. Przywłaszczenie powoduje wzrost składki nawet o ponad 100 proc. Nadzieją dla wypożyczających jest orzecznictwo Sądu Najwyższego – w myśl wyroku z ubiegłego roku właściciel firmy może ubiegać się o pokrycie strat wynikłych z przywłaszczenia z tytułu posiadanego autocasco. Warunkiem jest jednak wykazanie, że sprawca od początku działał z uświadomionym zamiarem oszustwa. Nawet najbardziej zaawansowany assistance polskich firm ubezpieczeniowych w takiej sytuacji nie zawsze przewiduje pokrycie kosztów sprowadzenia auta z zagranicy.
Właściciele wypożyczalni podkreślają, że nie mogą nic zrobić, by zapobiec utracie auta, nawet jeśli zachowanie ich klientów budzi wątpliwości. Dodatkowo, sprawcy często posługują się fałszywą tożsamością. – Można wymagać np. wpłacenia kaucji bezgotówkowo, ale w ubiegłym roku wypożyczono ode mnie samochód, przedstawiając podrobione dokumenty – mówi Ludwicki. Co więcej, dopóki trwa okres wypożyczenia, dopóty nie można nikogo oskarżyć o przywłaszczenie, nawet jeśli od długiego czasu nie ma z nim kontaktu i nie wiadomo, gdzie znajduje się samochód. Tymczasem im dłuższy czas formalności i poszukiwań, tym mniejsze szanse na skuteczne odnalezienie. – Nie ma sposobu, żeby się w pełni ustrzec przed oszustami – ocenia Ludwicki.
Po przekroczeniu przez pojazd granicy możliwości polskiej policji są mocno ograniczone – pojazd wprowadzany jest do Systemu Informacyjnego Schengen (SIS) jako poszukiwany i pozostaje czekać z nadzieją, że służby któregoś z państw członkowskich zauważą jego obecność.
– Policja działa przez BMWP (Biuro Współpracy Międzynarodowej Policji – red.), a to zajmuje sporo czasu. Procedury często trwają kilka dni – mówi Marcin Grzegorczyk. – Po opuszczeniu strefy Schengen odnalezienie takiego samochodu praktycznie nie jest możliwe – mówi Ludwicki.